O tym,  jak bardzo można się  zżyć w kilka godzin, wiedzą ludzie z Roszowickiego Lasu i pacjenci zabrzańskiej kliniki z rodzinami
O tym, jak bardzo można się zżyć w kilka godzin, wiedzą ludzie z Roszowickiego Lasu i pacjenci zabrzańskiej kliniki z rodzinami
Karina Grytz-Jurkowska

Wiozą serca jak lekarstwo

Brak komentarzy: 0

Karina Grytz-Jurkowska; GN 1/2013 Opole

publikacja 11.01.2013 07:00

Jak Trzej Królowie z darami oni docierają na szpitalny oddział, niosąc jednak nie złoto, kadzidło i mirrę, ale uśmiech, słowa pociechy i miłość.

Najpierw kiermasz – stroiki, bombki, ciasteczka i grzaniec. No i św. Mikołaj, docierający co roku inaczej – saniami, na motorze, a nawet w paczce pocztowej. Tym razem na naczepie tira. Ale to dopiero początek. Pozyskane z kiermaszu pieniądze idą na prezenty dla dzieci z Oddziału Hematologii i Onkologii Dziecięcej w Zabrzu. Ekipa z Roszowickiego Lasu szykuje ponad 30 paczek – dla rocznej Alicji, trzyletniego Krzysia czy nastoletniego Wojtka. Wkrótce wybrani uczniowie, absolwenci, nauczyciele oraz ksiądz jadą do szpitala. Największym podarkiem są jednak oni sami.

Dom w szpitalu

Zabrze, Oddział Hematologii i Onkologii Dziecięcej. Na korytarzu choinka. Pięcioletnia Amelia dopytuje lekarzy: „Jakie wyniki?”. Wie, że dobre oznaczają święta w domu. Przy ścianie para ze śpiącym im na rękach bledziutkim chłopcem, Kamilem, czeka na przyjęcie do szpitala. Obok nierównej walki z chorobą toczy się zwykłe życie. Oddział staje się drugim domem, dzieci odwiedzają się i bawią ze sobą, rodzice ich doglądają, a wieczorami rozmawiają w świetlicy. Gdy pojawiają się goście z Roszowickiego Lasu, na korytarzu robi się gwar. Kto ma siły, przychodzi do wspólnej sali.

Jeden z pacjentów podjeżdża, stojąc na stojaku z kroplówki, prowadzonym przez mamę. Inni dostają prezent do łóżka. Na tych, którzy wyszli do domu, upominki poczekają. Gdy mija pierwsza radość, jest czas, by porozmawiać, pobawić się z młodszymi. Kilkuletni Jaś musi uważać, bo przed nim ważny zabieg. Karolinka chce być modelką, ale na razie czeka na przeszczep. Wie, że niedługo wypadną jej włosy. Trochę ich żal, bo ma piękny warkocz, ale wszyscy mówią, że szybko odrosną. Ma siedem lat, a tu jest już drugi raz. Jej mama jeszcze pamięta poprzednią delegację z Roszowickiego Lasu.

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 1 z 2 Następna strona Ostatnia strona
oceń ten artykuł Zagłosowało 2 osoby.
Średnia ocena to 5,0.

Reklama

Reklama

Autopromocja