Wyciskanie serwatki ze skrzepu
Wyciskanie serwatki ze skrzepu
Andrzej Kerner

Cała wiosna w serze

Brak komentarzy: 0

Andrzej Kerner

GOSC.PL

publikacja 02.06.2016 06:00

– Jak byśmy usiedli, to byśmy stwardli. A tak trzeba iść krowy obejrzeć, potem na pole, z sąsiadem się pokłócić o przykopę – śmieje się pani Helena.

Nie ma czasu się zestarzeć

Czy do zrobienia dobrego sera stosuje się jakieś tajemnicze sztuczki? – Jak chłop jest wściekły, to ser ma dziury wielkie jak w serze szwajcarskim – śmieje się pani Helena. Pan Jerzy odpowiada serio: – Najważniejsze, czym jest karmiona krowa. Jaką trawę je, tak sery smakują. Krowy muszą się paść na łące. Mleko od krowy z obory się nie nadaje. Nie będzie tak smakowało. Nasze sery i masło są z gleby leśnej, wpadają trochę w smak kwaśny. Z mleka krowy karmionej na rosikoniu są słodsze. Ale najlepsze są właśnie sery majowe. Wtedy całą wiosnę czuć w tym serze – mówi Ziaja.

Z 10 litrów krowiego mleka wychodzi jeden stożek sera. Kilo takiego sera Ziajowie mają prawo użyczać, nie sprzedawać, za 15 zł. – Kiedyś jedna z dziennikarek kulinarnych zabrała sześć naszych serów na konkurs do Szwajcarii odbywający się z okazji zakończenia sezonu wypasu krów na alpejskich łąkach. Bardzo tam im smakował. Pytali się, jaka jest cena. I jak oni to przeliczyli na euro, to pytali, czy to jakieś oszustwo, czy to wariaci produkują! – śmieje się Jerzy Ziaja. Użyczają ten ser rodzinie, znajomym, sąsiadom, uczestnikom spływów kajakowych Małą Panwią, które organizuje firma ich zięcia i córki.

– To nie jest ciężka robota. Z tymi krowami to jest dla nas właściwie rozrywka. Takie przyzwyczajenie życiowe. Jak byśmy usiedli, to byśmy stwardli. A tak trzeba iść krowy obejrzeć, potem na pole, z sąsiadem się pokłócić o przykopę. To jest chęć wiejskiego życia. Mamy zajęcie, przychodzą ludzie, smakuje im, nie mamy czasu się zestarzeć – uśmiecha się Helena Ziaja. – Mam przy krowach i serach dwie godziny pracy rano i dwie wieczorem. Dwie krowy na dwóch hektarach łąki. Z jednej krowy około 500 kilo sera rocznie. A innej pracy na roli też cztery godziny dziennie. Człowiek nie powinien więcej jak 8 godzin pracować, bo to już jest niewolnictwo – mówi Jerzy Ziaja. – Jak rano wyjdę na łąkę, jest cicho i ptaki śpiewają to tu jest jak w niebie – mówi pani Helena.

Zapach

Wędzony ser Ziajów ma bardzo przyjemną konsystencję, delikatnie skrzypi w zębach, w dotyku jest jedwabisty, w smaku czuć tę lekką kwaskowatość, o której mówił pan Jerzy. Aromat mocny. Wracam do domu, żona w drzwiach mówi: ale pachniesz serem. A teraz cały dom pachnie serem, czyli łąką Ziajów w Staniszczach Wielkich...

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 2 z 2 Następna strona Ostatnia strona
oceń ten artykuł Zagłosowało 0 osób.
Średnia ocena to -.

Reklama

Reklama

Autopromocja