Wreszcie jest! Żeńska gałąź Skautów Europy, czyli harcerstwa katolickiego, dotarła na Górny Śląsk.
A wszystko dzięki Uli Wyżgoł, harcerce Skautów Europy rodem z Jeleniej Góry. W lipcu ta 23-latka wyszła za Adama, programistę z Mikołowa. Właśnie wprowadzili się do małego domku w Zabrzu. Oboje studiowali we Wrocławiu: on skończył tam informatykę, ona jest na piątym roku teologii. Adam przywiózł więc na Górny Śląsk dla siebie żonę, a dla śląskiej młodzieży – instruktorkę Skautów Europy. Adamie, dziękujemy!
Orzeł wyląduje
Dlaczego to taka doskonała dla śląskich katolików wiadomość? Bo Skauci Europy to organizacja, która jest genialną propozycją dla młodych. I to właśnie w naszych czasach, kiedy ludzie, przesiadując przed taflami monitorów, oderwali się od relacji z ludźmi z krwi i kości, od bliskiego kontaktu z naturą oraz od przygody. W skautingu to jest. I najważniejsze: to środowisko żarliwie katolickie. Nastolatkom nieraz przestaje wystarczać religijne świadectwo rodziców. Większe wrażenie robi przykład trochę starszych kolegów i koleżanek, którzy wierzą Bogu. I z którymi można odmówić jutrznię i wspólnie rozważyć fragment Biblii. Skauci – chłopcy już od kilku lat są na Górnym Śląsku. Na obozach, podobnych do tych z harcerstwa przedwojennego, mężnieją i stają się samodzielni, co w czasach dzisiejszego kryzysu męskości samo w sobie jest niezwykłe. Nie było tu jednak dotąd żeńskiej gałęzi Skautów Europy, bo nie mieszkała tu ani jedna instruktorka. Teraz już mieszka. Na ramieniu swojego niebieskiego munduru nosi na razie czarnego orła z białą przepaską, czyli herb Dolnego Śląska. – Chętnie bym już dumnie tu nosiła złotego orła górnośląskiego. Dostałam pozwolenie od szefowej, że mogę go przyszyć, kiedy założę jednostkę. Czyli już 28 września! – zdradza Urszula. Jednostką, którą poprowadzi, będzie Ognisko Młodych Przewodniczek. Przewodniczki to najstarsze dziewczyny w skautingu. Młodsze od nich są harcerki (13–17 lat) i wilczki (7–12 lat). – Żeby zostać przewodniczką, trzeba mieć co najmniej 17 lat. Ale można do nich należeć do śmierci – śmieje się Urszula. – Zapraszam do współpracy nie tylko 17-latki, ale i studentki, dziewczyny w moim wieku i starsze też – wylicza. Kandydatki do skautingu mogą mieszkać daleko od Zabrza, bo i tak będą przez najbliższy rok spotykały się najczęściej na wędrówkach. Np. po Beskidach, ale nie tylko. Na tych wędrówkach przewodniczki wstają o 7.00 rano, a pół godziny później spotykają się na jutrzni. Od 8.00 wspólnie robią śniadanie. Potem ruszają w drogę, na której jest czas na odmówienie Różańca, rozważanie Pisma Świętego i konferencję oraz... bardzo, bardzo dużo śmiechu. – Wędrujemy jak kobiety... Nieco inaczej niż chłopcy ze Skautów Europy. Nie jesteśmy nastawione na wyczyn, ale żeby pobyć z przyrodą i ze sobą. Na budowanie relacji. Np. lubimy sobie po drodze pozwiedzać ciekawe miejsca. Ale to nie znaczy, że na wyczyn jesteśmy zamknięte, bo to zależy od samych dziewczyn. Jeśli się zbiorą takie, które lubią np. żagle, to można którąś z wędrówek zorganizować na żaglach. Albo na nartach. Raz byłam na wędrówce, która miała formę spływu kajakowego – mówi Urszula. – Jesteśmy delikatniejsze od chłopaków, więc nocujemy pod dachem. Ale nie w hotelach, tylko taniej: w szkołach, hostelach, parafiach. Ale jeśli wszystkie dziewczyny w ognisku są takie szalone, że chcą spać pod chmurką, to też można – zdradza.
Precz z zupkami
Jakieś dwie godziny w środku dnia na każdej wędrówce przewodniczki przeznaczają na wspólne gotowanie obiadu. Oczywiście, na ogniu. – To też dla nas czas budowania relacji. To u kobiet bardzo ważne – mówi Ula. – Ale w deszcz albo zimą trudno palić ognisko. Co wtedy? – pytamy. – Jedna z nas przynosi np. puszkę kukurydzy, druga czerwonej fasoli, inne ugotowane ziemniaki, majonez i np. jajko. Składamy to i mamy sałatkę. Bo staramy się na wędrówkach jeść zdrowo, więc zupki chińskie odpadają – śmieje się szefowa przewodniczek. – No i zawsze staramy się jak najwięcej rzeczy robić przy ogniu. Nawet, jeśli jest to sama świeczka, jako symbol – dodaje. Pytamy, dlaczego jednostki katolickich harcerek noszą nazwę ognisk, a najstarsze z nich to przewodniczki. – Te nazwy oddają naszego ducha. Bo to my mamy przewodzić atmosferze w domu rodzinnym – tłumaczy Urszula. A co z młodszymi niż 17-letnie dziewczynami, tymi w wieku dorastania? Przecież one najbardziej potrzebują przykładu starszych koleżanek, takich, które mają coś w głowach i potrafią zarazić swoje otoczenie miłością do Boga. Przyjdzie na to czas. – Już po roku naszych spotkań i wędrówek powinno powstać Ognisko Szefowych. Jeśli to się z łaską Pana Boga uda, młode szefowe założą własne jednostki w tych miejscowościach, w których mieszkają. Jeśli będą z Mikołowa, to w Mikołowie, jeśli z Zabrza – w Zabrzu, jeśli z Rybnika, to w Rybniku – zdradza Urszula.
Kontakt dla kandydatek: Urszula Wyżgoł, tel. 517 471 204, lisieckaula@gmail.com
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |