8 czerwca 2013 roku na ślubie Sylwii i Rafała Świerczyńskich ich druhną była córka Natalka, a syn Krzysiek podawał im obrączki. Nikt by nie pomyślał, że ten uśmiechnięty chłopiec cierpi na autyzm. I że ten ślub, tak jak inne cuda w ich domu, stał się za jego sprawą.
Jeśli sądzicie, że diagnoza to jakaś fajna zabawka albo rodzaj ubrania dla dinozaurów, grubo się mylicie. Diagnoza to jedno z wielu mądrych słów, które tak pięknie brzmią w ustach specjalistów. Zwykle po „postawieniu diagnozy” okazuje się, że ktoś, kto do tej pory nieświadom niczego radośnie brykał po łące, jest na coś poważnie chory – pisze Sylwia Baczyńska-Świerczyńska w książeczce „Dinozaur Tymek nie chce jeść mięsa…”. Jej synowi Krzysiowi postawiono diagnozę, kiedy miał trzy latka.
Dotknięcie
– Dwa lata po naszym ślubie moja mama i ojczym też się pobrali – mówi Sylwia Baczyńska-Świerczyńska. – Moja mama poszła wtedy do spowiedzi po pięćdziesięcioletniej przerwie.
W swojej książce „Anioł” Baczyńska-Świerczyńska opisuje historię miłości dwóch par, które podobnie jak ona i jej mąż, a także jej rodzice, dorastają do małżeństwa sakramentalnego. Tytułowym aniołem, który zmienia na lepsze bohaterów, jest autystyczny chłopiec. Nawet nie muszę pytać, czy jego pierwowzorem jest syn pisarki. Dla niego zrezygnowała z robienia, jak mówi, „agresywnej kariery”. Najpierw pracowała w redakcji „Życia Warszawy”, potem w telewizyjnej Jedynce prowadziła programy „Kawa czy herbata” i „360 stopni dookoła ciała”. – Na fali niekoniecznie płynie się w dobrym kierunku – jest pewna. – Narodził nam się mistrz, który wyprowadził nas ze starego życia.
Czym w porównaniu z tym jest satori, osiągane przez mnichów buddyjskich, których medytacjami się pasjonowała? – Nasz syn swoją niepełnosprawnością dokonał rewolucji i doskonali naszą rodzinę w rozwoju duchowym.
Dzięki niemu wie, że życie nie jest po to, żeby spędzić je na przyjemnościach, ale to droga do zbawienia. Na co dzień prowadzi praktykę lekarza audiologa i foniatry. Przyjmując w gabinecie cierpiące dzieci, widzi, jak w cudowny sposób odmieniają życie swoich rodziców. Tam, gdzie powinna być rozpacz, są siła i radość. Ostatnio przyszła do niej mama z dwuletnią córeczką z zespołem Edwardsa, która według lekarzy nie powinna już żyć. Energiczna, uśmiechnięta, wydała jej się bohaterką codzienności – kobietą, która walczy o każdy dzień swojego dziecka.
Inspirowana takimi osobami, pisze swoje książki o skomplikowanej miłości, o tym, jak cudowne są dzieci z autyzmem, że warto chronić delikatne życie nienarodzonych. Ma nadzieję, że w ten sposób otrzeźwi kobiety biegające z transparentami: „Ręce precz od mojej macicy”. Jest przekonana, że kropla drąży skałę. Nie wiadomo, w czyje serce wpadnie i jak je odmieni.
Pytam, o czym jest jej „Anioł”. – To opowieść o przemianie – odpowiada. – Na każdym etapie życia może nas dotknąć Boże miłosierdzie.
Od urodzin Krzysia szukała wsparcia w literaturze, ale znalazła tylko kilka tytułów traktujących o autyzmie. Dlatego sama zaczęła pisać i założyła wydawnictwo „LEK-ART”. Na początku były książki dla najmłodszych, bo jej Natalka od zawsze lubiła czytać i chciała właśnie jej oraz innym, mającym autystyczne rodzeństwo, pomóc w poznaniu bliskich. W serii detektywistycznej „Tusia i Tymek” pokazuje, jak autystyczny Tymek, genialnie zapamiętujący szczegóły, pomaga w rozwikłaniu pewnej zagadki i zostaje za to doceniony przez rówieśników. – Bo trzeba wiedzieć, że wszyscy jesteśmy do czegoś potrzebni i wszystko dzieje się po coś – podsumowuje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |