„Małżonkowie, którzy się rozwodzą, nie wiedzą, co tracą. Rozejście się nie jest żadnym rozwiązaniem, tylko przyznaniem się do porażki, rezygnacją z walki”.
„Małżonkowie, którzy się rozwodzą, nie wiedzą, co tracą. Rozejście się nie jest żadnym rozwiązaniem, tylko przyznaniem się do porażki, rezygnacją z walki” – powiedział w środę wieczorem w Bydgoszczy dr Jacek Pulikowski. „Przyczyny kryzysów w małżeństwie i ich rozwiązywanie” – to temat dyskusji, w której uczestniczyły małżeństwa różnych pokoleń.
Mówiąc o znaczeniu słowa „kryzys”, dr Pulikowski podkreślił, że wszystkie małżeństwa przechodzą trudności. Są one jednak potrzebne do dalszego wzrostu. Należy na nie patrzeć spokojnie, a nawet ich oczekiwać. – Dobrze przeżyte trudności cementują. W dużej mierze wszystko zależy od tego, jacy ludzie się pobierają. Chodzi o zakorzenienie w pewnych wartościach. Nie mam na myśli tylko Pana Boga, ale takie pojęcia jak honor czy ojczyzna – opowiadał.
Znawca problematyki małżeńskiej i rodzinnej mówił o źródłach trudności w małżeństwie. Zwrócił uwagę na komunikację, która jest podstawowym celem w budowaniu komunii między małżonkami. Także na sferę seksualności, która, jak uważa, jest precyzyjnie „zadbana przez siły zła”. – Tutaj nawet najbardziej porządni małżonkowie się gubią. Dzisiaj należy „wyresetować” całą wiedzę, jaką mamy o seksualności ze świata i w małżeństwie zacząć tej sfery uczyć się od siebie – dodał.
Na pytanie, w jaki sposób należy zapobiegać kryzysom, dr Jacek Pulikowski odwołał się do słów Matki Teresy z Kalkuty. – Ona mówiła, że jak każdy się zmieni, to świat będzie lepszy. To jest najtrudniejszy moment do przeskoczenia, aby nawet ten, któremu się wydaje, że wina leży po drugiej stronie, zdobył się na zmianę siebie – stwierdził.
Gość środowego spotkania powiedział, że gdy w małżeństwie nie ma Pana Boga, często zaczynają decydować wartości czysto ludzkie. – Wtedy dzieje się tragedia. W życiu nie chodzi o to, aby się zabawić, ale się zbawić. Gdyby ludzie wiedzieli naprawdę, co mogą zyskać w małżeństwie, to nikt by na takie wariactwo jak rozwód nie szedł – zakończył.