O czekaniu na ukochanych, które niejedno ma imię, z Jackiem Pulikowskim rozmawia ks. Wojciech Parfianowicz.
Ks. Wojciech Parfianowicz: Nasza diecezja przoduje w liczbie rozwodów i tzw. eurosierot. Bezrobocie zmusza wielu ludzi, szczególnie ojców, do wyjazdu z domu za pracą. Jest wiele rodzin, w których wszyscy, zamiast być ze sobą, ciągle na siebie czekają.
Jacek Pulikowski: Budowanie więzi to warunek szczęścia. Człowiek jest stworzony do więzi, najpierw z Bogiem, a potem z drugim człowiekiem. Środowiskiem ku temu jest rodzina. Zaburzenie tych więzi na jakimkolwiek poziomie: mąż–żona, małżonkowie–dzieci, burzy poczucie szczęścia. Brak fizycznej obecności uniemożliwia budowanie relacji. Czyli ludzie, którzy nie są ze sobą, gonią za nie zawsze niezbędnymi do życia rzeczami, skazują się na to, że nie będą szczęśliwi, bo nie zbudują więzi.
Problem w tym, że czasami wyjazd za pracą jest konieczny.
– Pytanie, czy rzeczywiście chodzi o przeżycie, czy po prostu o życie wygodniejsze. Czasami lepiej, żeby dzieci chodziły w ciuchach z second-handu, ale żeby się w życiu nie pogubiły. Tak czy inaczej, w harmonijnym wychowaniu kluczową kwestią jest nawiązanie więzi z ojcem, bo z matką ta więź jest bardziej naturalna. Obiektywne amerykańskie badania wskazują, że dzieci, które mają ojca, ale jest on dysfunkcyjny, albo fizycznie nieobecny, gubią się, czyli wchodzą np. w narkotyki, sekty czy przedwczesny seks o 60 proc. częściej.
Ale czy ojca, którego w domu nie ma, bo zaharowuje się na śmierć dla rodziny, można zaliczyć do tych złych?
– Ojciec musi być blisko, musi przytulić, pogłaskać, pocałować...
A przysyłać pieniędzy nie musi?
– Nie wystarczy, że ojciec jest przyzwoitym człowiekiem. To już sporo, ale ten przyzwoity człowiek musi być zdolny do zbudowania więzi. My mężczyźni mamy tę trudność, że nie widzimy wprost wartości więzi tak, jak widzi ją kobieta. Nam się wydaje, że wystarczające jest skuteczne załatwianie spraw, tzn. żeby dzieci wyżywić, załatwić im szkołę, wszystko opłacić. Nie zauważamy, że ważniejsze od tych – też istotnych – rzeczy jest jednak poczucie więzi. Dopiero takiego ojca, który nie tylko jest dobry, ale który też po prostu jest, dziecko chce naśladować. Nie ma tworzenia więzi bez czasu i obecności.
Czasami problemem nie jest fizyczna nieobecność, ale po prostu brak spędzania czasu ze sobą.
– Przeciętny ojciec w Polsce spędza z dzieckiem kilka minut dziennie. Ten sam ojciec poświęca na telewizję i komputer ponad 4 godziny dziennie. Według kryterium kard. Wyszyńskiego, który mawiał, że „czas to miłość”, przeciętny ojciec kilkadziesiąt razy bardziej kocha telewizor i komputer od swoich dzieci.
Zawsze można telewizję pooglądać razem, choć nie zawsze wspólne patrzenie w ekran w tym samym czasie to już bycie razem.
– Każde spędzanie czasu ze sobą, jakoś buduje więź, tylko jeden sposób jest lepszy, a inny gorszy. Oglądanie razem małowartościowego filmu to, owszem wspólne, ale jednak uczestniczenie w głupocie. Wiele to nie daje. Bardzo ważny jest wymiar religijny. Po 30 latach pracy w poradni mogę powiedzieć, że te pary, które wspólnie modlą się i chodzą do kościoła, rozchodzą się znacznie rzadziej. Jeśli idziemy w niedzielę razem na Mszę św. zamiast na zakupy do galerii, przyniesie to na pewno dobre owoce.
Czyli miłość rodzinna, która staje się ciągłym czekaniem na siebie, jest realnie zagrożona. Są jednak sytuacje, w których zbudowanie pięknej rodziny wymaga właśnie poczekania. Dlaczego ze współżyciem warto zaczekać do ślubu?
– Jest wiele argumentów, mających źródło nie w wierze, ale w zdrowym rozsądku i psychologii. Pokutuje mit, że wcześniejsze współżycie pozwala lepiej się poznać. Jest zupełnie odwrotnie. Seks uruchamia bardzo silne emocje, które blokują możliwość i chęć wzajemnego poznawania się – szczególnie stron negatywnych. Po prostu złe strony człowieka nie pasują nam do bajki, w której bierzemy udział. Seks nakłada różowe okulary i nic nie widać takim, jakim jest. Po rozpoczęciu współżycia zaczyna się pseudo poznawanie się, a po jakimś czasie, niestety czasami już po ślubie, okulary spadają i pewne rzeczy zaczynają do nas dochodzić... za późno.
To co mają zrobić rodzice, których dziecko już z kimś mieszka i ma zamiar przyjechać z to osobą do domu na święta?
– Powinni jasno postawić sprawę: „w naszym domu nie będziecie cudzołożyć”. Dzisiaj rodzice w źle rozumianej dobroci często nawet finansują cudzołóstwo swoich dzieci. Nie rozumieją, jakie potworne skutki ma to dla nich. Serce czasami boli, ale trzeba jasno postawić sprawę. Oczywiście nie chodzi o zrywanie kontaktów z dziećmi, czy o to, żeby ta druga osoba nie mogła z córką czy synem przyjechać w odwiedziny. Trzeba jednak jasno wyrazić swój brak akceptacji dla takiego stanu rzeczy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Praktyka ta m.in skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji.