– To odpowiedzialność, ale połączona z radością. Tu nie ma wielkiej spiny – mówi Wojtek Jaśkiewicz, tegoroczny maturzysta, o prowadzeniu zastępu kilkuletnich skautów.
W czasie obozu jest modlitwa przyjęcia Jezusa jako swojego Pana i Zbawiciela oraz modlitwa o Ducha Świętego. Każdego dnia wszyscy skauci – i 4-, i 18-letni – mają studium biblijne. Podczas wieczornego uwielbienia jest nauczanie, a także czas na indywidualne rozważanie słowa Bożego. Zadania skautowe też często związane są z przeczytaniem fragmentu Biblii czy nauczeniem się na pamięć.
– Zmiany widzimy przede wszystkim w tej duchowej rzeczywistości – mówi o czwórce swoich dzieci hm. Tomasz Gorol z Gliwic, zastępca komendanta głównego Skautów Króla. W kadrze są razem z żoną Joanną. – Słowo Boże jest obecne w domu, nie trzeba dyskutować, zachęcać. Rodzinna sfera duchowa nabiera dynamiki przez to, że oni po zbiórkach czy obozach są do tego przyzwyczajeni – stwierdza.
Większość instruktorów to rodzice, niektórzy są nauczycielami. – I my, instruktorzy, i skauci powinniśmy rozwijać się w czterech aspektach – duchowym, fizycznym, intelektualnym i społecznym. Pilnujemy tej równowagi. Po to też jest mentor, osoba towarzysząca skautowi, żeby pokazać: to zostaw, a skup się na czymś innym – wyjaśnia. Ten rozwój najlepiej widać u dzieci, które przychodzą do drużyny z różnymi problemami, czasem zdiagnozowanymi.
– Widzimy, jak starsi zmieniają swoje podejście do odpowiedzialności za młodszych. Ich praca w kadrze pomocniczej to jest już wychowywanie do przywództwa, bycia liderami. Niezależnie od tego, czy będzie to w szczepie, czy we wspólnocie. Pozostają aktywni w Kościele – uważa.
Lider, nie szef
W kadrze pomocniczej jest Wojtek Jaśkiewicz, tegoroczny maturzysta z Wrocławia. Skautem jest od 10 lat, wcześniej był w Rangersach. – Tu poznałem moją dziewczynę, jesteśmy razem 3 lata – mówi. – Możemy tu wyszaleć się i rozwijać. Poznać własne ograniczenia i możliwości. Ale przede wszystkim to niezwykłe doświadczenie wspólnoty z ludźmi i Bogiem, jakiego nie miałem nigdzie indziej. Momentami jest pod górkę, niekiedy znajomi śmieją się ze mnie, że oni chodzą do klubów, a ja do lasu. Ale mnie życie skautowe bardzo pociąga i to, że jest tu Bóg. Oczywiście, lubimy też tańczyć z moją dziewczyną.
Widzi swoje zdolności przywódcze. – Umiem wyrobić sobie posłuch u ludzi. Uczę się, jak być odpowiedzialnym za grupę, drugą osobę. Jak być liderem, a nie szefem. Usłyszałem tu, że szef to ktoś, kto siądzie na biurku z założonymi rękami i każe pracownikom wszystko nieść, a lider to ten, który razem z nimi wszystko poniesie. Ode mnie zależy, jak poprowadzę te dzieci z zastępu, który dostałem. Czy będę szefował i straszył, czy będę liderem i przyjacielem. Ale to odpowiedzialność połączona z radością. Tu nie ma wielkiej spiny – dodaje.
Nie ma też wyręczania, mali chłopcy uczą się, jak poradzić sobie z czynnościami skautowymi w lesie, a czasem jak pokroić chleb, bo w domu nigdy tego nie robili. I mężnieją przy starszych skautach.
U Skautów Króla instruktorami mogą być dorośli, a nie tylko pełnoletni. Chodzi o bezpieczeństwo, ale też odpowiedzialność duchową. 20-latkowie jako młoda kadra uczą się przy starszych. – Mają swoją ważną rolę. Widzimy, jak działa spirala wpływów. My mamy wpływ na nich, a oni na młodszych. 14-latek właśnie do nich chętniej przyjdzie pogadać o tym, co go nurtuje, poopowiada o swoich sercowych historiach, o tym, jak dogadać się z druhem przybocznym – stwierdza Tomasz Gorol.
Kolejne zdobywane stopnie odzwierciedlają grupy wiekowe. Najmłodsi to Tropiciele, dalej są Odkrywcy, Zwiadowcy, Wędrownicy i najstarsi – Obieżyświaci. Każdy dzień na obozie kończy się wieczornym spotkaniem z instruktorami. Młodszym przyboczni czytają coś przed snem. Ze starszymi omawiają cały dzień i kończą go modlitwą. To pewnego rodzaju wprowadzenie w rzeczywistość małych grup we wspólnocie. – Jesteśmy przekonani, że to jest dobra droga dla dzieci i młodzieży. Jeśli ktoś chce to wykorzystać, chętnie przeprowadzimy szkolenie podstawowe dotyczące tej metody – mówi Tomasz Gorol (kontakt i informacje na www.skaucikrola.pl). Chcą też otwierać się na małe parafie i tam budować wspólnoty, które będą tworzyły szczepy.
Sami wywodzą się ze wspólnot charyzmatycznych, ale ta droga jest dla wszystkich, jak podkreśla Paweł Chwiłkowski: – Każdy pójdzie nią na bazie swojej duchowości. Kościół katolicki jest bardzo bogaty i istotne jest to, żeby dzieci wychowywały się zgodnie z duchowością rodziców.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |