Zbulwersowała mnie reklama o jakimś seksporadniku. Co ja mam odpowiedzieć, jeśli syn, 10-latek, zapyta o znaczenie?
Staramy się otaczać nasze dziecko wielką miłością, dużo rozmawiamy, cieszy mnie jego zaangażowanie w grupie ministranckiej.Dowiedziałem się, że podczas kolędy chłopcy spodziewają się datków. Nasz syn nie dostaje kieszonkowego. Wszystko, czego potrzebuje, a jest rozsądne, dostaje od nas. Nie wydaje mi się, żeby był jakoś specjalnie pokrzywdzony. Może z wyjątkiem samej radości posiadania pieniędzy i możliwości decydowania o wydatkach – ale właśnie o to chodzi, aby umiał znajdować radość w innych rzeczach, a nie w pieniądzach. Ja nie chcę, aby zabijano w taki sposób bezinteresowne zaangażowanie mojego dziecka i to jeszcze w Kościele.
Troskliwy ojciec
Zwracam uwagę, że syn o tę reklamę nie zapytał i bardzo możliwe, że nie zapyta, bo ona go nie zainteresowała. Pamiętam, że gdy pojawiły się pierwsze tego typu reklamy, to skomentowałam z lekceważeniem jakieś rozebrane zdjęcia, że to bardzo głupie, bo ciało trzeba otaczać szacunkiem jako stworzone przez Boga. Nie roztrząsałam tego. Dziecko w tym wieku i jeszcze przez kilka lat przejmuje opinię rodziców. Jeśli Pan powie, że to zła reklama, on tak będzie o niej myślał. Gdyby zapytał o konkretne słowa, trzeba odpowiedzieć na miarę jego możliwości poznawczych. Lepiej, aby wyjaśnienie padło z Pana ust, niż żeby uświadamiali go koledzy. Natomiast syn może zostać kiedyś wyśmiany, jeśli jako nieliczny nie będzie pewnych rzeczy rozumiał. Dobrze by było, aby syn Was pytał o nowe pojęcia. Nie należy wyolbrzymiać tego problemu. Jeśli Pan będzie szczególnie niespokojny, a może zmieszany i niepewny, syn zainteresuje się problemem, który tak działa na ojca. Efekt będzie przeciwny do zamierzonego.
Jeśli chodzi o kieszonkowe, to jest oczywiście Państwa decyzja. Syn jest coraz starszy i w pewnym momencie zaczną się wyjazdy, chociażby na wycieczki, rekolekcje ministranckie czy zieloną szkołę. Tam dzieci mają już jakąś sumę pieniędzy, którymi muszą umieć gospodarować. Podczas wieloletnich wyjazdów zaobserwowałam, że dzieci obyte z pieniędzmi były oszczędne i rozsądne. Pozostałe często wydawały gotówkę szybko, bez myślenia o kolejnych dniach. IV klasa to dobry moment na wprowadzenie czegoś nowego. Odwiedziny kolędowe to stara tradycja, a pieniądze to nie zapłata, tylko dobrowolna ofiara parafian. W wielu rodzinach za te pieniądze kupuje się zimowe buty lub kurtki i jest to ważny zastrzyk finansowy. Można porozmawiać z opiekunem ministrantów, który jest pewnie zorientowany w sytuacji rodzin swoich podopiecznych. Czasami otrzymane przez chłopaków ofiary są przeznaczone na wyjazdy lub sprzęt sportowy, na nowe komeżki. Synowi warto opowiedzieć o tradycji kolędowania. Zapowiedzieć, że dostanie pieniądze. Podpowiedzcie mu różne możliwości ich wykorzystania, by nie naruszyć Waszych zasad, a jemu umożliwić podjęcie pierwszych decyzji finansowych. Nie słyszałam, by tradycja kolędowania niszczyła w ministrantach bezinteresowne zaangażowanie.
artykuł z numeru 02/2010 GN
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |