Ułan i Magdalena

Zakochani w koniach potrafią zrobić dla nich wszystko. Słuchając opowieści o drogach ich życia, można śmiało powiedzieć, że znaleźli swoje miejsce na ziemi „pod końskim kopytem”.


Koński kurort


Słońce wstaje spoza sandomierskich pagórków. Chłodna jesienna mgła osnuwa żółkniejące sady, pełne jeszcze smacznych jabłek. Na wybiegu w Gościńcu Husarskim w Rzeczycy Mokrej pod Sandomierzem już ruch. Rumaki podbiegają do stajni. Doskonale wiedzą, że czas na końskie śniadanie. W żłobach dostają pożywny obrok i znów wracają na wybieg. – Nasze konie żyją w warunkach najbardziej zbliżonych do naturalnych. I chyba dlatego niektóre mimo słusznego już wieku są w doskonałej kondycji. Całe dnie, o ile nie pracują na padoku lub nie biorą udziału w pokazach, spędzają na wolnym powietrzu, na wybiegu. Jeśli tylko pozwala na to pogoda, zostają tutaj na noc. To dla nich najzdrowsze – opowiada Andrzej. Od marca do października całe dnie spędzają na ogrodzonych żerdziami pagórkowatych wybiegach. – Koń potrzebuje ruchu i przestrzeni. Tego mają tutaj do woli. To im sprzyja. Widzimy to. Są spokojne i zrównoważone. A to najważniejsze, gdy idą, aby pracować pod siodłem. Wtedy jesteśmy o nie spokojni – dodaje. 
Konie wracają na pastwisko. Jedne żwawo galopują, inne powoli odchodzą na wybieg. – Pośród naszych koni są te, od których rozpoczynaliśmy naszą stadninę, a które są już na emeryturze, oraz młodsze, które służą na pokazach rekonstrukcyjnych i pracują w szkole nauki jazdy na padoku – dodaje Andrzej. Najstarsza pośród nich jest klacz Elastyna. Liczy sobie 27 lat i jest już, można powiedzieć, końską babcią. To ulubienica Magdaleny. Klacz Elastyna mimo swojego wieku jest uwielbiana przez dzieci, które właśnie na niej chcą uczyć się jazdy konnej. Nie pierwszej młodości jest także Debar, 21-letni koń rasy wielkopolskiej. Mimo wieku dumnie człapie po wybiegu. – Konie powinny rozpoczynać pracę na ujeżdżalni w wieku mniej więcej 5 lat. Wtedy już są spokojne i bezpiecznie się na nich jeździ. Również na nasze historyczne pokazy wybieramy konie doświadczone, obyte z hałasem, gwarem i małą przestrzenią. Musimy być pewni ich zachowania dla bezpieczeństwa widzów i własnego – dodaje.


Kłusem i stępa


Na padoku już ruch. Jedne wierzchowce czekają na jeźdźców, inne posłusznie spacerują pod wodzami młodych miłośników konnej jazdy. – Na początku każdy, kto trafia do naszej szkółki jeździeckiej, musi się zaprzyjaźnić z koniem i dowiedzieć się, jak o niego dbać. To uczy szacunku do zwierzęcia. W jeździe konnej nie chodzi o to, by nauczyć się nad zwierzęciem dominować, ale by z nim współpracować. Dlatego uczymy przybywające do nas dzieciaki i młodych, jak czyścić konia, jak go osiodłać oraz jak mu podziękować – wyjaśnia Magdalena Bury. Potem dopiero zaczyna się przygoda na końskim grzbiecie. Pierwsze lekcje to jazda pod czujnym okiem instruktora, który prowadzi konia na lonży. Potem kursanci powoli próbują samodzielnej jazdy stępem i uczą się tzw. anglezowania, czyli odpowiedniej pracy ciałem, dopasowanej do ruchu konia. – Naukę jazdy konnej rozpoczęłam całkiem niedawno, są to moje pierwsze lekcje. Namówiła mnie koleżanka, która jeździ już od 2 lat. Na początku było trochę strachu, ale teraz już dobrze mi idzie. Jest to świetna przygoda i czas na odstresowanie, poza tym jazda konna świetnie formuje sylwetkę, co, nie ukrywam, jest dla mnie ważne – opowiada Karolina, adeptka jady konnej. Dopiero po opanowaniu techniki jazdy i równowagi na koniu młodzi jeźdźcy mogą ruszyć kłusem czy poskakać przez niewielkie przeszkody. – Kolejnym etapem jest wyjazd w teren. To chyba najbardziej cieszy naszych uczniów. Wtedy mogą spokojnie pozwiedzać okolicę z perspektywy końskiego grzbietu – dodaje Andrzej. – Ważne w nauce jazdy jest dopasowanie konia do umiejętności jeźdźca oraz do jego osobowości. Konie tak samo jak ludzie też mają swoje charaktery. Jedne są bardziej dynamiczne, inne spokojne. Ważne, aby jeździec i koń dobrze się rozumieli i współpracowali, wtedy nauka przychodzi niemal sama – dodaje z uśmiechem Magdalena.
Wraz z zachodzącym słońcem przychodzi do Gościńca Husarskiego spokój. Rozsiodłane konie idą na zasłużoną kolację. Pan Andrzej zaczyna opowieść o ułańskich marzeniach. Od kilku lat nie tylko odtwarzają tradycje ułańskie w grupie rekonstrukcyjnej, ale także organizują spotkania rodzin ułanów jazłowieckich, wśród których przed laty służyło całkiem spore grono sandomierzaków.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg