Dzielnie maszerują z rodzicami, jadą w wózkach. Dużo dzieci – To specyfika Pielgrzymki Rybnickiej. Odwiedziliśmy Bożenę i Tomka Wardengów z Wodzisławia, których aż czworo dzieci chodzi co roku na Jasną Górę.
Pięcioletni dziś Konrad szedł w Pielgrzymce Rybnickiej już jako trzylatek. No, wtedy właściwie jeszcze jechał w wózku. Rok temu do wózka siadał już rzadziej. A tym razem całą trasę chce pokonać na nogach. Jego 8-letnia siostra Faustyna pójdzie piąty raz, podobnie jak 12-letni brat Tymek i 15-letnia siostra Kasia. Pielgrzymowanie bardzo im się podoba. Zwykle maszerują całą dziecięcą ławą na samym czele grupy 7 – wodzisławskiej.
W dodatku większość trasy pokonają pod opieką samego tylko taty. Mamie w zeszłym roku zdrowie pozwoliło na marsz tylko przez jeden dzień.
– Z czworgiem dzieci na pielgrzymce? To jak rodzice sobie dają radę? Co, tylko jeden rodzic?! – pytają z przerażeniem w głosie ludzie, którzy są umęczeni opieką nad jednym lub dwojgiem dzieci. – Kiedy masz czworo, po prostu musisz być zorganizowany, nie masz innego wyjścia – śmieje się Tomasz. – Nocujemy we wspólnych salach, bo to jest fajne, można pogadać z innymi pielgrzymami. Jak tylko przychodzimy na nocleg, dwoje dzieci biegnie nam zająć miejsca do spania. W tym samym czasie najstarsza córka Kasia zajmuje nam kolejkę do łazienki. Już umyci robimy kolację, a ja jednocześnie kroję kanapki na następny dzień. Spokojnie starcza nam czasu, żeby iść razem na lody czy jakiś deser.
– A rano Tomek i dzieci potrzebują mniej czasu na zebranie się niż wielu dorosłych, którzy idą sami – wtrąca z dumą Bożena, żona Tomasza. Rzeczywiście, rodzina Wardengów już pół godziny po pobudce jest gotowa do drogi, podczas gdy niektórzy maszerujący bez dzieci wstają aż dwie godziny wcześniej. – Ale ja już wieczorem pakuję do plecaków wszystko, co tylko można – wyjaśnia Tomasz. A czy dzieciom w czasie marszu się nie nudzi? – Nie. Podoba im się zwłaszcza chodzenie na samym przedzie. Na przykład Faustyna, kiedy była mniejsza, po jakimś czasie marszu z przodu, jak już się zmęczyła, przychodziła do mnie. Wtedy coś jej opowiadałem albo zadawałem zagadki – wspomina Tomek.
Nie trzymaj kciuków
Bożena pracuje w jastrzębskim Urzędzie Miasta. Tomasz jest jednym z najlepszych nauczycieli w Polsce – jego uczniowie z wodzisławskiego Technikum Budowlanego co roku zdobywają czołowe miejsca w ogólnopolskiej olimpiadzie budowlanej, np. w zeszłym roku zajęli pierwsze trzy miejsca, a w tym – pierwsze, drugie i czwarte. I tak już od 1994 roku...
W internecie można wyszukać wywiad, który z Tomaszem Wardengą przeprowadził kolega ze szkoły. Na pytanie: „Czy możesz zdradzić tajniki sukcesu, że tyle razy z rzędu twoi uczniowie wygrywali?”, Tomek odpowiada w wywiadzie w bardzo odważny sposób: „Wierzyć w Jezusa Chrystusa, bronić życia na każdym etapie, pamiętać o historii własnej i narodu, dbać o język i tradycję, częsta modlitwa, wspólne posiłki, wiara w zwycięstwo, życie w zgodzie z Ewangelią, być patriotą, mieć poczucie humoru”. Tomasz często daje świadectwo, że wierzy w Boga. W uczniach stara się też kształtować dumę z bycia Polakami. Podsuwa im historyczne książki, przeforsował też nadanie szkole imienia rotmistrza Pileckiego, bohaterskiego ochotnika do obozu Auschwitz. Ze swoimi olimpijczykami spotyka się w kółku budowlanym cztery lub pięć razy w tygodniu. I, co ciekawe, na początku każdego spotkania razem z nimi się modli.
– Nie ma przymusu, mogą stać z boku, ale oni sami chcą się modlić. Teraz po raz pierwszy mam w grupie ewangelika, więc staram się wybierać modlitwy, które są dla nas wspólne, np. „Ojcze nasz” – mówi. – Modlitwa to jeden z punktów naszego planu przygotowań. Mówię olimpijczykom: „Trzeba się modlić, to działa!” albo: „Módl się, bo ciężko pracowałeś, zasługujesz na to, żeby twoja praca przyniosła efekt”, „Ja się za was też modlę i jesteście wszyscy obmodleni przez moją żonę”. Raz mi ktoś powiedział, że będzie za nas trzymał kciuki. Ja na to: „Nie trzymej kciuków, bo szkoda twojej ręki, ty się pomódl”. A on: „Faktycznie! To jo za wos porzykom” – śmieje się Tomasz.
W tym roku zmobilizował około 20 swoich uczniów, którzy wybierają się na Pielgrzymkę Rybnicką. Wielu z tych, których zachęcił, zaczyna chodzić regularnie, widuje teraz tam nawet wielu absolwentów wodzisławskiego Zespołu Szkół Technicznych.
Zmęczenie i śmiech
W grupie 7, wodzisławskiej, w której idą Wardengowie, jest bardzo dużo modlitwy i bardzo dużo śmiechu – dzięki poczuciu humoru prowadzących grupę księży. Wardengowie maszerują z konkretnymi intencjami. – O zdrowie, to wiadomo. Ale też żebyśmy nie mieli problemów wychowawczych, żebyśmy dzieci wychowali na dobrych ludzi, a nie na egoistów, którzy używają zła, bo tak im jest wygodnie – mówi.
– W dzisiejszym świecie trudno dobrze wychować dzieci. Jasne, zło było zawsze, zawsze się zdarzały np. porzucenia rodziny, ale dawniej to zło było w społeczeństwie piętnowane. Teraz jest często przedstawiane jako standard. W tym złym otoczeniu trzeba więc dawać dzieciom dużo dobrych propozycji, żeby zrozumiały, że porzucanie rodziny wcale nie jest standardem, że mieszkanie ze sobą przed ślubem nie jest standardem. I na razie, rzeczywiście, poważnych problemów wychowawczych nie mieliśmy. Nasze dzieci w ogóle nie przeklinają, mimo że w szkołach jest to powszechne, córka nie pije, choć też jest to wśród gimnazjalistów częste – mówi Tomasz.
Pielgrzymka to dla Wardengów jedna z takich dobrych propozycji. Jedna, bo kolejne to zaangażowanie prospołeczne i uczestnictwo starszych dzieci w ZHR i Skautach Europy. – Pielgrzymka to taki kamyczek. Nie jakiś wielki głaz, ale na pewno działanie, które przynosi dla naszych dzieci pozytywne skutki – mówi Tomasz.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |