Co zrobić, by praca w domu nie nużyła, a dzieci były prawdziwą radością? Spotykać się, dyskutować i uczyć. Oraz... jeść ciastka.
W korytarzu w równym rządku stoją wózki. Gondolki, spacerówki, parasolki. Do wyboru, do koloru. A dzieci, gdy tylko z wózka wyskoczą, pędzą (lub pełzną) do salki zabaw. Czeka je tam nie tylko góra zabawek, ale i miła pani, która przypilnuje, zbuduje dom z klocków, a może nawet pobawi się w kółko graniaste.
Tymczasem mamy dzieci są tuż obok. W sali dla mam. W półkolu ustawiają krzesła, a z toreb i torebek wyjmują wiktuały. Ciastka i ciasteczka, herbatę, kawę. Bo gdy się spotyka kilkadziesiąt matek, koleżanek, w różnym wieku, z różnych środowisk, nie tylko poważna rozmowa jest ważna. Nie tylko wspólna nauka. Dobra atmosfera i przyjemność bycia razem to podstawa. I właśnie w ten przyjazny sposób mamy dzieciom chcą zmieniać świat.
Koleżanki z przedszkola
Anna Szpindler, Aldona Piekarska i Ewa Wyżewska. Pierwsza, Anna, wieloletnia harcerka ZHR, obecnie mama czwórki dzieci. Żywiołowa, ambitna, typ działaczki społecznej z nietuzinkowymi pomysłami. Druga, Aldona, konkretna, wyważona, z dystansem. Pasjonuje się fotografią. Wychowuje trójkę dzieci. Typ: działaczka społeczna, umiejąca mądrze słuchać. I trzecia, Ewa, również mama czwórki dzieci (najstarsze z nich uczy w domu metodą homeschoolingu). Pasjonatka książek. Wraz z mężem planuje otwarcie „kawiarnio-księgarni”. Typ społecznika wrażliwca, otwartego na potrzeby innych.
Trzy kobiety, trzy wrażliwości, trzy spojrzenia na świat. A efekt jeden: inicjatywa, która nie tylko wspiera matki, ale pozwala im poszerzać horyzonty, uczyć się.
– Chcemy się rozwijać, nie zwijać! A poznałyśmy się w... przedszkolu – śmieją się.
– Oczywiście nie w przedszkolu z naszego dzieciństwa – uzupełnia Anna. – Poznałyśmy się w przedszkolu naszych dzieci. Zaprzyjaźniłyśmy się. Okazało się, że dużo nas łączy. Wszystkie mieszkamy w Otwocku, wszystkie zajmujemy się głównie pracą w domu i wychowywaniem dzieci. Wielokrotnie rozmawiałyśmy, że warto byłoby stworzyć miejsce, w którym matki małych dzieci mogłyby się spotkać, wymienić doświadczeniami, a być może – czegoś pożytecznego nauczyć.
Ale mijały miesiące, nawet lata. I dobre chęci w kobiecy czyn się nie zamieniały.
– Tymczasem ja osobiście, wraz z pojawianiem się kolejnych dzieci, zaczęłam odczuwać znużenie. Czasem miałam po prostu dość siedzenia w domu i związanej z tym rutyny – wspomina Anna. – Bo chociaż dzieci są wspaniałe, a praca w domu bardzo ważna, każda mama potrzebuje zmiany: wyjścia z czterech ścian, zrobienia czegoś dla siebie.
– I dla innych – dodają (jednogłośnie) Aldona i Ewa.
– Ano właśnie. Doszło do tego, że w rozmowie ze znajomym księdzem za każdym razem powtarzałam, że czuję się zmęczona, że mam dość. I że... coś bym zmieniła i zrobiła.
Aż ksiądz w końcu nie wytrzymał i huknął: „No to zamiast jęczeć, w końcu coś zrób”.
Nie takie znowu „coś”
Jeden telefon do Aldony i Ewy: „Robimy inicjatywę dla mam? Teraz, szybko, bez oglądania się na innych i bez zwlekania? Robimy!”. Tak po prostu.
I sprawy potoczyły się niemal błyskawicznie. Tylko matki, zaprawione w codziennych bojach, tak działać potrafią. Cel: stworzenie miejsca przyjaznego dla matek i dzieci. Miejsca, w którym można wymieniać się doświadczeniami na temat rodzicielstwa, macierzyństwa, ale i pracy zawodowej, wychowywania dzieci itd. Środki: trzeba znaleźć lokum. Jak najszybciej.
– Ponieważ dwie z nas to parafianki kościoła św. Wincentego à Paulo w Otwocku, pomyślałyśmy, że to naturalne miejsce. Bo blisko i swojsko. Jednocześnie troszkę bałyśmy się, czy po prostu znajdzie się tam dla nas miejsce. Dla nas i dla wszystkich pań oraz ich dzieci, z którymi będą przychodzić na spotkania – mówi Aldona.
– Tym bardziej że przecież nie jesteśmy grupą modlitewną – dodaje Ewa.
Rozmowa z proboszczem. I pozytywne zaskoczenie. Proboszcz nie tylko inicjatywę poparł, ale nawet salki odnowił, by dzieciaki miały dobre warunki do pełzania (biegania). A mamy w przyjemnej aurze, po części oficjalnej, mogły wypić kawę.
– Dotarło wtedy do nas, że trzeba przestać się bać. Że jak ma się dobry, Boży pomysł, to po prostu trzeba zacząć go realizować. Trzeba działać, iść do przodu, a nie cofać się i bać własnego cienia. Wtedy Ktoś z pewnością pomoże i pobłogosławi – mówi Ewa. – Przecież to wcale nie jest nasze dzieło. My jesteśmy tylko narzędziami.
„Narzędzia” w działaniu
Więc od kilku miesięcy każdy tydzień „narzędzi” wygląda podobnie. Prócz oczywiście zwykłych matczynych obowiązków: dowożenia dzieci do szkoły, zajęć dodatkowych, uczenia w domu, wspólnego odrabiania lekcji, gotowania, sprzątania itd., każdy środowy poranek zarezerwowany jest na potrzeby klubu. Bo co tydzień, właśnie w środku tygodnia, odbywają się spotkania grupy kobiet „Mamy dzieci – inicjatywa rodziców”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
To wynik badania z udziałem ponad 8 tys. młodych ochotników.