Prawie zawsze są zmęczeni, przeciążeni, często zmartwieni, bezsilni, czasami wypaleni. – Nasze spotkania są po to, żeby złapać dystans, skierować myślenie na właściwe tory – mówią mama i tata Wojtusia.
Mają marzenie. Żeby się spełniło, ostro wzięli się do roboty. Z pomocą nieba i dobrych ludzi mają już dach nad głową.
Wyobraź sobie, że jesteś przykuty do wózka, prawie wcale nie poruszasz się, usta tylko bełkoczą, ale za to Twój umysł działa sprawnie. Myślisz, że nie możesz studiować, służyć przy ołtarzu i spowiadać się?
– W tym domu nie ma niepełnosprawnych. Na tym polega tajemnica tego miejsca, że tu po prostu są ludzie, których należy kochać – mówi s. Maria Bobrowska FMM.