Mówi się, że z rodziną wychodzi się dobrze jedynie na zdjęciu. Firmy rodzinne zadają kłam temu przysłowiu.
Justyna i Radosław Walczukowie wspólnie z dziećmi: Jankiem, Maćkiem, Cecylką, Tereską i Dorotką oczekują kolejnych narodzin. Jak będzie miał na imię chłopczyk, jeszcze nie wiadomo, ale cała rodzina myśli intensywnie.
Nie boją się rac, wystrzałów, krzyków czy... tramwajów. Nie są groźne. Za to – zwinne, szybkie i bardzo skuteczne.
– Mając jedno dziecko, uważaliśmy, że jesteśmy strasznie zapracowani i nie mamy na nic czasu, a teraz, przy trójce, dajemy radę i możemy robić coś więcej, na przykład angażować się we wspólnocie – opowiada Maciej.
Kulę ziemską okrążył prawie 500 razy, ale będąc na emeryturze, wykonuje kolejne okrążenie. Iła i boeinga zamienił na małą „Natalię”.
Klasyczna gitara ma sześć strun: E, H, G, D, A, E. Każda z nich ma swoją częstotliwość, więc żeby akord zabrzmiał jak należy, trzeba je umiejętnie zestroić. Ważne, żeby nie przeciągnąć struny... bo pęknie.
Zegarmistrz, szewc, cholewkarz, czyli małe lokalne usługi. Jest ich już coraz mniej...
Miał być roślinką. Niemal nie widział. Nie słyszał. Sonatę Księżycową nauczył się grać... ze słuchu. Odzyskał siebie.
– Dużo ludzi nie rozumie problemów osób autystycznych. Ta akcja jest okazją, żeby powiedzieć, na czym one polegają – mówią młodzi uczestnicy wyprawy rowerowej ze Śląska nad morze.
– Straciliśmy zaufanie do państwa, do urzędu, do ludzi, którzy powinni przecież pomagać rodzinom wielodzietnym, a nie rzucać im kłody pod nogi – mówią państwo Katarzyna i Janusz z Tarnowa.