Najlepiej wychodzi mi sernik na zimno, choć Kuba mówi, że udka z piekarnika. Umiem też powiesić firankę tak, aby zachowała marszczenia.
Niełaskawy ZUS
Do marca mam niewielką rentę na kręgosłup. Nie wyobrażam sobie pójścia do pracy, na przykład na popołudniową zmianę. Dzieci wracałyby ze szkoły, a w domu pusto, nie ma obiadu, nie ma ich kto przypilnować, żeby odrobiły lekcje. Kiedy z kolei ja wracałbym z pracy, one byłyby już w łóżku. Nie widzielibyśmy się całymi dniami. Finansowo jest ciężko, choć staram się nie narzekać i uważam, że sobie radzę. Od państwa dostajemy w sumie coś ponad 1500 złotych. To wszystko, co mamy, bo żona nie pracowała, więc dzieciom nie należy się renta po matce (Tak na marginesie, denerwuję się kiedy słyszę, że nie pracowała. W końcu wychowywała siedmioro dzieci!). W ZUS-ie powiedzieli mi, że w drodze wyjątku dzieci mogłyby dostać rentę, ale pod warunkiem, że któreś z nich byłoby niepełnosprawne. Cieszę się, że są zdrowe. Państwo nie rozdaje pieniędzy sprawiedliwie. Serce mnie ściska, kiedy widzę pijaków, którzy dostali renty i przepijają pieniądze w ciągu dwóch dni. A ja muszę liczyć każdy grosz, żeby starczyło. Nie zawsze starcza. Pożyczam od rodziny. Ale powiem ci, że nigdy bym niczego nie ukradł, nawet w wielkiej potrzebie. Raz gazeta lokalna zrobiła przed hipermarketem prowokację i badali uczciwość mieszkańców miasta. Dziennikarz celowo gubił portfel. Niektórzy chowali go do kieszeni i odchodzili. Ja podniosłem i oddałem. Później napisali o mnie w gazecie.
Morze i świat
Nieraz widzę, jak rodzice rozpieszczają dzieci, wycierają nosy nastolatkom, odprowadzają do szkoły prawie gimnazjalistów. Chcę, aby moje były samodzielne, żeby potrafiły sobie zrobić herbatę, kanapkę i wytrzeć nos, by nie chodziły zasmarkane. Poza tym, muszą się uczyć. Wprowadziłem taką zasadę, że zaraz po powrocie ze szkoły odrabiają lekcje. Dopiero później jest czas na zabawę i komputer. Chciałbym, aby się uczyły, bo dzięki temu mogą coś osiągnąć. No i chciałbym kiedyś wszystkich zabrać nad morze. Nie, nie na Lazurowe Wybrzeże, ale nad Bałtyk. Wynajęlibyśmy domek letniskowy, usmażyli rybę. Ale przeżyjemy i bez morza. Cieszą się, że w niedzielę od rana jesteśmy razem i przygotowujemy rosół. Czasami myślę, że może znowu powinienem wsiąść za kierownicę tira i pojechać w świat. Zaraz jednak uświadamiam sobie, że cały świat czeka na mnie w tym mieszkaniu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |