Szkoła z klasą

Pijarzy to dobra marka od pokoleń. Spod ich skrzydeł wyszli geniusze, jak Antonio Gaudi czy Francisco Goya. Ale zgodnie z myślą św. Józefa Kalasancjusza, zakonnicy wynoszą swoich wychowanków nie tyle na wyżyny ich talentów, ile na wyżyny człowieczeństwa. Jak to robią? Przyjrzeliśmy się z bliska.

Jestem dumny

Niedziela. 10 rano. W szkole tłum. Nauczyciele, rodzice, dzieci, dziadkowie. – Tworzy się między nami nić przyjaźni – mówi o. Marek na powitanie. Raz w miesiącu szkolna świetlica i jadalnia łączą się z kaplicą (jest tu składana ściana) i zamieniają w kościół. Do Mszy gra pani Dominika Macura, śpiewa chór, czytają rodzice. – Wielu rodziców chce, żebyśmy prowadzili Roraty, rekolekcje. Odsyłamy ich do parafii. Nie możemy tu robić kościoła pijarów – śmieje się o. dyrektor. Ale i tak mówi się tu o tzw. duszpasterstwie szkolnym. Pierwszymi jego wychowankami są dzieci. Dzień powszedni. Dzwonek na przerwę. Morze niebieskich ludzików wylewa się na korytarze. Anastazja, Ania i Ela na coś się namawiają. Wreszcie biegną na koniec holu.

Za szklanymi drzwiami jakby kawałek rozświetlonego subtelnym światłem nieba. W kaplicy szkolnej jest tabernakulum. Dziewczynki klękają na dwa kolana. Robią znak krzyża. Mija kilka minut. Podchodzę do Anastazji. Uśmiecha się tylko. Siedmioletnia Ela sama się wyrywa: – Chodzimy do kaplicy, bo tam jest Pan Jezus. Proste! Właśnie, proste. – Najświętszy Sakrament jest w szkole, żeby dzieci miały świadomość, że Bóg jest z nami cały czas – mówi ojciec dyrektor. Tu w zasadzie nie trzeba o tym mówić. To się widzi i czuje. Św. Józef Kalasancjusz w każdej klasie. Obok godła i krzyża. Na ścianach korytarzy anioły. Duże, kolorowe, uśmiechnięte, z papieru. – Był konkurs. Nasz zajął wysokie miejsce. Ma trochę włosy jak z mopa, ale jest! – śmieją się gimnazjalistki.

Dzieci modlą się przed lekcjami i po nich. Każda klasa ma Mszę raz w tygodniu. Ale na rozpoczęcie roku na przykład nie było Mszy św. – Celowo – wyjaśnia Dominika Macura. – Żeby nie robić wrażenia, że Msza to coś wyjątkowego, od święta. Spotkanie z żywym Bogiem to codzienność. Dzieci jakby oddychają tu przestrzenią religijną. Przez to łatwiej się otwierają w rozmowach o Bogu. Nie mają oporów w modlitwie. „Prosimy Cię, Panie, za Bartka, żeby go już noga nie bolała” – mówi w czasie modlitwy wiernych jedna z dziewczynek. „Spoko, już nie boli” – odpowiada spontanicznie blondynek z nogą w gipsie. Przy obiedzie Ela przyniesie mu tackę z drugim daniem, a inni pomogą dojść do klasy. Z własnej inicjatywy.

Dzieci uczą się błyskawicznie. – Trzeba umieć powiedzieć „przepraszam” i wybaczyć. Trzeba pomagać, czasem dać wszystko, co mamy – tłumaczy na Mszy św. o. Marek pierwszoklasistom. Następnego dnia jeden z chłopaków mruczy do siebie: „nie starczy mi na sok, mam 50 groszy”. „Ja ci dam! Nie, ja!” – przekrzykują się pozostałe dzieci. Dwa razy w tygodniu młodzież gimnazjalna idzie do pobliskiego domu seniora. – Nie robimy nic szczególnego – mówi Olga. – Rozmowa, czasem spacer. Pomagamy w nakrywaniu do stołu, robimy deser. – Raz graliśmy w remika. Pani Gertruda rozłożyła nas na łopatki – dodaje życzliwie Basia. – Opowiada nam o swoim życiu. Gimnazjalistki, żeby odwiedzić dom seniora czekają godzinę po lekcjach. Basia: – Myślę, że łatamy samotność tych ludzi. – Jednym słowem, nasze dzieci to dzieci z klasą! – podsumowuje pani Dominika. I nie bez kozery na facebookowym profilu szkoły pojawia się często wpis ojca dyrektora: „Jestem dumny”.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg