Bliżej nieba lepszy widok

Sadza, trujące dymy, niebezpieczna wspinaczka. Piękne widoki, satysfakcja, radość z powrotu do domu. Oto blaski i cienie zawodu kominiarza. A może tak naprawdę w tej historii chodzi o coś jeszcze?

W kominie można znaleźć różne rzeczy: kawałki cegieł, gniazda ptaków czy śmieci. Bywa, że trafi się znalezisko nietypowe. – Pracując kiedyś z synem przy jednym kominie, znalazłem specjalną fajkę, coś jakby sziszę, która służy do palenia tytoniu. Nie mam pojęcia, skąd się tam wzięła – zastanawia się Eugeniusz Zarębski, mistrz kominiarstwa ze Szczecinka. Pan Eugeniusz, w zawodzie już prawie od 40 lat, zakłada na głowę szapoklak i szeroko się uśmiecha. Kiedy z żoną i synem, który u niego terminuje, opowiadają o swojej pracy, ich słowa są nieraz zaskakujące... jak szisza w kominie.

Guzik prawda

Każdy chyba chce być szczęśliwy, dlatego często nawet ci, którzy uważają się za twardo stąpających po ziemi, wyznają zasadę, że jeśli szczęściu można jakoś dopomóc, to dlaczego tego nie zrobić? Nawet jeśli trzeba zrobić coś zupełnie absurdalnego, żeby tę pomoc uzyskać.No bo co może pomóc trzymanie kciuków? Jednak według badań CBOS do wykonywania tej „magicznej” czynności, choćby tylko czasami, przyznaje się ponad 70 proc. Polaków, a do wiary w jej skuteczność prawie 30 procent. Również 30 proc. badanych stara się nie podawać ręki przez próg. Ponad połowa z nich wierzy, że to naprawdę ma znaczenie. W cenie jest też niemalowane drewno. Odpukuje w nie prawie 60 proc. mieszkańców kraju nad Wisłą. A kominiarze? W zabobonnym świecie „triumfu rozumu” stoją całkiem wysoko.

– Dziewczyny czasami urywają nam guziki i potem trzeba je szyć – narzeka, choć może nie aż tak bardzo, Czarek, syn pana Eugeniusza. Ludzie podchodzą też do samego mistrza. Chcą urwać jego guzik albo łapią się za swój. – Jest z tym potem kłopot, bo te guziki mamy nietypowe i trzeba je zamawiać – śmieje się pani Ania, żona. Aż trudno uwierzyć, że ktoś ciągle to robi. Jednak według wspomnianych badań, co czwarty pytany przyznaje, że wierzy w to, że spotkanie kominiarza przynosi szczęście, a prawie połowa łapie się za guzik na jego widok. – Często się zdarza, że kobiety widząc mojego męża w mundurze, mówią: „O jaka jestem szczęśliwa, spotkałam kominiarza!” – uśmiecha się Anna Zarębska, która spotkała kominiarza 33 lata temu... – To co ja mam powiedzieć, skoro mam go na co dzień? Powinnam być superszczęśliwa (śmiech).

Pani Ania przyznaje, że szczęścia w ich kominiarskim domu nie brakuje, ale to nie oznacza, że nie brakuje także problemów. I to nie tylko takich, które kwituje pełnym ulgi westchnieniem: – Dobrze, że są pralki. – Nieraz było tak, że człowiek miał wszystkiego dosyć. Niewiele brakowało do rozwodu. Oboje z mężem pochodzimy z niepełnych rodzin. Mąż miał roczek, gdy umarła jego mama. Moi rodzice rozeszli się, gdy byłam mała. Znamy brak drugiego rodzica i zawsze robiliśmy wszystko, żeby nasze dzieci takiej traumy nie miały – opowiada szczerze pani Ania. – To nie mundur z guzikami, ale Pan Bóg daje nam szczęście. Jak było źle, klękaliśmy na kolana i prosiliśmy Go o pomoc. Rozejść się to dziś modne. Nam się na szczęście udało inaczej – cieszy się kobieta. W przypadku pana Eugeniusza kominiarski zabobon ma jeszcze drugą stronę... guzika. Szczecinecki kominiarz codziennie rano modli się za tych, których spotka na swojej drodze, także w pracy. Może więc zdarzyć się tak, że próba ukręcenia guzika akurat w jego mundurze, może naprawdę skończyć się przypływem szczęścia... czyli prawdziwej łaski Bożej.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg