Do punktu informacyjnego w Urzędzie Miasta można dotrzeć stosunkowo łatwo. Znacznie trudniej jest ze sklepami. Sprawdziłem na własnej skórze.
Eksperyment zaproponowała firma Akson, dystrybutor sprzętu ortopedycznego i rehabilitacyjnego, która udostępniła dziennikarzom tzw. wózki aktywne (przeznaczone do samodzielnej jazdy, w czasie której przeszkody pokonuje się, balansując ciałem i podnosząc przednie koła wózka). W akcji, która odbyła się w 5 miastach Polski, wzięło udział w sumie 24 dziennikarzy. – Zwrócili oni uwagę przede wszystkim na bariery architektoniczne: brak podjazdów, kostkę brukową, krawężniki, schody – wylicza Karolina Hamer, niepełnosprawna pływaczka (16 razy stawała na podium mistrzostw świata i Europy), która udzielała dziennikarzom wstępnych porad. – Uczestnicy akcji podkreślali jednak wielką życzliwość osób chętnych do udzielenia pomocy. Jak prezentuje się Kraków widziany z perspektywy osoby jadącej na wózku inwalidzkim?
Jazda pod wiatr
Na pierwsze wrażenie samo miasto nie miało wielkiego wpływu. Przede wszystkim – mogę zabrać ze sobą tylko tyle, ile uda mi się ułożyć na kolanach (tak, żebym jeszcze mógł się poruszać). Po drugie – strasznie marzną mi nogi (pracuje górna część ciała, a więc zupełnie inaczej niż na co dzień). A po trzecie – marsz pod wiatr to bułka z masłem wobec przejazdu wózkiem w tych samych warunkach. A pogoda tego dnia nas nie rozpieszczała. Zapewne część obserwacji to efekt braku doświadczenia, ale tuż po wyruszeniu z Małego Rynku pojawiły się kolejne wnioski. Podłoże. Zwykle nie zwracamy uwagi na to, po czym chodzimy. Może poza kawałkiem Rynku wokół kościoła Mariackiego, wyłożonym białymi kamieniami, które zimą robią się ekstremalnie śliskie i które każdy, kto choć raz tam „lądował”, omija szerokim łukiem. Jadąc na wózku, czułem każdą kostkę bruku i każdą nierówność, musiałem omijać każdą dziurę, cieszyłem się z każdego „gładkiego” kawałka – z asfaltu albo po prostu większych płytek. Problemem okazało się także nachylenie części Rynku. Ciągłe znoszenie w prawo i droga zygzakiem, coraz dłuższa.
Na uczelnię i do urzędu
Najtrudniejszy był wjazd na pierwszy krawężnik. Po kilku próbach się udało i z kolejnymi szło już łatwiej. Okrążenie Śródmieścia – częściowo płytą Rynku Głównego, trochę dochodzącymi do niego ulicami, a po części także Plantami – nie stanowiło większego problemu. W jednym tylko momencie, omijając sterczące na wszystkie strony płyty chodnikowe, musiałem zjechać na ulicę. Poza tym poszło dobrze. Z próbami wjazdu do konkretnych budynków było już różnie. Niektóre mile zaskakiwały, jak np. Wydział Polonistyki UJ. Co prawda, położony jest on przy wyłożonej wyjątkowo niewygodnym brukiem ul. Gołębiej, a do środka prowadzą ciężkie drzwi, ale tuż obok nich znajduje się dzwonek (wyraźnie oznaczony i umieszczony na wysokości wózka), pozwalający poprosić o pomoc. Byłem tam wiele razy, ale – przyznaję – wcześniej go nie zauważyłem. Dobrze wypada także Urząd Miasta przy pl. Wszystkich Świętych. Kładka ułatwiająca wjazd na krawężnik nie jest może zbyt estetyczna, ale działa. Drzwi pomógł otworzyć ktoś wychodzący akurat z Magistratu, a w środku to już prawdziwy luksus. Na trasie dojazdu do działu informacji, czyli punktu strategicznego dla każdego interesanta, nie ma progów, a drzwi otwierają się automatycznie. Duży plus! W centrum zdecydowanie najtrudniej znaleźć możliwy do pokonania na wózku wjazd do sklepu. Zwykle dostępu do nich bronią schody, wysokie progi i wąskie drzwi.
Dobre chęci
Czasem niewiele wystarczy, by popsuć dobre rozwiązanie. Sprawdzając dostępność kościołów dla niepełnosprawnych, wybrałem bazylikę oo. dominikanów. Po kilku chwilach udało mi się wypatrzyć podjazd (a właściwie – zjazd) dla wózków. Wygodny, z poręczami po bokach, ale prowadzący do... zamkniętych drzwi. Cała droga na marne. Prawdziwy absurd czekał jednak już po powrocie na Mały Rynek. Do kamienic położonych wzdłuż jednego z jego boków wchodzi się z nieco wyższego niż sama płyta Rynku tarasu. Na dodatek o ile Rynek jest pochyły, o tyle taras ma po prostu kilka poziomów. Nie byłoby w tym nic złego (kolejne poziomy tarasu łączą podjazdy dla wózków), gdyby nie jeden, drobny szczegół. Brakuje podjazdu przy ostatniej części tarasu, przez co wjechać na niego można tylko z jednego rogu Rynku. Wjazd z ul. Siennej od strony Plant uniemożliwiają trzy dość wysokie stopnie. Zwykle ich przeskoczenie zajmuje dwie, może trzy sekundy. Żeby dostać się na górę na wózku, trzeba przejechać wzdłuż całego Małego Rynku, a następnie zjechać z powrotem, już tarasem. Trwa to ponad trzy minuty, czyli jakieś... 60 razy dłużej. W tym konkretnym przypadku widać, że pomyślano o osobach na wózkach, choć przegapiono istotny szczegół. Jednak wiele budynków – taki już urok stolicy Małopolski – powstało, gdy o ułatwieniach dla niepełnosprawnych nawet nie myślano. Wysoko zamontowane klamki, ciężkie drzwi prowadzące do wielu instytucji – to wszystko łatwo pokonać, gdy znajdzie się ktoś, kto naciśnie klamkę, przytrzyma na moment drzwi. – Nie wiesz, jak pomóc osobie niepełnosprawnej? Zapytaj, czy i w jaki sposób możesz pomóc. Z taką łatwością, jakbyś pytał o godzinę – podpowiada K. Hamer.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |