O potrzebie wychowywania z wizją, ubraniu godnym ucznia i nauczycielach z pasją z ks. Adamem Kostrzewą, dyrektorem Zespołu Szkół im. ks. Stanisława Konarskiego, rozmawia Agnieszka Napiórkowska.
Agnieszka Napiórkowska: Od niedzieli 16 września w kościele przeżywaliśmy II Tydzień Wychowania. Jak był realizowany w szkołach, którymi Ksiądz kieruje?
Ks. Adam Kostrzewa: – W tym roku akcent położony był na rodzinę. Biskupi w liście napisanym na ten rok podkreślali, że jest ona podstawą wychowania. To ona daje najpełniejszą ofertę wychowawczą. Wszyscy inni powinni ją w tym zadaniu wspierać. Mówiąc: „wszyscy”, mam na myśli szkołę, państwo, ale także tych, którzy temu procesowi są poddawani. W Tygodniu Wychowania codziennie w naszej szkole była modlitwa – za uczniów, nauczycieli, wychowawców i rodziców. Wszyscy uczestniczyli też w Eucharystii. Ponadto każdego dnia słuchaliśmy wypowiedzi Jana Pawła II na temat wychowania. Mówili o nim także katecheci na lekcjach religii.
Wychowanie to długi i trudny proces, na który wpływ ma wiele czynników. Jak dziś w sposób przekonujący mówić młodym ludziom o tym, czym ono jest?
– Odwołam się tu do mojego kazania, które głosiłem podczas tego tygodnia do gimnazjalistów i licealistów. Podkreślałem, że młodym ludziom często wychowanie kojarzy się jako coś negatywnego. Słysząc o nim, buntują się i mówią: „O, znowu będą nas ograniczać i będą wyciskać na nas piętno”. A przecież wychowanie, poza momentami korygowania błędów, jest pozytywne. Korekta jest tylko wycinkiem całego procesu. Każde dobre słowo, każdy przykład, wsparcie, zauważenie dobra, a nawet bohater filmowy, do którego chce się być podobnym, jest także oddziaływaniem wychowawczym, i to tym pozytywnym. Tak samo zresztą, jak patrzenie na rodziców, na ich miłość, umiejętność przebaczania czy radzenie sobie z trudnościami. Rozmawiając z uczniami, pytałem, czy zastanawiali się, co by było, gdyby tego wszystkiego nie było. Historia zna takie tragiczne przypadki, w których dziecko samo się wychowywało. Można o nich poczytać w internecie. Taki człowiek nie mówi, nie uśmiecha się, chodzi na czworakach i nie potrafi wyrażać swoich uczuć. A trzecia kwestia, którą omawiałem, dotyczyła tego, czy można człowieka wychowywać bez wizji.
Czy udało się przekonać młodzież, że nie?
– Mam nadzieję. Ale trzeba pamiętać, że samo przyjęcie i zgodzenie się z tą prawdą nie zawsze oznacza wprowadzenie jej w życie. To jest proces. Bez wątpienia, wychowując, trzeba mieć wizję, kogo chcemy wychować. Czy ma to być dobry, mądry i szlachetny człowiek czy hultaj. My, w naszej szkole, chcemy wychować tego pierwszego, na wzór i podobieństwo Boże. Dlatego, poza wiedzą, troszczymy się też o jego rozwój duchowy. Szkoła katolicka w pewnym sensie ułatwia takie działania. Większość rodziców, posyłając do nas swoje dzieci, oczekuje, że będziemy nasze działania opierać na zasadach ewangelicznych.
Przez wiele lat nikt nie miał wątpliwości, że zadaniem szkoły nie jest tylko przekazywanie wiedzy, ale także wychowywanie. Dziś nie wszyscy się z tym zgadzają.
– Jest to pokłosie zamierzonych działań. Za ministra Romana Giertycha z powodu nagannego zachowania można było powtarzać klasę. To był jasny sygnał dla uczniów, że jest to ważne. Później, w czasach, gdy ministrem oświaty była pani Katarzyna Hall, odgórnie naciskano, by szkoły zajmowały się jedynie edukacją. Tłumaczono to różnymi światopoglądami. Zarezerwowanie wychowania jedynie dla rodziny było błędem. Czasem jest ona dysfunkcyjna i sama wymaga pomocy. Zresztą nawet ta dobrze funkcjonująca potrzebuje współpracy. Widząc jakieś nieprawidłowości, np. ściąganie, staramy się nie tylko to ocenić, ale także pokazać, że jest to nieuczciwość zarówno wobec kolegów, którzy się uczyli, jak również rodziców, którzy płacą za szkołę, a wreszcie wobec siebie. Trudno bowiem spodziewać się, że ktoś, kto ciągle ściąga, będzie dobrym fachowcem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Praktyka ta m.in skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji.
Na wzrost nowych przypadków zachorowalności na nowotwory duży wpływ ma starzenie się społeczeństwa.