Mam pytanie czy "kalendarzyk małżeński" jest formą zalegalizowanej przez kościół antykoncepcji? I jak to ma się do otwartości na życie i realizacji planów Bożych.
Moja żona twierdzi, że 2 razy w miesiącu w zupełności powinno mi wystarczyć. Buntuję się przeciw temu, ale co mam robić? Nie po to brałem ślub, aby się masturbować w małżeństwie. A co wy myślicie?
tabu to to już dawno nie jest