Zmieniają wodę w wino

Były dialog, przebaczenie, pojednanie i radość. Chodziło o otwarcie na Tego, który „mężczyzną i niewiastą stworzył ich”.

Jak nastolatki

Na Kanę przyjechały małżeństwa w większym lub mniejszym kryzysie, ale też takie, które chciały odświeżyć swoje relacje, przeżyć nawrócenie. – Z tego, co tu usłyszałem, pewnie dałoby się złożyć całkiem pokaźnych rozmiarów książkę – mówi Roman. – Najciekawsze jest to, że przekonałem się, iż moje małżeństwo jest po prostu dobre. Że to, co ja uważałem za wielkich rozmiarów problemy, to po prostu normalne małżeńskie życie. – Ja właściwe swoje małżeństwo też uważałem za dobre i oczywiście nie zmieniło się to po sesji – śmieje się Tomek. – Okazało się jednak, że moja żona ma parę uwag, o których nigdy wcześniej mi nie mówiła. Przeżywała wiele rzeczy sama, tłumiąc w sobie złość na mnie. Dzięki temu spotkaniu mogliśmy sobie wyjaśnić kilka spraw, a ja przejrzałem na oczy. Zafascynowało mnie jednak coś jeszcze. My z Olą jesteśmy po ślubie tylko trzy lata, ale było tu wiele małżeństw ze stażem blisko piętnastoletnim, czasami nawet większym. I co ciekawe, oni patrzyli na siebie po tym tygodniu sesyjnym, jakby dopiero co się spotkali. Jak para zafascynowanych sobą nastolatków. Muszę przyznać, że jestem cały czas pod wrażeniem.

– A ja chyba sam siebie do tej pory nie znałem – opowiada Krzysiek, który na sesję Kany przyjechał z Lublina z żoną Beatą i dwójką dzieci. – Robię tu takie rzeczy, o które nigdy bym się nie podejrzewał. Na początku był lęk, co będzie się działo. Nie miałem żadnych wielkich oczekiwań. – To czas naprawdę Bożego spokoju – dodaje Beata. – Zrozumiałam, że ludzkimi metodami pewne rzeczy nie są możliwe do osiągnięcia. I wiem, że wszystkie problemy, które mieliśmy, nie znikną po Kanie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, mimo że dziś wydaje się to bardzo proste. Bo zmieniło się  wszystko, ale jednocześnie nie zmieniło się nic. Trzeba pracy z Jezusem, bo chcieć to za mało. Chcemy być w jakiejś grupie wspólnotowej. Wiemy, że jak będziemy sami, to nie będzie tak, jak byśmy chcieli. Potrzebne jest też ludzkie wsparcie innych małżeństw. Mam nadzieję, że uda nam się stworzyć kolejną grupę małżeństw w Lublinie i będziemy mogli dzielić się przeżywaniem naszej rzeczywistości małżeńskiej i rodzinnej razem z Bogiem, wzmacniać się świadectwem innych i modlić się razem z innymi.

Współmałżonek to nie terapeuta

Dla Agnieszki i Wojtka najistotniejszy był fakt spokojnego bycia razem. – Jesteśmy zachwyceni, że ktoś właściwie obcy opiekuje się naszymi małymi dziećmi z taką troskliwością, byśmy mogli mieć czas dla siebie. – Wyniosłam z tych rekolekcji wiele zarówno dla siebie, jak i dla naszego małżeństwa. Dziś wiem, że mój mąż nie jest i nigdy nie będzie moim terapeutą. Usłyszałam też, że jeśli w jakimś domu pojawiła się wspólna modlitwa nigdy nie dochodziło do rozwodu. Być może właśnie to jest lekarstwem na dzisiejsze małżeńskie bolączki.

Oprócz sesji Kana wspólnota Chemin Neuf proponuje małżeństwom krótki intensywny czas opłacalnej inwestycji w małżeństwo. Są to weekendy otwarte dla wszystkich chętnych małżeństw. Na najbliższy taki weekend wspólnota zaprasza do Krzydliny w terminie 17–18.11.2012. Informacje o kolejnych spotkaniach wszyscy zainteresowani mogą znaleźć na stronie wspólnoty www.chemin-neuf.pl.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg