- Kiedy przeszłam przez bramę poprawczaka, poczułam się, jakby ktoś podciął mi skrzydła. Nie mogłam po prostu pójść sobie, gdzie mam ochotę - mówi Klaudia.
Ognisko Misyjne – ludzie, którym na sercu leży ewangelizacja – 8 listopada odkryli, że misje zaczynają się o wiele bliżej niż w Afryce. Tuż za murem, koło którego przechodzą w drodze do szkoły.
W sercu miasta
Zakład poprawczy w Świdnicy leży w centrum miasta, a jednak niewielu wie, jak wygląda życie za wysokim murem z zasiekami. Klawerianki, s. Magdalena i s. Krystyna, postanowiły, że młodzież, którą animują, mogłaby się tego dowiedzieć. – Gdy dowiedziałem się o możliwości odwiedzenia zakładu poprawczego, byłem bardzo podekscytowany – mówi Mateusz. – Nie wiedziałem, czego się spodziewać. Poprawczak kojarzył mi się z miejscem, w którym odbywają kary chuligani, wandale i buntownicy... Początkowo trochę obawiałem się spotkania z nimi: wprawdzie rówieśnikami, ale z innej bajki – wyznaje szczerze. Przyszli więc – było ich dwanaścioro – liczba w sam raz ze względu na okoliczności.
Jestem z tobą
Głównym punktem spotkania była Msza św. w oratorium ośrodka. - To była chyba najgłębsza modlitwa, w jakiej brałam udział do tej pory - mówi Klaudia. - Podczas Mszy nie zastanawiałam się, kim są tamci, nie dzieliłam zebranych na tych, co za chwilę wyjdą, i tych, co zostaną. Bo prostu byliśmy tam wszyscy razem. Równi wobec siebie i Boga. Poruszyło mnie także wrażenie intymności, jaka tam zapanowała. Tak, jakbyśmy zawarli duchowy układ o wzajemnym wsparciu: „Choć nie rozmawiam z tobą, to z tobą jestem” - dodaje.
Oratorium, którego wystrój jest dziełem wychowanków, zrobiło na gościach mocne wrażenie. Ciemne kolory ścian, krwawy ślad drogi krzyżowej, a jednak w tym wszystkim także światło, słowa, znaki i symbole nadziei. – Myślę, że kaplica jest odzwierciedleniem emocji i uczuć, jakie przeżywają mieszkańcy ośrodka – zauważa Joanna. – Widać też pracę, jaką chłopaki włożyły w wykonanie dekoracji, należy im się za to szacun.
Po powrocie do domu
– Dziękuję Bogu za to, że moi rodzice obdarzyli mnie tak wielką miłością – podsumowuje wizytę Aleksandra. Mateusz uważa podobnie: – Zrozumiałem, że dom, rodzina, rodzeństwo, miłość, którą otrzymujemy od naszych najbliższych, są bezcenne. Ja i moi znajomi mamy to wszystko na co dzień, więc często tego nie cenimy. Dzisiaj, gdy poznałem chłopaków z zakładu, przychodzi mi na myśl tylko jedno słowo, które chciałbym przekazać moim bliskim: dziękuję – mówi. A Klaudia dodaje: – Gdy po powrocie usiadłam w miękkim fotelu z książką, pomyślałam, że chłopcy nie mają takich możliwości. Kiedy sięgnęłam po ciepłe bułeczki, pomyślałam, że oni raczej ich nie jedzą. Kiedy popatrzyłam na swoje życie, pomyślałam, że mam bardzo dużo szczęścia.
Chcę wrócić!
Bardzo trudną lekcję odebrali młodzi z ogniska misyjnego. Okazało się bowiem, że życie nie musi ich wcale rozpieszczać, że to, co do niedawna urastało do rangi katastrofy, dzisiaj wydaje się o wiele mniej poważne. Przede wszystkim jednak... – Przekonałam się, że wychowankowie z poprawczaka są tacy jak ja. Oddychają, piją, jedzą, popełniają błędy, grzeszą, uczą się, wracają, odchodzą, czasami się śmieją. Jak ja – mówi otwarcie Klaudia. Wtóruje jej Mateusz: – Dotychczas uważałem takich chłopaków za ludzi, którzy nie mają uczuć, zahamowań i wartości. Dzisiaj, siedząc naprzeciwko moich rówieśników, patrząc im w oczy, wiem, że tylko udają, iż sfera uczuć ich nie dotyczy. Jestem przekonany, że gdy wieczorem siadają w swoich pokojach, myślą z czułością o ludziach, których kochają, za którymi tęsknią. Było warto – dlatego wrócą tam głosić z pokorą Dobrą Nowinę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Praktyka ta m.in skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji.