Spokoju w dekoratorni pilnuje Azor, biało-czarny kundel, ulubieniec całej załogi, obszczekując każdego nieznajomego. Szczególnie nie toleruje fotografów. Wygląda na to, że jego zadaniem jest strzec tajemnicy wzorów…
Pamiętam z dzieciństwa, jak w Wigilię tato przynosił do domu choinkę. Tak bardzo pachniała lasem. Potem cała rodzina wieszała na niej cudeńka. Tak nazywaliśmy pierwsze szklane bombki. Obok nich dyndały jabłka, ciastka i obowiązkowo cukierki. Na szczyt drzewka tato wkładał bardzo ostrożnie szklany, mieniący się kolorami czub. Zawsze ciekawiło mnie, kto robi te świąteczne szklane cudeńka – wspomina pan Jan, trudniący się spisywaniem świętokrzyskich tradycji ludowych.
Zakład w prezencie
Fabryka, gdzie powstają bombki, przypomina nieco hutę szkła, ale w dużym pomniejszeniu. Sam proces kształtowania ozdób ze szkła jest bardzo podobny do wyrobu innych szklanych elementów. Jednak serce zakładu to wzorcownia, gdzie pomysły przekładane są na konkretne wzory, i dział dekoracji, gdzie kilkanaście pań z anielską cierpliwością i niewiarygodną dokładnością upiększa bombki. – Tradycje bombkowe w Staszowie są dość długie. Pierwsze ozdoby robiono w Spółdzielni Inwalidów, ale były to zwykłe bombki, takie jak pamiętamy sprzed 20 lat. Będąc fascynatką malarstwa, kupowałam gładkie, niepokolorowane bombki w tamtym zakładzie i malowałam je w różne wzory, pejzaże i widoki. Cieszyły się one dużym wzięciem wśród znajomych, bo były niespotykane – opowiada Lucyna Gozdek. Gdy staszowski zakład upadał, mąż pani Lucyny kupił go i to, co pozostało jeszcze z jego wyposażenia. Był to prezent dla żony. W tym miejscu mogła połączyć pasję z pracą. Dziś w zakładzie powstają przeróżne szklane cudeńka, od świątecznych bombek poprzez walentynkowe serduszka i wielkanocne zajączki aż do nowoczesnych elementów dekoracji wnętrz.
Bomba z rurki
Pierwszy przystanek w procesie powstania szklanych ozdób to minipiece hutnicze, czyli palniki, w których podgrzewa się kupione gotowe rurki z sodowego szkła. Ich długość i grubość zależy od tego, jaką bombkę chcemy z nich uzyskać. W minihucie z kilku palników bucha płomień. To w nim rozgrzewana jest szklana rurka do prawie 1000 st. C. W tych płomieniach kilka osób nagrzewa rurki, potocznie nazywane „lufkami”, by z rozgrzanej masy szklanej wydmuchać różne kształty. – Okrągłą bombkę łatwo ukształtować, trudniej z tymi skomplikowanymi, jak sople czy świderki. Te robi się na tzw. dwu odciągach, czyli z dwóch stron, podtrzymując masę szklaną. Wiele bombek powstaje poprzez dmuchanie w przygotowane wcześniej metalowe formy. Tam powstają najbardziej nietypowe kształty – wyjaśnia jedna z pracownic. Bombki powstające w formach studzi się bardzo powoli i równomiernie. Inaczej odkształciłyby się i popękały.
Świecąco i kolorowo
Stłuczona bombka odsłaniała swoją tajemnicę. Mianowicie tę, że była malowana też od środka. – Kolejnym procesem produkcji jest tzw. srebrzenie. Tu trafiają te ozdoby, które nie mają być prześwitujące. Do środka każdej wlewany jest azotan srebra. Potem ogrzewana jest w gorącej wodzie, a następnie wytrąca się srebro pozostałe na wewnętrznych ściankach bombki – tłumaczy pani Lucyna. Po tym zabiegu każda bombka jest dokładnie myta i ręcznie wycierana, inaczej nie przyjęłaby dobrze farby. Kolejny etap to właśnie wstępne malowanie. Ustawione w szeregi, jak żołnierze, bombki o różnych kształtach nabierają odpowiednich kolorów. – Na ten sezon robimy dużo bombek w ciepłych kolorach – róż, brąz czy beż – i dekorujemy je drobniutkim bursztynem. Przygotowujemy też całą serię w kolorze różu amarantowego z odcieniami zieleni. To połączenie kolorów jest ostatnio bardzo trendy. Zawsze na topie są zaś złoto i czerwień oraz biel i czerń. To widać w naszej kolekcji – mówi pani Lucyna.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |