W kontekście kościelnych skandali... Pisze o. Józef Augustyn SJ.
W parafii, do której należę, miał miejsce jawny grzech, duży skandal z udziałem księdza. Odszedł z kapłaństwa bez cienia skruchy. Parafianie byli zbulwersowani. Niektórzy odeszli do sąsiednich parafii. Nikt oficjalnie, z ambony, nie zabrał w tej sprawie głosu, niczego nie wyjaśnił, nie przeprosił. Sytuacja ta bardzo negatywnie wpływa nie tylko na parafię, ale także na moje dorastające dzieci. Ich krytyczne uwagi wobec księży i Kościoła niepokoją mnie, a niekiedy bardzo ranią. Jestem przywiązana do Kościoła i chciałabym wychować dzieci w duchu wiary. Nie wiem, jak miałabym się zachować w tej sytuacji?
Przebacz mi, Boże, grzech niepopełniony
Jezus był świadom, że będziemy doświadczać zgorszenia ze strony kapłanów, nauczycieli wiary: „Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. […] Mówią bowiem, ale sami nie czynią. Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą” (Mt 23,2–4). Tymi słowami Jezus włącza się w wielką tradycję prorocką Starego Przymierza napominania pasterzy ludu, którzy sprzeniewierzali się swojej misji (por. Ez 34,2–9).
W historii Kościoła obok wielkich świętych pasterzy, którzy w sposób heroiczny służyli wiernym, oddając za nich życie, byli także tacy, którzy sprzeniewierzając się misji służenia ludowi, stawali się powodem zgorszenia i destrukcji we wspólnocie Kościoła. Już wśród Dwunastu, których Jezus wybrał, by byli pierwszymi pasterzami Kościoła, znalazł się Judasz, zdrajca, nazwany przez Pana diabłem: „Czyż nie wybrałem was Dwunastu? A jeden z was jest diabłem” (J 6,70). Zgorszenia w Kościele, zwłaszcza te ze strony duchownych, są kąkolem posianym przez nieprzyjaciela (por. Mt 13,25).
Zanim zaczniemy zachęcać, pouczać i napominać dzieci, które, zgorszone zachowaniami duchownych, porzucają katechezę czy praktyki religijne, trzeba najpierw nam samym szukać ewangelicznego rozumienia tych bolesnych sytuacji w Kościele, uczyć się przyjmować je jako nasz krzyż i wyzwanie dla naszej wiary. Rodzice nie pomogą dzieciom, które z powodu zgorszenia postawami duchownych odwracają się od Kościoła, gdy oni sami przyjmą postawę zgorszenia i rozdzierania szat.
Jawne nieprawości osób duchownych budzą naszą irytację i gniew. Odzywa się w nas surowy wewnętrzny sędzia, który z oburzeniem wydaje wyroki, potępia, odrzuca, skazuje na piekło. W takiej postawie jest nieraz duża doza naszej pychy, która z uwagą śledzi cudze grzechy, lekceważąc przy tym własne. I do nas Jezus mógłby niekiedy powiedzieć: „Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a nie dostrzegasz belki we własnym oku?” (Mt 7,3).
Aby w sytuacji skandalu i zgorszenia ze strony duchownych zachować się w sposób prawy, musimy mieć świadomość naszej ułomności i kruchości. Gdy dostrzega się grzechy innych, należy pamiętać o własnych. Jeżeli sami uniknęliśmy wielu ciężkich grzechów, to tylko dzięki łasce Boga. Bez Niego jesteśmy zdolni do każdego grzechu. W jednym ze swoich wierszy Roman Brandstaetter modlił się: „Przebacz mi, Boże, grzech niepopełniony. / Gdybym żył za Twoich czasów, w Jerozolimie, / Na pewno bym wołał: / «Krew Jego na nas i na syny nasze!». / I krzyczał: «Zstąp z krzyża!». […] / Nie odważyłbym się krzyczeć w Twojej obronie. […] / Jestem małym człowiekiem, po trochu tchórzem, / Po trochu egoistą. […] / Przebacz mi, Boże, grzech niepopełniony”.
Jezus biczowany grzechami kapłanów w wizji św. Faustyny
Aby móc racjonalnie zachować się w sytuacji zgorszenia ze strony duchownych, musimy stawić mu czoła. Jest nam potrzebna świadomość, że żyjemy w świecie rozdartym, naznaczonym grzechem Adama, w którym ludzie pyszni, niemający Boga przed oczyma, gardzą Jego przykazaniami i obnoszą się ze złem, które czynią (por. Ps 54,4–5). Ich bogiem jest ich brzuch, a chwała w tym, czego winni się wstydzić. To ci, których dążenia są przyziemne (por. Flp 3,19). Stąd też Jezus mówi: „muszą przyjść zgorszenia” (por. Mt 18,7). Więcej, przychodzą one nieraz od tych, którzy ze względu na swoje powołanie winni nas wspierać, umacniać i dawać dobry przykład.
Zanim jednak zgorszenia pochodzące od ludzi Kościoła zraniły nas i nasze dzieci, one zraniły najpierw samego Jezusa, przebiły Jego Boskie Serce. Na Obliczu Jezusa umęczonego wypisane są wszystkie nasze grzechy, te popełniane często ze słabości, małoduszności, lenistwa czy tchórzostwa, jak również te ciężkie, popełnione „na zimno”, z cynizmem. Bywa to niekiedy rodzaj moralnej perwersji, która świadomie i dobrowolnie sprzeciwia się Bogu, odrzuca Go czy wręcz gardzi Nim. Każdy ciężki grzech osoby duchownej jest wyzwaniem dla wszystkich członków Kościoła.
Gdy jesteśmy świadkami skandalu, stajemy w sytuacji wyboru, jak w każdej pokusie: albo będzie on okazją do pysznego surowego osądu, gorszenia się, oskarżania Boga, odsuwania się od Kościoła, albo przeciwnie – odczytamy go jako zaproszenie samego Boga do głębszego poznania misterium iniquitatis i Jego Boskiego miłosierdzia. Tajemnica ludzkiej nieprawości przeżywana w świetle miłości Boga otwiera nas na Jezusa, Syna Bożego, który stał się Człowiekiem, aby nas wyzwolić z grzechów, naszych własnych i grzechów świata.
Kościół jest Mistycznym Ciałem, którego Głową jest Chrystus. Grzech w Kościele, szczególnie we wspólnocie kapłańskiej, zarówno ten jawny, jak i ukryty, rani całe Mistyczne Ciało, ale najpierw Jego Głowę – Chrystusa. W jednej z wizji Jezus objawił św. siostrze Faustynie cierpienia, jakie zadają Mu wielkie grzechy księży, osób konsekrowanych i kościelnych dostojników: „W jednej chwili ujrzałam rzeczy straszne: odstąpili kaci od Pana Jezusa, a przystąpili do biczowania inni ludzie, którzy chwycili za bicze i siekli bez miłosierdzia Pana. Byli nimi kapłani, zakonnicy i zakonnice i najwyżsi dostojnicy Kościoła, co mnie bardzo zdziwiło. […] Kiedy Go biczowały te dusze, o których wspomniałam, to Jezus zamknął oczy i cicho, ale strasznie bolesny wyrywał się jęk z Jego serca. I dał mi Pan poznać szczegółowo ciężkość złości tych niewdzięcznych dusz: «Widzisz, oto jest męka większa nad śmierć Moją»”.
Takie spojrzenie na skandaliczne zgorszenia z udziałem osób duchownych jest punktem wyjścia w szukaniu odpowiedzi na zadane pytanie: Jak mamy się zachować w sytuacji zgorszenia w Kościele? Co mamy robić? Jak korzystać z posługi duszpasterskiej kapłanów?
Nie pomaga nam w godnym ustosunkowaniu się do skandali kapłańskich, gdy wiele czasu poświęcamy na śledzenie informacji na ten temat, gdy rozczytujemy się w książkach typu „sodoma i gomora w Kościele”, plotkujemy, obmawiamy, przekazujemy wszystkim wokoło zdobyte informacje. Koncentracja na skandalicznych zachowaniach zepsutych księży łatwo przeradza się nieraz w rodzaj obsesji i podejrzliwości, że wszyscy księża są tacy sami. To tu jest źródło poniżania i wyzwisk, nie tylko ze strony nastolatków, ale także dorosłych, pod adresem nawet najlepszych kapłanów, którzy z poświęceniem służą ludziom i dają przykład godnego życia. Media wrogie Kościołowi podsycają nieraz ów klimat paranoicznej wręcz podejrzliwości wobec wszystkich duchownych. Kiedyś bardzo gorliwy i mądry kapłan przytoczył mi słowa, jakie powiedział mu pewien nastolatek, który przychodził do niego sam, z własnej woli, na kierownictwo duchowe: „Czasami zadaję sobie pytanie, czy ksiądz nie jest pedofilem”. „Zmroziło mnie w pierwszej chwili – powiedział do mnie ów kapłan. – Słowa te zostawiłem bez komentarza. Wiedziałem, że był to rodzaj testu i przejaw jego młodzieńczej «brutalnej szczerości»”.
*
Powyższy tekst jest fragmentem książki "Znak sprzeciwu. Wiara wobec współczesnego świata". Autor: Józef Augustyn SJ. Wydawnictwo AA