– Faustyna! Za mało ciasta zrobiłaś! – woła ze śmiechem mama Irena Papla, kiedy 13-latka wpada do domu, a my zajadamy się najlepszą pizzą na świecie. – Faustyna to nasza specjalistka od ciasta drożdżowego – zachwala mama.
Zrobiła ciasto i pobiegła na zbiórkę harcerską. A na zbiórce zastęp Faustyny też miał coś pichcić. – Spaghetti było! – szybko wyjaśnia Faustyna po powrocie do domu i z uśmiechem od ucha do ucha dosiada się do nas. Pyszna pizza w dobrym towarzystwie w „sali kominkowej” (jak tu wszyscy nazywają przytulny pokoik) ciepłego domu w Lipniku – to jest to! Są mama Irena, tata Zbyszek, ich trzecia z kolei córka, 21-letnia Jola, studentka AWF-u, obok – Faustynka i najmłodsza – 8-letnia Anastazja. Nastusia. W pracy i rozjazdach są najstarsi z rodzeństwa – 26-letnia Klaudia i 24-letni Nikodem.
Czerwony notes
– Gdzie czerwony notes?! Bez czerwonego notesu będzie katastrofa! – mama rozgląda się po pokoju i... na szczęście notes jest! – W notesie jest wszystko: adresy, kontakty, telefony, pilne sprawy do załatwienia. – Biuro to tu jest cały rok, ale kiedy przychodzi kwiecień, to wiem, że się zaczyna na dobre, i wtedy lepiej schodzić mamie z drogi – Zbyszek patrzy na Irenkę i puszcza oko, bo przecież wcale tak nie jest. To już trzeci z rzędu kwiecień w rodzinie Paplów, który jest inny od wszystkich wspólnie przeżytych w ciągu wcześniejszych 23 lat. Ostatniego kwietnia, w czwartek, po raz trzeci z Hałcnowa wyrusza Diecezjalna Bielsko-Żywiecka Piesza Pielgrzymka do sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach. Bez domu Ireny i Zbyszka w Lipniku pewnie by jej nie było...
Pątniczka w mundurze
Hałcnów–Łagiewniki przed rokiem. Trzeci dzień pielgrzymki. Idziemy z Wysokiej do Mogilan. Każdy pielgrzym wygląda jak pielgrzym: wygodne buty, sportowe ubranie, plecaczek. Aż tu obok przemyka dziewczynka w harcerskim mundurze. – Założyłam mundur, bo wiedziałam, że będziemy przechodzić przez miejsce bardzo ważne dla mojej 58. Drużyny Harcerskiej „Biali” im. gen. Józefa Hallera w Bielsku-Białej – przez Polankę Hallera – tłumaczyła mi wtedy nastolatka. – Ta miejscowość należała do rodziny naszego patrona. Kiedy zobaczyłam też niedaleko tabliczkę z nazwą miejscowości Jurczyce, trochę żałowałam, że nie możemy tam skręcić, bo tam właśnie urodził się generał Haller – oficer Wojska Polskiego, legionista i harcerz. A harcerką z Polanki była... Faustynka Papla!
Nie odpuściłem
– W 1984 roku ks. Józef Walusiak, wtedy wikary na Złotych Łanach, zebrał pierwszą grupę, która pielgrzymowała pieszo na Jasną Górę – mówi Irena. – Dowiedziałam się o tym od koleżanki. Za rok się zdecydowałam. Miałam 16 lat. Od tego czasu chodzę co roku. – Ja „wstąpiłem do tego seminarium” w 1987 roku – śmieje się Zbyszek. – Skończyliśmy z Ireną tę samą szkołę tańca w Bielsku. Nigdy raczej „nie narzucałem się Panu Bogu”. Nieraz tata solidnie dał do zrozumienia, co myśli o moim chodzeniu w niedzielę nad Białkę zamiast do kościoła... Irenę spotkałem kiedyś na dyskotece w ówczesnym „Metalowcu”. Ale była tylko raz. Chodziłem co tydzień z nadzieją, że przyjdzie znowu, aż w końcu się doczekałem. I już żadnego tańca nie odpuściłem. Wiedziałem o tych jej pielgrzymkach. Co było robić. Chciałem mieć Irenkę, musiałem chodzić na pielgrzymki... Zbyszek od razu zgłosił się do noszenia nagłośnienia. – Wychodziliśmy z Białej. Pod grapę na Wyzwolenia ciągnąłem chyba pół grupy na kablu, bo większość zamiast go podtrzymywać, żeby się nie wlókł po ziemi, podciągała się do góry – śmieje się Zbyszek. Co roku pielgrzymka wciągała go coraz bardziej. Kogo brakowało, Zbyszek go zastępował: był kwatermistrzem, nieraz porządkowym, „ekologiem” (czyli tym, który zbiera śmieci po pielgrzymach). Pobrali się 26 lat temu, w 1989 roku. Kiedy na świat zaczęły przychodzić dzieci, każde od początku swoich chwil pod sercem mamy już szło na Jasną Górę. Aż w końcu Jasnej Góry było mamie za mało...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |