Piekna historia. Mala uwaga do autora tekstu: "grandfather's clock" to nie jest zegaret po dziadku, ale duzy zegar stojacy. Ale to tak na marginesie...
I rozumiem, że drugie dno tej historii jest takie, że należy rodzić dzieci z gwałtów, bo to takie szlachetne i tak cudownie się kończy? No cieszę się, że tej pani się akurat tak potoczyło, ale ja wiem, że nienawidziłabym tego, niewinnego i biednego jakby nie było, dziecka, a na pewno nie chciałaby, żeby rosło we mnie coś co zasiał gwałciciel. I taki punkt widzenia też należy uszanować.
Niech się Pani zastanowi, sprawcy gwałtu grozi co najwyżej więzienie a jednej z ofiar - poczętemu na jego skutek człowiekowi kara śmierci, której w większości krajów nawet najcięższym zbrodniarzom się nie wymierza. Jest tu choć cień jakiegoś sensu?