Bajki babci Ali i ciepłe buciki

– Oddam lwa na rok – powiedziała mała dziewczynka podczas akcyjnego koncertu 19 lat temu. Wtedy nikt nie przypuszczał, że mała lokalna akcja rozwinie się w wielką ogólnopolską zbiórkę darów dla dzieci.

Jaśkowa babcia

Dziś dzieci z tamtych akcji są dorosłe. Wciąż jednak przyjaźnią się z panią Ewą i mówią do niej „ciociu”. Wielu z nich zostało wolontariuszami akcji, zakłada sztaby w swoich miejscowościach, szkołach czy świetlicach i koordynuje zbiórkę darów. – To jest tak, że dobro wraca tędy lub tamtędy. Czasami wraca bezpośrednio do nas, czasami do naszych bliskich. Tu, w sztabie akcji, to widać, kiedy odbieramy listy z podziękowaniami za jakiś dar, a po pewnym czasie te osoby same ofiarują coś dla innych. Jak się na to patrzy z bliska, świat wydaje się piękniejszy – mówią wolontariusze. Tak było w przypadku pani Alicji Barton, nazywanej dziś „jaśkową babcią”. Po radiowej dobranocce, podczas której dzieci opowiadały o akcji, zgłosiła się do Ewy Dados starsza pani. Powiedziała, że żyje ze skromnej emerytury i nie może nic kupić na rzecz akcji, ale chętnie ofiaruje swój czas, jeśli się na coś przyda. Akurat w szpitalu leżała Justyna – dziewczynka, która często przychodziła do radiowego „Jaśka” – dziennikarka zaproponowała więc pani Ali, żeby poszła odwiedzić ją w szpitalu, może poczytała jej jakieś bajki. Pani Ala poszła.

Okazało się, że nie tylko Justynka, ale i inne dzieci na sali słuchały opowieści z zapartym tchem i nie mogły doczekać się kolejnej wizyty. Zaczęły nazywać ją babcią. Justyna wyzdrowiała, wróciła do domu, a pani Ala została w szpitalu, gdzie przychodzi do dziś czytać dzieciom bajki.

Uliczna zbiórka

Zaczęło się w Lublinie, ale dziś akcja prowadzona jest w wielu miastach Polski. W listopadzie zaczyna się zakładanie sztabów, czyli miejsc, do których można przynosić dary. Zawsze w pierwszą niedzielę Adwentu odbywa się uliczna zbiórka. Wtedy w różnych miejscach dyżurują przy samochodach oznaczonych słoneczkiem wolontariusze i czekają na dary przynoszone przez ludzi. – To jest punkt kulminacyjny. Akcja tego dnia wychodzi na ulice. W Lublinie już wszyscy o tym wiedzą. Przez 20 lat stało się to czymś normalnym. Choć na dworze zimno, to w sercach ciepło, bo ludzie się jednoczą. Nieraz doświadczamy wielkiej życzliwości. Kiedy samochód ze słoneczkiem stoi gdzieś na osiedlu, ludzie oprócz darów przynoszą wolontariuszom ciepłą herbatę czy kanapki. Tego dnia wszyscy stają się rodziną – mówi Ewa Dados.

Sztab może założyć każdy, kto zgłosi się do Radia Lublin, każdy też może zostać wolontariuszem i pomagać zarówno przy zbieraniu darów, jak i później przy ich segregacji i rozwożeniu, oraz zgłosić do sztabu rodzinę, która potrzebuje pomocy. – Dary do potrzebujących trafią przed Bożym Narodzeniem. Współpracujemy z ośrodkami pomocy społecznej, ośrodkami pomocy rodzinie, Caritas, parafiami, domami dziecka. To oni podają nam adresy rodzin, którym trzeba by pomóc – wyjaśnia Ewa Dados. Chwile dostarczenia paczki są najbardziej wzruszającymi momentami w całej akcji. – Pamiętam Huberta, jednego z wolontariuszy, który jeszcze w Wigilię był w sztabie. Zadzwoniła do nas wtedy jakaś starsza pani, by się pożalić, że dziś Wigilia, a ona nie ma nic w lodówce. Jest samotna i chora. Porozmawiałam z nią chwilę. Potem pomyślałam, że zostało nam trochę jedzenia i słodyczy, więc wyślę do niej Huberta z paczką. Pojechał. Kiedy pani otworzyła drzwi i zorientowała się, że to paczka dla niej, rozpłakała się i powiedziała tylko: „Jezus prawdziwie się narodził”. Hubert wrócił do radia głęboko poruszony. Chciałam wysłać go już do domu, by przygotowywał się do wieczerzy, a on mi na to, że jeszcze chwilę posiedzi, bo może komuś jeszcze trzeba dziś pokazać, że jest Boże Narodzenie – opowiada Ewa Dados.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg