Wyrzucili telewizor, bo im przeszkadzał, siódemkę dzieci postanowili uczyć w domu. Gdy to usłyszał ich proboszcz, powiedział: super, ale nie poradzicie sobie. Ale sobie radzą. I jeszcze włączają się w projekty, z których mają niewiele albo nic. Wystąpili w koncercie charytatywnym na rzecz wolontariuszy gdańskiej Caritas „Pola Nadziei – dziękujemy!”. O życiu i radości oraz trudach wychowania i wakacjach z Joszko Brodą i jego żoną Deborą rozmawia Andrzej Urbański.
Co, Waszym zdaniem, warto robić w takich chwilach?
J.B.: – Tu, na ziemi, mamy krótki czas, żeby zgromadzić sobie skarb w niebie. Jak? Konkretnie mówią o tym Ewangelie. Myślę, że jesteśmy tu, na ziemi, żeby dać życie. Dać życie – to wyrażenie niesie w sobie głęboką treść: można dać życie komuś, jednocześnie dając swoje życie. Każda czynność – namalowanie obrazka czy cokolwiek innego, jeśli daje komuś życie, ma głęboki sens. A kiedy człowiek daje i dostaje życie? Kiedy kocha i kiedy jest kochany.
Ale my najczęściej boimy się śmierci. Nie myślimy o niej jako o radosnym momencie, który zbliża nas do Boga. Nie umiemy się z tego cieszyć. Jak to zmienić?
D.B.: – Żeby nie bać się śmierci, potrzebna jest wiara. A ona rodzi się ze słuchania słowa Bożego. Człowiek, który ma wiarę, żyje doświadczeniem Boga. Żyje też przeświadczeniem, że Bóg daje obietnicę, którą później wypełnia. Kto ma takie doświadczenie, nie musi się bać. Tak samo jest z wielodzietnością. Dla mnie taka rodzina jest właśnie utartym schematem, bo w takiej rodzinie się wychowałam i widziałam na własne oczy przez wiele lat, jak Pan Bóg się nami opiekuje i daje nam nie tylko środki do życia, ale paradoksalnie dużo, dużo więcej niż potrzebowaliśmy. Teraz, gdy my jesteśmy wielodzietni, sytuacja jest podobna. Jak ktoś mówi, że rodzina wielodzietna jest nieopłacalna, to mogę tylko wzruszyć ramionami – przecież w ogóle nie o to chodzi. Co to za kategoria? A czy opłaca się kogoś kochać?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |