– To opowieść o odwadze, miłości, nadziei i życiu. O bohaterskich wyborach zwykłych kobiet i męstwie, które pokonuje lęk i daje siłę do podjęcia decyzji w zmaganiach o bezbronne życie dziecka i własne zdrowie – tłumaczy Marta Dzbeńska-Karpińska.
Autorka wystawy i książki dotarła do 29 kobiet, które stanęły w swoim życiu przed ważną i trudną decyzją, gdy los, a często także i ludzie postawił im na dwu szalach skrajne decyzje: ich zdrowie i życie albo życie dziecka. One podjęły walkę, aby wygrać całą batalię, by pokonać chorobę i stać się szczęśliwymi mamami. Jednak z różnych powodów w książce i na wystawie znalazły się tylko 22 matki i ich historie. – To nie jest jakaś lista bohaterek. To litania zwyczajnych, kochających życie kobiet – dodaje Marta Dzbeńska-Karpińska.
Zwyciężyły
Czytając poszczególne historie i oglądając zdjęcia uśmiechniętych kobiet tulących swoje dzieci, trudno się nie wzruszyć. – Nie jest prosto w mediach spotkać takie historie. Dziś mówi się tylko o feminizmie, wyzwoleniu i konieczności samorealizacji kobiet. Te przypadki pokazują, że nie ma nic piękniejszego dla kobiety, jak być szczęśliwą mamą. Tę wystawę polecam tym wszystkim paniom, które zabiegane, zapominają o tym, co stanowi istotę ich kobiecości – komentuje Elżbieta, studentka stalowowolskiego wydziału KUL. Opisane historie sama autorka dzieli na dwie zasadnicze grupy.
– Jedna grupa pokazuje przypadki kobiet cierpiących na różne choroby lub niepełnosprawnych, które podjęły ryzyko związane z ciążą i porodem, bo tak silne było w nich pragnienie macierzyństwa. Druga obejmuje historie kobiet, które urodziły z narażeniem życia lub zdrowia, bo podczas ciąży wykryto rozwijającą się chorobę, albo zaszły w nieplanowaną ciążę mimo wyraźnych przeciwwskazań, jednak zdecydowały się walczyć o życie zarówno własne, jak i dziecka. Los albo raczej Pan Bóg chciał, by wyszły zwycięsko z podjętej walki – wyjaśnia pani Marta. W swoim projekcie nie stawiała granic odnośnie do wiary i zaangażowania w życie religijne.
– To, co łączyło moje bohaterki, to świadomość, że walczyły o życie dziecka, a nie, jak się dziś próbuje nazywać, „zlepek komórek czy tkankę ciążową”. One miały świadomość, że chodzi o nowe życie, o ich dziecko, i w takiej perspektywie podejmowały decyzję walki o swoje zdrowie i szansę narodzin dziecka – podkreśla. Każda z mam była pełna ufności, że wygra tę walkę, nawet przy złych rokowaniach. Wiele z nich, mimo że rezygnowało z terapii, nie poddawało się chorobie. – Życie pokazało, że miały rację. Często łaska Boga plus nasza silna wola znaczą dużo więcej niż medycyna, procedury czy rokowania – dodaje.
Ku pokrzepieniu
Oglądając wystawę czy czytając książkę, istotnie można zapytać, czy takie macierzyństwo jest mężne, czy szalone. – Wiele osób mnie o to pyta. Myślę, że jest ono mężne, bo moje bohaterki musiały podjąć decyzję, mając świadomość ewentualnych konsekwencji. Jest to także macierzyństwo szalone, ale nie nutą nieodpowiedzialnego szaleństwa, lecz szaleństwa płynącego z miłości. Są to historie o odpowiedzialnej miłości i świadomym wyborze dokonanym właśnie z miłości – kontynuuje autorka. Żadna z kobiet nie żałuje swojej decyzji i podjętego ryzyka. Niektóre z opisanych historii mają swoją kontynuację. W kilku przypadkach matki po raz kolejny zaszły w ciążę i szczęśliwie urodziły zdrowe pociechy. – Ta książka i wystawa to projekt ku pokrzepieniu serc. Dziś wałkuje się w mediach głównie historie tragiczne, w których śmierć ponoszą dziecko albo matka. Bardzo mało się mówi o tym, że kobieta może podjąć udaną walkę o własne życie i zarazem uratować to poczęte pod jej sercem. Teraz pracuję nad projektami o trudnym i wymagającym współczesnym ojcostwie oraz o pasjach ludzi starszych – zapowiada Marta Dzbeńska-Karpińska.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |