Uwolnić dziecko

Gdy rodzice mówią, że Bóg jest najważniejszy, ale nie widać, żeby się razem modlili, to dziecko kombinuje, w jakiż to sposób Bóg jest najważniejszy?

Każą być konsekwentnym: dziecko między tymi posiłkami może tylko się napić. Wody, nie soku. Sami zastosowali tę metodę raz. To wystarczyło: dzieci przychodzą odtąd na czas, przestały też grymasić. Tej metody nie wolno jednak stosować na ślepo. Rodzic musi na przykład pamiętać, że „dzieci dorastają do niektórych smaków i potraw i nie zawsze powinny jeść to, co lubią ich rodzice – trzeba zachować zdrowy rozsądek” – napisali Gajdowie. – „Potraktujmy porę posiłku jak pociąg, który za chwilę odjedzie. Jeśli się spóźnisz, musisz poczekać na następny. Przy okazji niektóre dzieci, mające »wlew dożylny« bananków, danonków, chrupek, soczków, winogronek, jabłuszek, ciasteczek, mogą dowiedzieć się, na czym polega niezwykłe »zjawisko głodu«. (...) Jeśli nie wystąpimy z Klubu „Orbita” odpowiednio wcześnie, to będziemy krążyć wokół dziecka, i to nam (a nie jemu) będzie zależało, aby zjadło, aby samodzielnie zasypiało, aby sprzątało, myło zęby i najważniejsze – aby się uczyło. Zastanówmy się wspólnie… Jeśli rodzice przez kilkanaście lat „krążą” wokół swego dziecka, można z dużym prawdopodobieństwem założyć, że podobny wzorzec postępowania zastosują w kwestiach wiary (chodzenia do kościoła, modlitwy, przyjmowania sakramentów itp.), a więc po staremu będą prosić, sprawdzać, może nawet grozić. Nastolatek zaś będzie miał niezły argument przetargowy wobec rodziców: »Jeśli będziecie grzeczni, to będę chodził na religię i przystąpię do bierzmowania«. Jeżeli rodzice nie zrozumieją, że wychowanie polega m.in. na tym, aby pozwalać dziecku ponosić konsekwencje swoich wyborów, to i w kwestii wiary »wylecą na orbitę« dziecka. Oczywiście nie jest nam obojętne, czy dzieci wybiorą Jezusa. Nie ma dnia, abyśmy się o to nie modlili, ale to jest ostatecznie ich sprawa, ich życie i to one poniosą konsekwencje swoich wyborów” – piszą.

– Przesłaniem naszej książki jest wychowanie dziecka do wolności. Nawet gdy w ten sposób ryzykujemy, że nasze dziecko odejdzie od wartości – tłumaczy Marcin Gajda. – Aby dziecko coś wybrało, musi mieć możliwość to odrzucić. Jeśli tego nie zrozumiesz, możesz wychować kogoś, kto chodzi do kościoła, bo się boi, żeby nie stracić kieszonkowego, ale któregoś dnia odrzuci to, co zostało mu narzucone siłą – dodaje.

Rodzic ukradziony

„Niejednokrotnie obserwujemy, jak dzieci z tak zwanych porządnych domów, kiedy wyjeżdżają na studia, zachowują się tak, jakby były wychowywane bez żadnych zasad” – napisali Gajdowie w rozdziale „Nie ograniczaj wolności dziecka!”. Piszą, że rodzic powinien stawiać dziecku granice, ale musi to robić mądrze. Są granice, których nie wolno dziecku naruszać i rodzic musi być konsekwentny, żeby to wyegzekwować. To granice dotyczące spraw porządku i bezpieczeństwa. Jednak nie wszyscy religijni rodzice rozumieją, że granice dotyczące spraw światopoglądu nie mogą być tak szczelne. Trzeba w nich zostawić „przejścia graniczne”, żeby dziecko mogło wyjść i samodzielnie pozwiedzać „inne kraje”, jak piszą Gajdowie. Wtedy jest duża szansa, że wróci. Gdy dziecko oświadczy: „Tato, buddyzm jest wspaniały, a wszystkie religie są równe!”, nie wolno go zrugać, ale pozwolić na samodzielne poszukiwania, towarzysząc mu w rozmowach.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg