Pierwsze symptomy zwykle są bagatelizowane, niestety także przez lekarzy. Tymczasem im szybciej postawiona zostanie diagnoza, tym większe są szanse, że autyzm nie będzie wyrokiem dla dziecka.
O problemach osób dotkniętych tym zaburzeniem oraz o współczesnych metodach diagnozy i terapii rozmawiano podczas konferencji w Koszalinie.
Dać szansę
Autystyka wyobrażamy sobie na wzór filmowego Rain Mana, wyalienowanego geniusza, albo całkowicie zamkniętego w sobie, żyjącego we własnym, szczelnie zamkniętym świecie człowieka, do którego nie ma żadnego dostępu. Bez kontaktu wzrokowego, bez jakiejkolwiek interakcji, odbierającego nawet najlżejszy dotyk jako sprawiający ból. – Mówi się, że jeżeli widziałeś jednego autystyka, to znaczy, że… widziałeś jednego autystyka. Każde dziecko z autyzmem jest inne i musi być traktowane indywidualnie, zarówno podczas diagnozy, jak i terapii. Dlatego to takie trudne – przyznaje Piotr Tomankiewicz, prezes Fundacji „Nowa Nadzieja” z Kalisza, a prywatnie tata 11-letniego Marcinka dotkniętego autyzmem.
W Koszalinie dzielił się swoimi doświadczeniami w walce o zdrowie syna. Pokazując filmy dokumentujące pracę z Marcinem, udowadnia, że dzieci z autyzmem mają szansę na normalne życie. – Tego nie da się szybko wyleczyć, podając odpowiednie leki. Sprawa jest skomplikowana i wymaga lat pracy, ale trzeba dać dzieciom szansę. Najważniejsza jest jak najwcześniejsza diagnoza. Widzimy to po maluszkach, dwulatkach, a nawet młodszych, które do nas trafiają i robią spektakularne postępy – mówi.
Drobiazgi ignorowane
– My bagatelizowaliśmy pierwsze objawy. Że nie mówi? Jaki problem, ja też zaczęłam mówić w wieku trzech lat. Że bawi się samo? No tylko pozazdrościć takiego grzecznego, nieabsorbującego dziecka. Że jak się bawi, to po prostu ustawia wszystko w rządku? Lubi porządek. I tak dalej. Lekarze też sprawdzają, czy dziecko widzi, czy słyszy, i stawiają pieczątkę – przyznaje Karolina Jakiel, mama pięcioletniej Elizy. Dopiero logopeda, do której trafili z niemówiącą trzylatką, po godzinnej obserwacji powiedziała, że widzi większy problem.
– Przejście przez służbę zdrowia jest drogą przez mękę. Kiedy już z orzeczeniem pojechaliśmy do poradni, usłyszeliśmy, że na terapię dzieci czekają rok lub dwa w kolejce – mówi pani Karolina. Po dwuletniej terapii już widać wyraźne postępy. – Eliza trafiła do wspaniałego przedszkola w Połczynie-Zdroju, które stanęło na wysokości zadania. Nie jest integracyjne, moja córeczka jest jedynym dzieckiem z autyzmem, ale nawet na tę konferencję przyjechały trzy panie z przedszkola, żeby dowiedzieć się jeszcze więcej o tym zaburzeniu i lepiej pracować – pani Karolina nie może się nachwalić połczyńskiej placówki.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |