Wielu młodych ludzi mówi: „lubię pomagać”. Jednak nie każdy wie, jak się do tego zabrać. Listopadowe szkolenie SKC uczyło, jak pomagać w nieszczęśliwych wypadkach.
Południe. Plac oczyszczalni ścieków w Sianowie. Pan Tadeusz zmierza w stronę hali. Nagle osuwa się na beton – jeden z kolegów dzwoni po karetkę, drugi jest już przy Tadeuszu. Wołają mnie, dopadam do nich. Tadeusz nie oddycha. Nie wyczuwamy pulsu. Zaczynam uciskać klatkę piersiową, kolega robi sztuczne oddychanie. „Tadeusz!” – krzyczymy. „Słyszysz nas czy nie?” Leży, nie reaguje – relacjonuje konserwator Kazimierz Grzywacz.
Charytatywni inaczej
Wieczorem tego samego dnia w ośrodku rekolekcyjnym w Podczelu koło Kołobrzegu odbywają się warsztaty szkolnych kół Caritas. Młodzi wolontariusze uczą się, jak pomagać. Stanęli przed nimi ratownicy medyczni, wyjęli fantom człowieka i zaczęli pokazywać, jak należy reanimować nieprzytomnego. Koordynatorka SKC Agnieszka Kukiełka zaproponowała młodym naukę pierwszej pomocy medycznej. Martyna Marszałek z Dźwirzyna jest zaskoczona tematem. – Trochę szok, bo zazwyczaj w kole Caritas nasza pomoc wygląda inaczej, ale… nigdy nie wiadomo, kiedy takie umiejętności mogą się przydać. Nieszczęśliwy wypadek może się zdarzyć wszędzie: w szkole, na ulicy, w domu – powiedziała Martyna.
– A my wtedy będziemy przygotowani. – Pomoc charytatywna to nie tylko rozdawanie mąki, dżemu, odzieży. Pokazujemy Caritas w pełnym wymiarze. Chcemy założyć ochotniczą grupę ratowników medycznych. Jest to jednocześnie pożyteczna propozycja dla uczniów szkół średnich, którzy niebawem będą wybierać kierunki studiów. Może dzięki temu wybiorą się na ratownictwo medyczne lub pielęgniarstwo? – powiedział ks. Tomasz Roda, dyrektor diecezjalnej Caritas.
Trzecia próba
– Podchodzimy po raz drugi do sztucznego oddychania. Tadeusz zaczyna sinieć. Oblatuje mnie strach. Powtarzamy raz jeszcze i łapie oddech. Kamień z serca. Okrywamy go. Po kilku minutach słychać nadjeżdżającą karetkę. Wysiadają lekarze, mierzą mu puls. „Słaby”, mówią. Przekazujemy im dokumenty Tadeusza. Rzucają na odchodne jakiś żart, chyba po to, żeby rozładować nasze napięcie. Jak oceniają naszą pomoc, nie wiem, ale uśmiechają się do nas: przecież żyje człowiek – mówi K. Grzywacz.
Caritas uczy młodych pomagania, ponieważ niektórzy nie wynieśli tego nawyku z domu. – Ratownicy uczą nas, jak zareagować na człowieka leżącego na ulicy. Nie możemy usprawiedliwiać się: „Eee, to pewnie jakiś menel”. To przecież człowiek. Trzeba podejść, sprawdzić, pomóc lub wezwać pomoc – mówi Martyna. Sama jest w SKC od siedmiu lat, czyli od szkoły podstawowej. Przez ten czas podejmowała z katechetką i kolegami z koła wiele akcji. I wciąż jeszcze uczy się, że można pomagać w inny, nowy sposób. Pierwszego dnia warsztatów, słuchając konferencji na temat empatii, uczyła się wczuwać w emocje i potrzeby drugiego człowieka. Wieczorem, oglądając film „Chce się żyć” – patrzeć na pragnienia i obawy osoby niepełnosprawnej.
Ruszaj bez lęku
– Znam zasady pierwszej pomocy ze szkoleń BHP, Ochotniczej Straży Pożarnej, ale to była moja pierwsza akcja na żywo. Był lęk. Ludzie też się boją, że zrobią krzywdę. Jednak lepiej nieudolnie przeprowadzić reanimację, niż nie zrobić nic. Brat zmarł w czerwcu na zawał. Nikt nic nie zrobił. Gdy przyjechali lekarze, pracownicy stali wokół niego bezradni. Kiedy więc robiłem Tadeuszowi masaż serca, to jakbym widział brata. Był młodszy ode mnie o 10 lat… – wspomina K. Grzywacz. W Podczelu gimnazjaliści i uczniowie szkół średnich uczą się, jak nie panikować. Tematy są konkretne: układanie poszkodowanego w pozycji bocznej, zabezpieczenie złamań, opatrywanie ran i oparzeń, postępowanie w przypadku omdleń i nieprzytomności, reanimacja. Artur Lica z Grzmiącej nie po raz pierwszy przechodzi takie szkolenie. – To dobrze, że przy różnych okazjach to ćwiczymy, dzięki temu czuję się w tym coraz pewniej. Myślę, że po tylu próbach umiałbym pomóc nawet komuś poszkodowanemu w wypadku samochodowym – powiedział Artur.
To właśnie ten czyn
Wolontariusze Caritas w Podczelu modlili się wspólnie, czuwali przed Najświętszym Sakramentem, przystępowali do sakramentu pojednania, rozmawiali o wierze. – Mamy kochać ludzi nie tylko słowem, ale też czynem. Ktoś zapyta: o jaki czyn chodzi? Jeśli pomagasz osobie nieprzytomnej, to jest właśnie ten czyn, to jest głoszenie Ewangelii – powiedział duszpasterz ks. Zbigniew Woźniak. Akcje charytatywne są dobrym sposobem na aktywizację młodzieży. – Regularnie przywożę na warsztaty młodzież z Lipia. Na początku myślą, że są tu dla siebie, że podnoszą swoje kwalifikacje. Ale po powrocie do domu widzę tę iskrę, która w nich się rozpala, i widzę, jak to pomaga w późniejszej pracy w parafii – powiedziała s. Joanna ze Wspólnoty Dzieci Łaski Bożej. Kazimierz Grzywacz nie czuje się bohaterem, jedyne, co może powiedzieć, to to, że starał się pomóc najlepiej jak potrafił. – Jestem strażakiem. Na sztandarze mamy wyszyte: „Bogu na chwałę, ludziom na ratunek”. Tego się trzymam. To Ten, co nad nami czuwał, wtedy nam pomagał. Dał siłę, żeby tyle ucisnąć Tadeusza, ile trzeba – mówi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |