Jak Trzej Królowie z darami oni docierają na szpitalny oddział, niosąc jednak nie złoto, kadzidło i mirrę, ale uśmiech, słowa pociechy i miłość.
Trzyletnia Nadia to żywe srebro, błyskawicznie nawiązuje znajomości. Już po chwili śmieje się i bawi z uczennicami. Trzeba tylko uważać na jej wenflony. W tym czasie pani Maria krąży po salach, rozmawia z rodzicami, pociesza, radzi. Wie, jak jest trudno, bo też przez to przechodziła. – To tak ważne, by czuć wsparcie innych. Pamiętam, jak syn dostał tu na oddziale prezent – ciężarówkę. Pomyślałam: „Ktoś o nas jednak myśli”. Towarzyszyła mu przez cały czas leczenia – wspomina Maria Michalczyk, dyrektor Szkoły Podstawowej w Roszowickim Lesie, mama Pawła.
Wspólna droga
Co się czuje, gdy trzeba się zmierzyć z chorobą dziecka? Potworną pustkę, lęk i osamotnienie. Znajomi, nie chcąc ranić, unikają rozmów i odsuwają się. Także dla pacjentów to izolacja, bo są na zamkniętym oddziale parę miesięcy. Gdy jest lepiej, dokazują jak rówieśnicy, gdy choroba atakuje lub chemia odbiera siły, gasną w oczach. Wtedy bardzo potrzeba wsparcia. – Wizyty grupy z Roszowickiego Lasu wywołują uśmiech u rodziców i pacjentów, odrywają od trosk, dają nadzieję – mówi Anna Strzelecka, pielęgniarka oddziałowa. – Podczas ubiegłorocznych odwiedzin jedna z mam zapytała: „Gdzie wy jesteście? Gdzie jest całe moje otoczenie?”. Dlatego tam jeździmy, nasze dzieci przyjaźnią się z małymi pacjentami, piszemy listy, dzwonimy, śledzimy ich losy – opowiada Maria Michalczyk. – Najtrudniej, gdy mali przyjaciele odchodzą, czasem kilka dni po naszej wizycie. Zostają jednak w pamięci i przewartościowują nasze życie.
Czy warto? Rodzice Tobiasza, który zmarł w maju, chcą zrobić to, co grupa z Roszowickiego Lasu u siebie, w Sanoku. Jedna z mam, oglądając nagranie z kiermaszu, zdecydowała, że też zrobi i przyśle ozdoby. A w szkole po przerwie noworocznej wraca temat, co z Amelką, Kamilem czy Karolinką.
Trzej Mędrcy ze Wschodu nie szczędzili sił. Nie mieli adresu, pewnie nie znali hebrajskiego, nie zniechęciła ich odległość. Nie pomyśleli, że może nie wypada, że Maryja nie życzy sobie ich wizyty. Przybyli, by ofiarować swoją obecność i dary serca. Czy dziś to takie trudne?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Praktyka ta m.in skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji.