Januszowi Radgowskiemu lekarze amputowali nogę, żyje z przeszczepioną nerką, choruje na cukrzycę, na jedno oko nie widzi, a na drugie niedowidzi. Nie poddaje się jednak kalectwu i chce też pomagać innym.
Kogo Pan Bóg miłuje...
Właśnie, transplantacja. Można powiedzieć, że wtedy otrzymał drugą szansę, i jak sam wspomina – jest żywym przykładem, że przeszczep organów daje nowe, lepsze życie. Zanim do niego doszło, prawie trzy lata był poddawany dializom, które bardzo źle znosił. Były chwile zwątpienia. – Czuję ogromną wdzięczność dla rodziny osoby, która podarowała mi cząstkę siebie. Dzięki temu mogę żyć. Oddanie narządów bliskiej osoby do transplantacji jest bardzo trudną decyzją. Nerkę dostałem od 47-letniej kobiety. Będę się za nią modlił do końca życia. Każdy dzień traktuję, jakby to był ostatni dzień mojego życia. Ponoszę większą odpowiedzialność za siebie i to, co robię. Chciałbym, aby przez moje świadectwo na ten temat choć jedna osoba zdecydowała się oddać narządy bliskiej osoby drugiemu człowiekowi – mówi Janusz. Wtedy dużo rozmawiał o sobie z Bogiem. Przyjął i zaakceptował swoje cierpienie. I to doradza innym – ażeby nie użalać się nad sobą, nie robić z siebie kaleki wewnętrznej. – Bóg ma jakiś cel w tym, że ratuje cię i mimo wszystko trzyma przy życiu. Tak musi być. Zaakceptować przede wszystkim swoje kalectwo i wymagać od siebie, w myśl Jana Pawła II – dodaje. – Cierpienie niesie ze sobą umocnienie, bo najprościej mówiąc: kogo Pan Bóg miłuje, tego krzyżuje – dodaje ks. Paweł Biedrzycki. – Janusz jest doskonałym przykładem, że można w swoim życiu coś zmienić i że można się zmienić, będąc niepełnosprawnym.
Jego Mount Everest
Wyprawa, która rozpocznie się w Wielki Czwartek, 2 kwietnia, dedykowana będzie 3-letniej chorej Klaudii Kamińskiej i odbywać się będzie pod hasłem „Każdy ma swój Mount Everest”. Te słowa często powtarza maratończyk: – Mount Everest to dla jednego zrobienie herbaty, dla innego kolejny krok na schodach, podanie ręki sąsiadowi. To hasło odnosi się do wszystkich ludzi – chodzi o to, żeby zdobywać szczyt własnych możliwości – mówi Janusz. Trasa, opracowana przez Błażeja Szczypkę, wiedzie przez Włochy, Austrię, Słowację. Łączna długość to prawie 1700 km, średnio 40 km dziennie. Przez pierwsze pięć dni droga prowadzi przez tereny najbardziej strome i górzyste, a tym samym wymagające dobrej kondycji – w najwyższych punktach sięga 1200 m. Start w Wielki Czwartek poprzedzony będzie błogosławieństwem papieża Franciszka podczas środowej audiencji generalnej. – Janusz Radgowski mimo swojego bagażu schorzeń jest pogodnym człowiekiem, osobą wyciszoną i wrażliwą. Cieszy nas jego pasja, a nawet udało się mu zarazić tym kolegę i Piotr trenuje razem z nim. Mamy twardego pensjonariusza. Będziemy go wspierać duchowo, ale też zaopatrzymy go w niezbędne rzeczy i leki. Życzymy mu szczęścia, a przede wszystkim tego, aby ten wysiłek nie odbił się na jego zdrowiu – mówi Dorota Jędra, dyrektor DPS w Koszelewie. Był już Czarek, Adrian, teraz Klaudia. Pewnie będą też kolejne osoby, bo potrzebujących jest wielu, a chęć Janusza, by pomagać – ogromna. Bo przecież „nigdy nie jest tak, żeby człowiek, czyniąc dobrze drugiemu, tylko sam był dobroczyńcą. Jest równocześnie obdarowywany, obdarowany tym, co ten drugi przyjmuje z miłością” – jak wyrażał całym swym pontyfikatem św. Jan Paweł II.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |