…żoną lub mężem. Owszem, to romantyczne, a przede wszystkim pożyteczne.
Zaczęło się tak naprawdę od... katechezy. A dokładnie od zachwytu „metodami aktywizującymi” w pracy z ludźmi. – Widziałem dobre efekty, gdy uczestnik sam aktywnie odkrywa przekazywaną treść i wtedy dociera ona lepiej, głębiej. Stosowałem najpierw te metody podczas katechezy. Postanowiłem też zrobić rekolekcje dla małżeństw – opowiada terapeuta br. Piotr Zajączkowski OFMcap. – Pierwsze warsztaty odbyły się w 2005 r. Ich odbiór był pozytywny, więc zacząłem działać.
Nie wiadomo dokładnie, ile par małżeńskich przewinęło się przez spotkania nazywane Weekendami Małżeńskimi. Dość stwierdzić, że obecnie odbywają się one na terenie niemal całej Polski dwa razy w miesiącu. W każdym uczestniczy ok. 20 par. Niektóre po raz pierwszy, wiele innych – kolejny. Rekordziści korzystali nawet z kilkunastu. – Stworzyliśmy spotkania rozpisane na 24 tematy. Niektóre małżeństwa wybierają sobie konkretny, interesujący ich temat, zapisują się i... czekają.
Bo czasami chętnych jest więcej niż miejsc.
Gasić! A potem budować
Paulina i Łukasz z Lublina po raz pierwszy pojechali na weekend do podlaskich Serpelic, kilka lat temu. Trudno było, bo zima podlaska ciężka. A i oni w niełatwym okresie, podczas poważnego kryzysu. Nie ukrywają: pojechali gasić pożar... – Zupełnie nie mogliśmy się dogadać, wciąż wychodziły różne problemy, a byliśmy dopiero półtora roku po ślubie. To był czas, by ratować małżeństwo – wspominają.
Wcześniej korzystali z terapii małżeńskiej... – Po wizycie wracaliśmy w ogromnych nerwach, bo to była terapia, która polegała na „wywlekaniu” wszystkiego złego, co było w nas. I spowodowaliśmy wypadek samochodowy. Na szczęście nic się nikomu nie stało. Ale dało do myślenia – wspomina pani Paulina.
Małżonkowie trafili na ogłoszenie o weekendach. Pojechali. – Ucieszyło mnie, że nie trzeba było się uzewnętrzniać. Bo to forma warsztatowa. Ważne też, że prowadził to brat, czyli mężczyzna. Świetnie więc docierał właśnie do panów – opowiada pani Paulina.
Podczas warsztatów nie rozmawia się na forum o trudnych sprawach, relacjach intymnych etc. To cały czas praca, po pierwsze – ze sobą samym. Po drugie – wspólna z małżonkiem. A cały ciąg ćwiczeń wymyślony jest tak, że trzeba w końcu ze sobą zacząć rozmawiać. Nawet i po wielu latach związku. Po raz pierwszy szczerze. – Na końcu musieliśmy napisać do siebie list. I to mądre było, bo łatwiej napisać niż powiedzieć – wspomina pani Paulina.
Najczęściej małżonkowie jadą po raz pierwszy na weekendy, by ugasić pożar: braku relacji, wzajemnych oskarżeń, rutyny. Zażegnać kryzys. – Bywa, że przyjeżdżają nawet pary po pierwszych rozprawach rozwodowych – opowiada br. Zajączkowski. – Niektórym udaje się odbudować związek, uratować małżeństwo. Inni nie są w kryzysie, a przyjeżdżają po prostu, by się wzmocnić i zapobiec trudnościom. Najstarsza stażem para miała za sobą 42 lata małżeństwa. A najmłodsza... siedem dni. Przyjechali dobrze rozpocząć nową drogę życia.
Dorota i Marcin Mazurkowie o rekolekcjach usłyszeli z ogłoszenia. – Pierwszy temat brzmiał: „Jak okazywać żonie miłość, żeby czuła się kochana”. Okazało się, że forma warsztatowa to strzał w dziesiątkę. Wiele lat próbowałam mężowi sporo spraw wytłumaczyć. Na próżno. Warsztaty wszystko w naturalny sposób poukładały i rozjaśniły. Mazurkowie dodają, że brat Piotr daje narzędzia, a od małżonków zależy, czy będą z nich korzystać. To para ustala rytuały, które będzie pielęgnować. Decyduje, jak będzie po weekendzie rozmawiać, znajdować czas dla siebie. – Najłatwiej jest oczywiście do dwóch, trzech miesięcy po rekolekcjach. Potem trudniej, bo obowiązki, dzieci, wiele spraw wydaje się ważniejszych. Aż w końcu lampka się zapala, że znów należy ponaprawiać. Siadamy, rozmawiamy... – mówią Mazurkowie. Niedługo już po raz trzeci jadą na Weekend Małżeński.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Praktyka ta m.in skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji.