Pacjenci mówią, że sami aniołowie trzymają ich tu za rękę i dodają im sił, a gdy przychodzi kres życia, spoglądają w oczy i mówią: „Żegnaj” albo „Do zobaczenia”...
Pewnego dnia kardynał wszedł akurat wtedy, gdy ks. Adam zaczynał odprawiać Eucharystię. A że kaplicę trzeba minąć, by dojść do chorych, to widząc kapłana przy ołtarzu, przystanął, wziął stołeczek i usiadł. Był jedynym uczestnikiem tej Mszy św. – Pomysł, by kaplica znajdowała się w takim miejscu i aby była otwarta na oddziały oraz na przychodzących ludzi, którzy – aby dojść do chorych – muszą najpierw uklęknąć przed Najświętszym Sakramentem, też był kardynała Franciszka – mówi ks. Trzaska i opowiada, że gdy stoi przy ołtarzu, kaplica ma dla niego szczególny wymiar – dwa znajdujące się po jej bokach oddziały widzi jako ręce Jezusa, a 5 pokoi na każdym oddziale jak Jego palce. Co ciekawe, Jezus o widoczną dla wszystkich obecność sam się upomniał. Ks. Józef Gorzelany, budowniczy Arki Pana, podarował bowiem hospicjum piękny krzyż, który przez pewien czas wisiał w ołtarzu kaplicy. Potem zawisł tam obraz Matki Bożej Nieustającej Pomocy, a przed jego poświęceniem krzyż zdjęto i nikt nie wiedział, co się z nim stało. – Dopiero pani Wanda, jedna z pierwszych zatrudnionych w hospicjum osób, zapytała, czy jest tu rzeźba Chrystusa. Przypomniałam sobie o krzyżu. Szukaliśmy go długo, a znalazła go właśnie ta pani, która mówiła potem, że czuła, jak podłoga magazynu zachęcała ją, by szła dalej. W końcu zobaczyła wystającą rękę – to był Jezus na krzyżu, który dziś wisi po lewej stronie ołtarza – opowiada J. Stokłosa.
Miłosierdzie w czynie
Pani prezes jest osobą, z którą wszyscy kojarzą krakowskie hospicjum. Prosi jednak, by na pierwszym planie postawić tych, którzy byli tu od początku (czyli od 1981 r.), bo ona pojawiła się dopiero w 1983 r. Hospicjum nie powstałoby więc bez dr. Jana Deszcza, który był jego dobrą duszą i bardzo kochał chorych. Wśród najbardziej zasłużonych są też ks. Gorzelany, dr Maria Leńczyk (zadbała m.in. o powstanie zespołu wolontariuszy i prowadziła dla nich pierwsze kursy), redaktor Halina Bortnowska, mecenas Marian Anczyk i Janina Kujawska-Tener, pierwsza prezes TPCh, która starała się, by najnowsza wiedza z zakresu leczenia bólu docierała do Polski i żeby lekarze oraz pielęgniarki byli odpowiednio kształceni. – Znając Cecily Saunders, założycielkę pierwszego na świecie Hospicjum św. Krzysztofa w Londynie, dbała też, byśmy mieli kontakt z tym wzorcowym miejscem – opowiada J. Stokłosa, która z hospicjum związała się niedługo po śmierci mamy. – Umierała na nowotwór w domu i bardzo cierpiała, a ja byłam zupełnie bezradna. Chciałam zrobić wszystko, by inne rodziny nie musiały tego przeżywać – tłumaczy.
Przypomina, że pierwszym ojcem duchowym hospicjum jest św. Jan Paweł II, który w 1972 r., jako metropolita krakowski, postanowił, by w każdej parafii powstał zespół synodalny przybliżający ludziom owoce Soboru Watykańskiego II. Zespół, który powstał przy Arce Pana (z H. Bortnowską na czele), chciał jednak czegoś więcej. Należący do niego ludzie postanowili nie tylko rozmawiać i czytać kościelne pisma, ale przede wszystkim przekuć teorię miłosierdzia w czyn. Najpierw zaczęli posługiwać jako wolontariusze w Szpitalu im. Żeromskiego, odwiedzając chorych u kresu życia. Stopniowo dojrzewała też w nich myśl o stworzeniu w Krakowie opieki hospicyjnej, którą umocniło spotkanie z C. Saunders. W efekcie 29 września 1981 r. Wydział Spraw Społecznych Urzędu Miasta Krakowa wydał decyzję o wpisanie do rejestru stowarzyszeń i związków UMK Towarzystwa Przyjaciół Chorych Hospicjum św. Łazarza w Krakowie – pierwszego w hospicjum w Polsce.
Pierwszy Zarząd TPCh zebrał się 26 października. Początkowo związane z nim osoby odwiedzały chorych w ich domach. Budowa domu stacjonarnego skończyła się dopiero w 1996 roku – 14 grudnia poświęcił go kard. Macharski. Chorymi, których z roku na rok przybywa, hospicjum od początku opiekuje się bezpłatnie. Tylko w ubiegłym roku na oddziale stacjonarnym przebywały 524 osoby, z hospicjum domowego skorzystało 699 osób, z poradni medycyny paliatywnej – 394 chorych, a z poradni leczenia obrzęku limfatycznego – 824 pacjentów z całej Polski. Warto dodać, że Boże Narodzenie to dla hospicjum szczególny czas.
– Najważniejsze to być wtedy z chorymi, zwłaszcza z tymi, do których nikt nie przyjdzie. Na Wigilię zapraszamy też tych, których bliscy zmarli – by nie byli sami. W południe odprawiam Mszę św., po której łamiemy się opłatkiem i jemy świąteczne potrawy. O północy w Pasterce uczestniczy personel, który ma wtedy dyżur – mówi ks. Adam i dodaje, że w Boże Narodzenie Chrystus przychodzi do hospicjum na wiele sposobów. Czasem rodzi się w sercu kogoś, kto się wtedy nawraca, a czasem powołuje kogoś do siebie i objawia innym kawałek nieba.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |