Puzzle w kształcie serca

Kasia długo układała życiową układankę. Warto było…

Zuza wyczekana

Ale wróćmy do czasów licealnych, gdy Kasia o swojej adopcji nie miała (formalnie) pojęcia… – Wtedy dość otwarcie i zaskakująco dla otoczenia, wszem wobec głosiłam, że w przyszłości adoptuję dziecko. Bo czułam, że to moja droga.

Potem, gdy Kasia poznała Rysia, już na pierwszej randce wypaliła, że chce mieć dużą rodzinę, dużo dzieci i przynajmniej jedno adoptowane. – Rysiek to potulnie przyjął. Choć, jak przypuszczam, wziął mnie za wariatkę – śmieje się Kasia.

Na wspólnej małżeńskiej drodze temat adopcji jednak przycichł. Rysiek nie wyobrażał sobie pokochania obcego dziecka. Kasia była zaabsorbowana chłopcami. Aż do urodzenia Tymoteusza, który w sposób wyjątkowy domagał się obecności, pieszczot. Wtedy Rysiek, ojciec, patrząc na synka, stwierdził: „A tyle jest dzieci, które potrzebują miłości… I jej nie mają”.

Więc adopcja? Tak! Pełna. Kilka ośrodków odmawiało. Przecież mają własne dzieci! W Katolickim Ośrodku Adopcyjnym w Warszawie zostali jednak przyjęci i wysłuchani. Bardzo rzetelnie i konkretnie, choć bez stuprocentowej pewności co do finału. – Przeszliśmy szkolenie, długie procedury (i dobrze!), badanie rodziny. Wtedy utwierdziliśmy się w decyzji: chcemy kolejnego dziecka, niezależnie od tego, czy będzie zdrowe, czy chore. Wiedzieliśmy, że często dzieci oddawane do
adopcji są obciążone trudną przeszłością…

Dziewięć miesięcy szkolenia. Potem dziewięć miesięcy oczekiwania. I w końcu niespodziewany telefon: „pani Kasiu, mamy pani córkę”. – A ja zamarłam… – mówi Kasia i tuli ciemnowłosą Zuzę. Zuzę z obciążeniami genetycznymi, jak jej biologiczna mama. Zuzę, której obciążenia biologiczne tracą się w ramionach adopcyjnych mamy i ojca. A także braci, którzy świata poza siostrą nie widzą.

I tak, powoli, puzzle się zapełniły i ułożyły w duże serce. Co będzie, jeśli kiedyś znów zadzwoni telefon? – Nie wiem, czy będę miała znów siłę i odwagę. Ale z kolejnymi dziećmi (biologicznymi 
i adopcyjnymi) jest tak, że wydaje się, iż sił nie ma. A potem, wraz z kolejnym dzieckiem, siły wracają.

Kasia mówi, że jeśli Zuzka kiedyś będzie chciała poznać biologiczną matkę, pójdzie z nią na spotkanie. Za rękę.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg