Dziś w subiektywnym przeglądzie prasy o prostych rozwiązaniach, które są najtrudniejsze.
Gdyby na podstawie dzisiejszej prasy oceniać nasze życie rodzinne i społeczne, nie wyszłoby najciekawiej.
Na początek Dziennik Zachodni i duży materiał o testerach wierności. Można wynająć panią czy pana, by sprawdził odporność współmałżonka na pokusę. Jedna z testerek zapewnia: nie prowokuję. I sprawa kończy się, jeśli otrzyma jednoznaczną propozycję. Ale podstawiona osoba sporo wie o osobie, którą ma przetestować i do niej się dopasowuje.
„Chcesz rozwodu, nie masz dowodu?” – to jedno z haseł reklamowych. Nie wiadomo, czy byłby skuteczny w sądzie. Nie to jednak jest w tej sprawie najważniejsze. Dużo istotniejszy jest lęk, który nie pozwala ludziom ufać sobie nawzajem. Nieufność kruszy relację, nawet ta ukryta. I dramatycznie unieszczęśliwia przede wszystkim tych, którzy jej ulegają.
Nie lepiej rozmawiać?
Na temat odbierania dzieci rodzicom przez sądy wypowiada się dla Rzeczpospolitej Jarosław Gowin. Chodzi o korektę obowiązującego prawa. Odebrać dziecko sąd będzie mógł tylko po wyczerpaniu innych środków (klauzula pomocniczości) – proponuje minister Gowin.
Zasada słuszna, co do tego nie ma wątpliwości. Szkoda, że dopiero trzeba ją wprowadzić. Obawiam się jednak, że uregulowanie delikatnych spraw rodziny za pomocą litery prawa jest nierealne. Dobro poszczególnych rodzin i ich członków zawsze będzie wymagało podejścia indywidualnego. Dobrej woli i zdrowego rozsądku osób pomagających.
Jestem pewna, że ani jednego ani drugiego nie musi brakować. Ale nie może być tak, że sposób rozliczania z pomocy wymaga czegoś zupełnie innego.
I ostatni temat: przestępczość w szkole. Rzeczpospolita alarmuje: wzrosła liczba przestępstw seksualnych. „Do przeszłości odchodzą czasy, gdy szkoły kojarzyły się co najwyżej z kradzieżami pieniędzy i telefonów, bójkami czy rozprowadzaniem narkotyków” – czytam na pierwszej stronie.
Wolałabym mimo wszystko, by szkoła kojarzyła się przede wszystkim z nauką, nie z przemocą. Przemoc seksualna wśród dzieci jest jeszcze pewną nowością, ale nie jest większym złem niż np. wymuszenia. Nie ma żadnej koncepcji działania – pisze Rzeczpospolita. Reakcja jest potrzebna. Ale przede wszystkim potrzebna jest reakcja szkół. Nie wymuszona procedurą, bo procedury są zwykle kalekie i wypełniane na papierze. Chodzi o uważność i brak tolerancji dla zła, które się dzieje obok.
Proste rozwiązania niestety czasem są najtrudniejsze.
Tylko tyle i aż tyle.
Próbujemy poprawiać prawo, tworzyć koncepcje i procedury. Realnie nie zmienia się nic, poza wzrostem liczby papierków do wypełnienia. Ta droga nie ma sensu. Jedyne co ma sens, to wymaganie odpowiedzialności, zaufanie zdrowemu rozsądkowi nauczycieli i wychowawców i umiarkowana tolerancji dla błędu. Nie myli się w końcu tylko ten, kto nic nie robi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |