Z prokurator Beatą Syk-Jankowską, rzecznikiem prasowym Prokuratury Okręgowej w Lublinie, o dostępie mediów i publiczności do rozpraw sądowych w sprawie zabójstw i ciekawości obywateli w świecie nowych mediów rozmawia ks. Rafał Pastwa.
Ks. Rafał Pastwa: Rzecznikiem prasowym prokuratury jest prokurator?
Beata Syk-Jankowska: W instytucji, jaką jest prokuratura, nie istnieje możliwość funkcjonowania rzecznika jako osoby z zewnątrz. Musi tak być z racji ustawy o prokuraturze i ze względu na naszą pracę.
Czym prokurator się zajmuje?
Prokuratura to instytucja, która zajmuje się ściganiem przestępców, wykrywaniem i ściganiem sprawców przestępstw. Policja sama nie może wystosować do sądu wniosku o areszt, nie może sama wydać zakazu opuszczania kraju, może to zrobić jedynie prokurator, ewentualnie sąd. Sam prokurator też może prowadzić śledztwa, wtedy osobiście przesłuchuje, sporządza pisma procesowe. Ale przy oględzinach czy innych czynnościach wspomagamy się innymi służbami takimi jak policja, straż graniczna, CBA, UOP. Prokurator występuje również jako oskarżyciel przed sądem, to kolejna odsłona naszych obowiązków. Oprócz aktu oskarżenia w postaci pisma, musi mieć zebrane dowody na poparcie tez tam zawartych. Dowodami tymi są przesłuchania świadków i podejrzanych, opinie kryminalistyczne, analizy badań DNA, zebranie śladów zapachowych, odcisków butów i wiele innych.
Czy to Pani zdaniem ciężka praca?
Uważam, że bardzo. Przecież każdy wypadek, każde zdarzenie, gdzie jest śmierć człowieka, musi osobiście nadzorować prokurator. O północy jesteśmy wzywani na miejsce tragedii, bez względu na warunki atmosferyczne czy inne utrudnienia. Mamy nielimitowany czas pracy, więc niczego nie robimy w ramach nadgodzin. Pracę prokuratora należy określić mianem służby.
Czym różni się proces przed sądem od procesu przed prokuratorem?
Co do zasady proces przed sądem jest jawny. Przed prokuratorem natomiast jest w dużej mierze niejawny dla otoczenia ze względu na tajemnicę śledztwa.
Czyli podczas rozprawy sądowej mogą pojawić się media i publiczność?
Sąd może wyłączyć proces z jawności i wtedy dziennikarzy ani publiczności na sali rozpraw nie będzie. Nie może być jednak sytuacji, że będzie to proces tajny. W okresie głębokiego komunizmu bywało tak, że jednego dnia stawiano akt oskarżenia, drugiego przeprowadzano proces i następnego dnia wykonywano wyrok. Trzy dni i człowiek nie żył.
Dzisiaj nie tylko Lubelszczyzna, ale i cała Polska żyje zabójstwem w Rakowiskach. Sprawa wzbudza niesamowite emocje, społeczeństwo jest informowane na bieżąco o procesie, telewizje pokazują przebieg wydarzeń z sali rozpraw poprzez transmisję na żywo, brakuje miejsc siedzących dla publiczności. Skąd taka ciekawość i chęć uczestniczenia w tym dramatycznym spektaklu?
Ta sprawa od początku wzbudza ogromne emocje. Wydaje mi się, że zadecydował o tym jej charakter. Jestem od ośmiu lat rzecznikiem prasowym jednej z największych prokuratur w Polsce, jednak nie miałam nigdy wcześniej do czynienia ze sprawą o takim poziomie zainteresowania mediów. Zdarzały się zbrodnie okrutniejsze niż ta w Rakowiskach, ale tu o zainteresowaniu zbrodnią zadecydowały podmioty: syn zabija swoich rodziców, pojawia się przy nim dodatkowo jego dziewczyna. Mamy do czynienia z tzw. środowiskiem niepatologicznym. Powiedzmy sobie szczerze, że bardzo wiele zabójstw dokonuje się w sferach patologicznych i pod wpływem alkoholu czy narkotyków. I takie sprawy nie wzbudzają żadnego zainteresowania mediów. Nawet jak jest skierowany akt oskarżenia, to nikt nie chce się pochylić nad zabójstwem dokonanym w trakcie burdy pijackiej. Natomiast w tej sprawie jest ogromne poruszenie, bo zdarzyło się to w normalnej rodzinie, wśród ludzi dobrze wykształconych i dobrze sytuowanych.
A nie jest tak, że to media podkręcają atmosferę?
Ewidentnie tak. Ja w tej sprawie od początku kierowałam się zasadą ujawniania jak najmniejszej liczby szczegółów. Co do faktu, nie mogę nie udzielić odpowiedzi, bo do tego zobowiązują mnie przepisy prawa. Obywatel ma prawo wiedzieć, co się dzieje w jego kraju i co robią organa ścigania. Natomiast zakres informacji na etapie śledztwa zależy od prokuratora prowadzącego, który przekazuje mi, co mogę powiedzieć.
Jednak media mają swoje kanały informacyjne i tworzą nowy nurt relacji, niemalże telenowelę opartą na ludzkim dramacie…
W tej sprawie zarówno prokurator prowadzący, jak i ja nie widzieliśmy potrzeby epatowania okrucieństwem i ogromem zła. Ale media ciągle się tym zajmują, ponieważ docierają do anonimowych policjantów, anonimowych informatorów, świadków i innych osób. Chociażby rekonstrukcja tych dramatycznych wydarzeń nie wyszła z prokuratury, ale z mediów.
Dlaczego ludzie tak chętnie sięgają po takie treści?
Na szczęście nie wszyscy. Jednak trzeba powiedzieć, że ludzie nie chcą oglądać rzeczy dobrych i nijakich. A dzień dobrych wiadomości to spadek oglądalności. Niestety następuje tabloidyzacja mediów i coraz częściej naszej mentalności.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |