W tym roku mija 50 lat od przeprowadzenia w Polsce pierwszych przeszczepów. Od tamtej pory uratowano tysiące ludzi.
Radość w dramacie
– Gdy dochodzi do przewlekłej niewydolności narządu, mamy trzy możliwości leczenia – hemodializę, dializę otrzewnową i najlepszą metodę – przeszczep – wyjaśnia dr D. Kamińska. Tylko ostatnie z rozwiązań pozwala pacjentowi wrócić do normalnego życia. Jedynym dodatkowym obciążeniem jest konieczność przyjmowania leków zapobiegających odrzuceniu przeszczepionego organu. Pacjenci po zabiegu pracują, uprawiają sporty, a kobiety rodzą dzieci.
– Ostatnio przyjęliśmy na badania pana, który nową nerkę ma od 2008 r. i od tego momentu przebiegł kilka maratonów. Wcześniej też był aktywny sportowo, więc w jego życiu po transplantacji nic się nie zmieniło – wyjaśnia. Pozostałe dwie metody gwarantują jedynie nikły procent prawidłowej funkcji nerki, pozwalają na przeżycie i na niewiele więcej. Są stosowane u ludzi, u których transplantacja jest wykluczona i u oczekujących na dawcę. – Przeszczepienie nerki nie tylko poprawia jakość życia pacjenta, ale też znacznie je wydłuża. W stosunku do dializ statystycznie trzykrotnie – dodaje.
Doktor Kamińska zwraca uwagę, że w Polsce transplantacji dokonuje się co najmniej dwa razy za mało. To oznacza, że część pacjentów umrze, zanim się jej doczeka. Czy da się to zmienić? – Narządy dla naszych pacjentów możemy pozyskiwać na dwa sposoby. Po pierwsze, od osób zmarłych – wyjaśnia. Zaznacza, że wedle obowiązujących przepisów każdy z nas jest „właścicielem” swojego ciała. Nikt, łącznie z rodziną, nie może o nim decydować, nawet po naszej śmierci. – W związku z tym, na podstawie ustawy transplantacyjnej, każdy, kto nie zgłosi za życia swojego sprzeciwu, jest potencjalnym dawcą narządów po śmierci – tłumaczy. Brak zgody można wyrazić poprzez oficjalne pismo do Centralnego Rejestru Sprzeciwów, ale wystarczy także dwóch świadków, którzy potwierdzą, że za życia dana osoba nie godziła się na dawstwo swoich narządów.
– My nigdy nie pytamy rodziny o to, czy się zgadza, tylko o to, jaka była wola zmarłego. Niestety, mamy pełną świadomość, że bliscy mogą nadużywać tej formy wyrażenia sprzeciwu, nie mówiąc nam prawdy. Szacujemy, że dochodzi do takich sytuacji w ok. 20 proc. przypadków. Nic z tym nie możemy zrobić, a czas bezpowrotnie ucieka – wyjaśnia.
Oczywiście, rozmowa z rodziną odbywa się w dramatycznym momencie. U bliskiej im osoby stwierdzono śmierć mózgu. Serce jednak wciąż bije, podtrzymywane przez aparaturę. – Jeśli po śmierci ciało ma się jeszcze przydać innym potrzebującym, musimy działać szybko. Dlatego z taką rozmową nie możemy czekać – opowiada. Rozwiązaniem jest sporządzenie pisemnego oświadczenia i noszenie go np. z dokumentami. Ono nie ma mocy prawnej, ale dla lekarzy bywa przeważającym argumentem w rozmowie z mającą wątpliwości rodziną. – Kluczowe jest budowanie świadomości, że nawet po śmierci możemy kogoś uratować.
Bezinteresowny prezent
Narządy mogą pochodzić również od dawcy żywego. Sytuacja dotyczy jednej nerki i fragmentu wątroby. W wielu krajach takie przeszczepy stanowią nawet do 50 proc. wszystkich transplantacji. W naszym kraju współczynnik wynosi ok. 3 proc. – To niezwykle mało. Przecież nie jesteśmy bardziej chorzy niż reszta świata. Jedynym wytłumaczalnym argumentem jest brak zaufania do służby zdrowia – zauważa D. Kamińska.
Jak wygląda proces dawstwa? W naszym kraju jest on możliwy tylko w parze dawc–biorca, którzy dobrze się znają. – To nie musi być rodzina, czyli osoby genetycznie spokrewnione, ale emocjonalnie bliskie. Nie ma możliwości, by ktoś przyszedł do szpitala i powiedział: „mam zdrową nerkę i chciałbym ją oddać komukolwiek” – zaznacza. Podkreśla przy tym, że dar jest całkowicie bezinteresowny, bo dawca nie dostaje żadnej gratyfikacji, robi to z potrzeby serca.
Zanim dojdzie do zakwalifikowania danej osoby, by mogła zostać dawcą, trzeba przeprowadzić kompleksowe badania, by rzeczywiście potwierdzić jej bardzo dobry stan zdrowia. Trzeba też potwierdzić, że funkcje obu nerek są na tyle dobre, że usunięcie tej jednej, nie spowoduje żadnej trwałej szkody w organizmie. – To bardzo istotne. My nie okaleczamy jednej osoby, by ratować drugą. Nasze badania są na tyle dokładne, że mamy pewność, iż nie obniżymy jakości życia dawcy i go nie skrócimy – wyjaśnia.
Takie badania trwają zwykle pięć dni, a potem może odbyć się zabieg. Lekarze czekają jednak do momentu, kiedy przeszczep jest konieczny, czyli do momentu, gdy organizm biorcy trzeba wspomagać dializami. Pobranie narządu w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym od dawcy odbywa się przeważnie laparoskopowo, czyli mało inwazyjnie dla organizmu. Na trzeci dzień po zabiegu pacjent, jeśli chce, może wyjść ze szpitala. Biorca musi zostać pod obserwacją lekarską w szpitalu do dwóch tygodni.
– Trzeba pamiętać, że przeszczepiona nerka nie funkcjonuje do końca życia pacjenta. Średnia „żywotność” organu to ok. 15 lat, choć oczywiście bywają przypadki, że wynosi ona znacznie dłużej, ale też krócej. Potem można dokonać kolejnej transplantacji.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |