Tato, kiedy przyjedziesz?

Tułają się od 10 lat po Polsce, próbując normalnie żyć. Ale żadna instytucja nie mogła im do tej pory pomóc. Może gdyby ćpali, pili lub bili, byłoby łatwiej...

– Zdenerwowałem się przy przyjęciu, to prawda. Bo jak pomagać rodzinie: rozdzielając ją? Zawsze byliśmy razem – żali się. Nieprawda. Już raz stracili Elę, którą sąd umieścił w domu dziecka z powodu „wędrownego trybu życia, terroryzowania psychicznego i fizycznego oraz żebrania na dworcu we Wrocławiu”. Wkrótce jednak dziecko wróciło do Kuczyńskich, bo sąd nie dopatrzył się uchybień w sprawowaniu władzy rodzicielskiej. – Gdybym był alkoholikiem albo znęcał się nad dziećmi czy żoną, pewnie szybko dostalibyśmy pomoc – mówi Kuczyński. Ale zaraz dodaje, że nie szuka litości nad sobą, tylko nad Tadkiem i Elą. I żoną. Obydwoje mają orzeczenie o niepełnosprawności: on z powodu wady wzroku, ona – z powodu wypadku samochodowego i encefalopatii. Śladem źle przeprowadzonych trzech operacji mózgu jest dziś spowolniona mowa pani Anny. To pogłębia wrażenie trudności i społecznej nieporadności. Pani Anna nie chce też, żeby ją fotografować.

Tadek właśnie wychodzi z ospy. Codziennie rano Waldemar Kuczyński zabiera tylko córkę z Woli i zawozi do szkoły w Wesołej. Godzina z okładem w jedną stronę. Potem odbiera dziecko, po drodze szukając czegoś na obiad. W ośrodku muszą sobie radzić sami. Nikt im podobno nie powiedział, że powinni pójść do OPS-u po bony na żywność. – Ela i Tadek chodzą regularnie do szkoły, choć wymagają baczniejszej uwagi pedagoga. Ale nie ma się co dziwić, cała rodzina wymaga kompleksowej pomocy – ocenia Paweł Krajewski, dyrektor szkoły podstawowej nr 174 w Wesołej. Część urzędników uważa, że rodzice Tadka i Eli poszukują pomocy „zawodowo”, ale żaden z nich nie stwierdził, że rodzina jest niewydolna wychowawczo. Ani kurator, ani pracownicy Ośrodków Pomocy Społecznej. Dlaczego więc nie udało im się do tej pory pomóc? – Częściowo wynika to z podziału kompetencji i zasięgu terytorialnego poszczególnych instytucji. OPS-y nie wymieniają między sobą informacji o udzielonej pomocy, takiej całościowej wiedzy nie ma także Warszawski Ośrodek Pomocy Rodzinie – tłumaczy Agata Kaczmarska z działu Integracji Cudzoziemców, Ośrodków Interwencji Kryzysowej i Ośrodków Wsparcia WCPR na Bielanach.

– Wystarczy, że rodzina zmieni miejsce zamieszkania i dotychczasowi urzędnicy nie mogą się już nią zajmować – dodaje. Dlatego 1 lipca w Ośrodku Interwencji Kryzysowej odbędzie się spotkanie specjalistów, którym do tej pory podlegała rodzina Waldemara Kuczyńskiego. – Nie będziemy interesować się już przeszłością rodziny, ale chcemy się skupić na tym, żeby im wreszcie całościowo pomóc – mówi Agata Kaczmarska. Światełko w tunelu już widać, bo zastępca burmistrza Wesołej, Marian Mahor zapowiada, że zrobi wszystko, by rodzina wyszła na prostą. Są na drugim miejscu listy oczekujących w tej dzielnicy na lokal socjalny. – Są w fatalnej sytuacji, ale trzeba tej rodzinie pomóc normalnie funkcjonować. Jestem przekonany, że taka inwestycja zwróci się w postaci zadbanych dzieci i szczęścia w rodzinie – deklaruje Marian Mahor. – Mam nadzieję, że dostaną ten lokal i rozwiąże to większość ich problemów. Brak stałego miejsca zamieszkania bardzo utrudnia pomoc – dodaje pracownik WCPR.

Dajmy im oddech Tomasz Gołąb

– Dość już ostatnio było historii odbierania dzieci z powodu biedy. Ale w przypadku Waldemara Kuczyńskiego i jego rodziny urzędnicy deklarują, że nie mają takich zamiarów. „Rodzina wydolna wychowawczo”, „dzielni, ale wymagają stałej pomocy” – słyszę w Wawrze, Wesołej, na Bielanach, od kuratora, dyrektora szkoły, wiceburmistrza. Wszyscy dostrzegają, że pozbawienie ich władzy rodzicielskiej byłoby ogromną szkodą dla bardzo przywiązanych do nich dzieci. Historia pana Waldemara wyciska łzy i sprawia, że otwiera się przy nim od razu portfel. Trudno mu takiej pokusie się oprzeć i być może korzysta z tego, wykorzystując niewiedzę i brak koordynacji różnych służb, fundacji i ludzi dobrej woli. Choć wszyscy wiedzą, że doraźne pieniądze wszystkiego nie załatwią. Pracownicy OPS rozkładają ręce: bo nie mogą pomóc, jeśli ktoś tak często zmienia miejsce zamieszkania. Ale przecież od bezdomnego trudno oczekiwać stabilizacji. To absurd uzależniać pomoc komuś bez dachu nad głową, od tego, czy będzie ten dach miał. Dlatego niewiele zrobimy, jeśli nie zaczniemy od pokazania im miejsca, gdzie będą mogli pokazać, czy potrafią – nie bez własnego wysiłku – trwać i rozwijać się jako rodzina. Żeby złapali wreszcie oddech.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| POMOC, RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg