– Znam kilkanaście par, które po rozmowie – na przykład podczas kolędy – zdecydowały się na zawarcie sakramentalnego małżeństwa – mówi ks. Waldemar Maciejewski. – Wiem jednak, że wychodzenie do ludzi z wyciągniętą dłonią wyda o wiele lepsze owoce niż jakakolwiek forma przymusu.
Wpierwszych latach kapłaństwa szedłem na kolędę „z misją”, by jak najwięcej par, które nie mają przeszkód, aby zawrzeć sakramentalne małżeństwo, doprowadzić do ołtarza. Dziś widzę, że mogłem wiele osób zrazić do Kościoła. Przychodziłem do ludzi i obwieszczałem im, że żyją w grzechu. Pewnie miałem dobre intencje, ale był to falstart – opowiada ks. Waldemar Maciejewski, moderator diecezjalny Ruchu Światło–Życie w archidiecezji katowickiej. – Duch Święty uświadomił mi, że najpierw muszę głosić miłość Bożą, a dopiero potem mówić o grzechu, bo inaczej kompletnie się rozminiemy i wylądujemy po dwóch stronach barykady. Nasz grzech odkrywamy przecież dopiero w świetle Bożej miłości, gdy Bóg rzuci na niego snop światła. Gdy wybrałem ten kierunek, zaczęło przynosić to owoce, a kilkanaście par niesakramentalnych stanęło przy ołtarzu. To zazwyczaj skromne, ciche śluby, w których jest mnóstwo emocji. Niedawno, w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, panna młoda była tak wzruszona, że z trudem wypowiadała słowa przysięgi. Ci ludzie widzą, że ich związek zmienia się jakościowo, dostrzegają też, jak wielką wartość ma życie sakramentami. Przystępują do Komunii, a ja widzę ich uśmiechnięte twarze…
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |