Zaczęło się od kursu niemieckiego

– W pewnym momencie powiedziałam Witkowi: tylko Bóg może nam pomóc. I On wymyślił ten plan – mówi Ewa o punkcie zwrotnym w ich życiu.

Po raz drugi widzieli się, kiedy dzieci przyjechały do nich na weekend z możliwością zostania na stałe. To one miały zdecydować, czy chcą z nimi być. Oni podjęli decyzję, zanim zobaczyli dzieci. W ośrodku sugerowano im, żeby najpierw poznać rodzeństwo. – Powiedziałam wtedy, że nie mogę jechać i oglądać, bo jeśli podejmujemy decyzję o adopcji, to dlatego, że chcemy te właśnie dzieci. Niezależnie od tego, jak wyglądają, co będą mówić – wspomina Ewa. Wtedy siostra zakonna, która pracowała w tym ośrodku, powiedziała, że oni też są wymodleni dla tych dzieci. Pracownicy ośrodka martwili się, że rodzeństwo zostanie rozdzielone, i zaczęli razem z dziećmi modlić się o rodziców. W końcu Pan Bóg połączył te prośby.

Klaudia miała osiem lat, a Alan sześć. – Wiele osób mówiło, że te nasze dzieci są do nas bardzo podobne. Gdy sami po raz pierwszy zobaczyliśmy Klaudię, pomyśleliśmy, że to wykapana Ewa – wspomina Wit.

Kiedy dzieci przyjechały do Łączy, najpierw poszli razem z nimi na zakupy. Nic o nich nie wiedzieli – co dzieci lubią jeść, czego nie lubią. Był piątek. A w sobotę Klaudia i Alan powiedzieli im, że mają dla nich tajemnicę. A potem ją zdradzili: „my tu chcemy zostać na całe życie”. – Chodziliśmy wtedy jak upojeni szczęściem. To był bardzo błogosławiony czas, bardzo – wspomina Ewa.

Niedługo potem były święta, Wigilia, prezenty pod choinką. – Do dzisiaj nie zapomnę, jak Alan reagował na to wszystko, dla niego to było niesamowite. Jest bardzo emocjonalny, taki typowy artysta – mówi ojciec. – A Klaudia, nasza córka, wesoła, ale raczej stonowana – dodaje mama. – Bardzo byli ze sobą związani. Nigdy nie żałowaliśmy tej decyzji – że adoptowaliśmy dwoje dzieci i że to właśnie ich adoptowaliśmy – mówią.

Istnieje słowo „przepraszam”

Klaudia już z nimi nie mieszka. Sama ma już dziecko i spodziewa się drugiego. Są na swoim. Z rodzicami spotykają się na niedzielnych obiadach. – To, co możemy jej dać na ten moment, to to, że zawsze może na nas liczyć – mówi Ewa. – Zuzia, nasza wnuczka, jest bardzo pogodnym dzieckiem. Bardzo lubi muzykę. Chociaż ma dwa latka, jak tylko słyszy jakieś dźwięki, od razu podryguje – opowiada.

Alan jest uzdolniony muzycznie – wokalnie i tanecznie. Występował w musicalu „Oliver” w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Teraz jest związany ze Studiem Aktorskim Wit-Wit.

– Staramy się wspierać w małżeństwie. W tę naszą miłość inwestować – mówi Ewa. – W dni, kiedy się mijamy, bo Witek pracuje na zmiany, staramy się mieć kontakt SMS-owy, żebyśmy wiedzieli, że jesteśmy razem. Czasem mąż, gdy jest w domu, wysyła mi miłe mejle. I mnie od razu poprawia się nastrój i lepiej się pracuje – śmieje się Ewa. – Staramy się na co dzień zauważać, przytulić, pocałować. I wspólnie podejmować decyzje, nawet jeśli mamy różne zdania. Pamiętamy też, że zawsze można zacząć coś od nowa i że istnieje słowo „przepraszam” – dodaje.

Dalej łączy ich wspólna pasja, czyli narty. Ich siłą jest to, że ważne momenty przeżywają razem – wiedzą o tym. Dlatego postanowili, że w Wielkim Poście w soboty rano będą razem na Mszy Świętej. W tygodniu mają kłopot, żeby iść we dwójkę. To jest wyzwanie, bo Msza rozpoczyna się kwadrans przed siódmą.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg