– Faustyna! Za mało ciasta zrobiłaś! – woła ze śmiechem mama Irena Papla, kiedy 13-latka wpada do domu, a my zajadamy się najlepszą pizzą na świecie. – Faustyna to nasza specjalistka od ciasta drożdżowego – zachwala mama.
Nie nasze dzieło
– Jestem pewna, że to nie nasze, ludzkie dzieło – mówi Irena. – Bo w najbardziej nieoczekiwanych momentach pojawiali się ludzie, którzy rozwiązywali wszystkie moje problemy związane z pielgrzymką. Od razu „proboszczem pielgrzymki” czy też, jak mówimy, „pielgrzymkowym bacą” okrzyknęliśmy ks. Jerzego Wojciechowskiego, naszego proboszcza z Lipnika, który od początku pomaga nam w wieloraki sposób. Każdy krok wydawał się po ludzku niemożliwy. A Pan Bóg nas zaskakiwał coraz bardziej: otwarte serca proboszczów, do których przyjeżdżaliśmy, prosząc o przyjęcie pielgrzymów; muzyków, którzy napisali hymn pielgrzymki; pani prof. Elżbiety Kuraj, która wykonała nasze logo; dalej całe grono ludzi dobrej woli, którzy nie szczędzili swoich umiejętności, talentów, możliwości, żeby włączyć się w to pielgrzymowanie. Nie umiałam mówić do nich inaczej niż: „Spadł(a) nam pan/pani z nieba”. I te słowa – wypowiedziane tak bardzo spontanicznie – naprawdę poruszały ich serca...
Niewidoczni
Czy w takiej sytuacji dom rodziców piątki dzieci może być normalny? – Czy ja wiem... – Irena i Zbyszek patrzą na siebie i wybuchają śmiechem. – To można napisać wprost: bez pani Ireny i jej rodziny tej pielgrzymki by nie było – mówią wszyscy zaangażowani na jakimkolwiek etapie w organizację „Łagiewnik”. Wszyscy bez wyjątku. – Tak naprawdę dla przeciętnego pielgrzyma ich trud jest mało widoczny – mówi jeden z księży. – Nie mówię nawet o miesiącach pracy organizacyjnej, telefonach, mejlach, wyjazdach związanych z organizacją pielgrzymki. Wystarczy popatrzeć choćby na takie szczegóły jak: znaki poszczególnych grup z podobizną patronów, które idą na czele, metalowe stelaże, na których niesione jest nagłośnienie, czy te, na których mocowane są worki na śmieci. Niby prozaiczna sprawa, ale bez pracy Zbyszka tego by nie było. Do tego kto przygotował magazyn pielgrzymkowy na poddaszu kościoła w Lipniku? Też Zbyszek... – Tak naprawdę Zbyszek – choć niewidoczny – jest w sztabie jedną z najważniejszych osób, „człowiekiem od wszystkiego” – nie waha się Irena. – Obiektywnym okiem potrafi ocenić każdą naszą decyzję, widzi jej niedociągnięcia. Kiedy ktokolwiek zawali, on ratuje sytuację i pomaga mi w niesieniu odpowiedzialności za wiele spraw.
Bardzo odpowiedzialne role pełnią już także dzieci Paplów. Klaudia w zeszłym roku została głównym kwatermistrzem. Doświadczenie taty w tym zakresie było nieocenione. Nikodem jest w ekipie bagażowych. Jola pomaga mamie w biurze pielgrzymki, na niej też spoczywa opieka nad Faustynką i Nastką – zarówno w czasie przygotowań do pielgrzymki, jak i na trasie. – A my układamy koszulki dla pielgrzymów w pudłach – najmłodsze córki Paplów koniecznie chcą dać znać, że pomagają rodzicom. – Kiedy czytam „Dzienniczek” siostry Faustyny, nieraz wybieram sobie słowa, które mogłyby mnie prowadzić. Ale i tak zawsze okazuje się, że wracam do tych trzech najważniejszych: „Jezu, ufam Tobie”... – mówi Irena. – Mam obrazki z relikwiami św. Jana Pawła II i św. Faustyny. Niedawno dostałam też ten ze św. Józefem Bilczewskim – to trójka z grona patronów naszej pielgrzymki. Zawsze mam ich przy sobie i zawsze im mówię: „Biorę was ze sobą i załatwiajcie wszystko, bo wiecie, że ja nie potrafię”. I załatwiają...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |