– Boję się, zawsze się boję. Pewnie dzięki strachowi nie przekraczam granicy, której przekroczyć nie można, choć często się do niej zbliżam – mówi Piotr Tomala.
80 metrów na godzinę
Z namiotu wyszli o 22.30 a ok. 5 rano dotarli na przełęcz Broad. Dojście z przełęczy na szczyt zabrało im ponad cztery godziny. – Przy tych wysokościach odpoczynek robi się co kilka kroków – tłumaczy Tomala. – Przyzwoitym tempem jest zdobywanie 80–100 m w ciągu godziny – dodaje. Choć sukces został osiągnięty, na polską ekipę czekały jeszcze nieprzyjemne niespodzianki. – W nocy, po ataku szczytu, nagle dostaliśmy informację z bazy, że 300 m powyżej naszego obozu nr 3 znajduje się Tajawańczyk z innej wyprawy i bardzo źle się czuje. Potrzebna była natychmiastowa pomoc – relacjonuje Piotr. Czwórka Polaków, która zdążyła już chwilę odpocząć, wyruszyła na kilkugodzinną wyprawę ratunkową. – Dwóch moich kolegów niestety musiało zawrócić, bo sami źle się poczuli – opowiada Tomala. Do Tajwańczyka dotarli Mariusz Grudzień i Grzegorz Bielejec. Butla z tlenem, którą polscy wspinacze wnieśli na górę, okazała się zbawienna. Tajwańczyk po jakimś czasie mógł sam zejść niżej. Pomocy następnego ranka potrzebował jednak także polski uczestnik wyprawy. – Krzysiek Stasiek, który dzień wcześniej podjął akcję ratunkową, sam rano nie mógł utrzymać równowagi i miał problemy z oddychaniem. Wymagał podania tlenu i leków. Takie sytuacje są bardzo niebezpieczne – wyjaśnia Piotr. Gdy mężczyzna poczuł się lepiej, przy asekuracji Tomali przez dziewięć godzin mógł w miarę bezpiecznie schodzić w dół do bazy.
Ambicje do kieszeni
Broad Peak był drugim zdobytym przez Piotra Tomalę ośmiotysięcznikiem, choć na szczyty liczące powyżej 8 tys. wspinał się już pięć razy. – W 2010 r. próbowałem wejść na Nanga Parbat. Nie udało się – opowiada. W 2011 Piotr wspiął się na Czo Oyu w Tybecie, a rok później musiał wycofać się z Manaslu. – Tam była tragiczna pogoda. W ciągu miesiąca spadło 6 metrów śniegu – wyjaśnia. Próbował wejść także na Dhaulagiri, ale i tu się nie udało. – Czasami tak jest – mówi. – Trzeba schować swoje ambicje, by móc z wyprawy wrócić bezpiecznie.
Już wkrótce Piotr Tomala wyjeżdża w Tatry, by znowu się szkolić i przygotowywać do kolejnej wyprawy. – Cel nadrzędny Polskiego Himalaizmu Zimowego, czyli wejście na niezdobyte jeszcze ośmiotysięczniki zimą, nie został w pełni osiągnięty – podkreśla. – Ciągle czekają Nanga Parbat i K2. Na ten ostatni jeszcze się nie wspinałem – zaznacza z uśmiechem. – Wszystko wskazuje na to, że w tym roku zimą zostanie zorganizowana wyprawa narodowa. Nigdy nie byłem w Himalajach czy Karakorum w zimie i bardzo chciałbym spróbować – mówi lubelski himalaista. – Uważam, że moje kwalifikacje pozwalają na to, bym mógł realnie myśleć, że się na ten wyjazd załapię.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |