Wyrzucili telewizor, bo im przeszkadzał, siódemkę dzieci postanowili uczyć w domu. Gdy to usłyszał ich proboszcz, powiedział: super, ale nie poradzicie sobie. Ale sobie radzą. I jeszcze włączają się w projekty, z których mają niewiele albo nic. Wystąpili w koncercie charytatywnym na rzecz wolontariuszy gdańskiej Caritas „Pola Nadziei – dziękujemy!”. O życiu i radości oraz trudach wychowania i wakacjach z Joszko Brodą i jego żoną Deborą rozmawia Andrzej Urbański.
Andrzej Urbański: Jak Wam jest razem?
Joszko: – Mnie dobrze, nie wiem jak Deborze.
Debora: – Mnie również.
J.B i D.B: – Nie wierzymy w przypadki. Wierzymy natomiast, że to, iż jesteśmy razem, jest planem Bożym, który wypełniamy przez nasze życie. Jesteście razem 12 lat. Dzisiaj wiele małżeństw przeżywa kryzys.
Macie receptę na udane małżeństwo?
J.B.: – Życie w rodzinie wielodzietnej nie jest łatwe. Trzeba codziennie przekraczać swoje słabości, wygodę i pogoń za pieniędzmi. I choć nie jest to proste, dzieci potrafią zrekompensować wszystko z nawiązką. Pochodzimy z rodziny wielodzietnej. Mam 11 braci i dwie siostry. To wychowywanie się w odpowiedzialności za drugiego w rodzinie wielodzietnej absolutnie pomaga i rozwiązuje wiele problemów. W czasie świąt przy rodzinnym stole zasiada czasami kilkadziesiąt osób. Obecność najbliższych jest czymś, czego na nic nie da się zamienić.
Joszko, jako głowa rodziny musisz jednak dbać o budżet domowy. Słyszysz czasami pytanie: jak ty to zrobisz?
J.B.: – To, co się dzieje z naszą rodziną, określam słowem „cud”. Oczywiście pracy i potrzeb jest dużo. Są momenty, w których musimy żyć bardzo skromnie. Dzieci jednak nie mają z tym większego problemu. To doświadczenie ubóstwa jest bardzo dobre. Jeśli w jakimś momencie mamy więcej pieniędzy, to dziękujemy za nie Bogu. Ale pieniądze nie są naszym celem.
Jesteście oryginalni, bo nie macie w domu telewizora. Wychowujecie dzieci systemem domowym. Czy można żyć w takiej izolacji?
J.B.: – My po prostu nie mamy czasu na telewizję. To głupota, na którą nas nie stać. A z informacjami jest tak, że kiedy wybucha reaktor w Japonii, to i tak się dowiadujemy od sąsiadów lub znajomych 30 sekund później niż wszyscy Polacy. Uważam, że jesteśmy tak otoczeni mediami i przepływem informacji, że nawet gdybym miał trzy życia, nie zastanawiałbym się ani chwili, żeby wyeliminować telewizor. To naprawdę wychodzi na dobre wszystkim, dorosłym i dzieciom. A dodatkowo to decyzja wynikająca z naszej wiary, naszego poczucia przynależności do Kościoła i tego, w co wierzymy. Jeśli chcemy otaczać się katechezą świata, która nas niszczy, to dalej trzymajmy telewizor. Jeśli chcemy walczyć o zdrowe rodziny, być bliżej Boga, musimy podejmować decyzje bardziej radykalne. Wybierać, co czytać, jak uczyć. To wszystko ma wpływ na życie nasze i naszych dzieci w przyszłości. I zbliża lub oddala od Boga.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |