Reżimowe życie nie było łatwe, ale i tak po latach muszą przyznać: wtedy zorganizowana turystyka była w cenie.
Stracić, żeby się nauczyć
Teresa przypomina sobie swoje pierwsze oprowadzanie po Krzeszowie. Było to w trakcie trzydniowej wycieczki. Podróżowali autobusem, w którym nie było nagłośnienia – coś normalnego w tamtych czasach. – O pocysterskim klasztorze wiedziałam wiele, ale tylko na sucho – przyznaje. – Nie chcąc się skompromitować, wmówiłam turystom i siostrze, że tracę głos i lepiej będzie, gdy to ona, benedyktynka, oprowadzi po kościele. Zgodziła się, a ja pilnie słuchałam, obserwowałam i zapamiętywałam szczegóły lokalizacji. To wystarczyło, żebym następnym razem nie musiała uciekać się do takiego fortelu – wspomina.
Ich synowie, Maciej i Wojciech, poszli swoją drogą, za to córki, Jadwiga i Barbara, kontynuują drogę rodziców. – Jadwiga jest nauczycielką w dzierżoniowskim liceum, więc nie ma za wiele czasu i sił na oprowadzanie wycieczek, za to Basia – ta nie tylko poszła w nasze ślady, ale jeszcze nas prześcignęła – mówi z dumą Teresa.
Otwartość gotowa na przyjęcie
– Urzekła mnie nie tyle piękna przyroda, ale ludzie, którzy kochają góry, kulturę, wędrówki i emocje z tym związane – zaczyna Barbara Wiśniewska, z domu Wilczyńska. – Dla nich turystyka jest czymś więcej niż sposobem na rekreację. Jest pasją – tłumaczy. Opowiada o domu, jaki pamięta z dzieciństwa. Bo oczywiście tam się wszystko zaczęło. O domu pełnym ludzi zatrzymujących się u rodziców, biwakujących w ich ogrodzie, zasiadających do ich stołu, zajmujących ich stodołę, ale w zamian dających coś bezcennego. Niezwykłe historie o swoich podróżach, wyprawach i osiągnięciach snute wieczorami.
– Kiedy wpatrywałam się w slajdy wyświetlane na naszej ścianie, widziałam, jak te obrazy i słowa o nich wlewają w nas wszystkich jedno życie, jedną radość, i budują szczególną więź – zdradza. Tak polubiła nie tylko przewodników, taterników czy wędrowników, ale po prostu ludzi. I to jej zostało. Dzisiaj jako przewodnik sudecki, instruktor narciarski i ratownik wałbrzysko-kłodzkiej grupy GOPR jest z nimi non stop. Ćwiczy się w cierpliwości, uczy się ich słuchać i otwiera na ich mądrość oraz doświadczenie. Daje się zaskakiwać, co gwarantuje dreszczyk emocji. – To wszystko jest po coś! – zapewnia, po czym milknie, żeby za chwilę wrócić do swej myśli.
– Przymierzamy się do agroturystyki, bo w ten sposób pozostaniemy wierni rodzinnym tradycjom. Ale coraz częściej myślimy z mężem o jeszcze jednym pomyśle: rodzinnym domu dziecka. Osiem lat po ślubie – czas najwyższy – kończy pani Basia.
Trzy drogi
• z Przełęczy Sokolej przez Wielką Sowę, małą Sowę do Walimia, ale z zadaniem: na Małej Sowie znaleźć kamień z napisem cyrylicą
• z Przełęczy Sokolej, grzbietem Sokoła, czerwonym szlakiem do naziemnej części kompleksu Osówka – po drodze rewelacyjne widoki zarówno na czeską, jak i na polską stronę
• z Krzeszowa do Głazów Krasnoludków, a tam świetne miejsce na spacer, biwak i prawdziwie letni relaks w zaciszu i w pięknym otoczeniu
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |