Nasz swat, św. Józef

Byli z różnych światów. Mieli własne plany. Poznał ich dyskretny święty…

Maria, Przemek i mały Antoni Józef mieszkają na Mariensztacie, w wolnym tłumaczeniu – maryjnej dzielnicy starej Warszawy. Na honorowym miejscu mieszkania – ikona Świętej Rodziny. Taki ideał, do którego dąży się całe życie. Święty Józef patrzy z tej ikony uważnie i dyskretnie: co u tej jego pary się dzieje? Czy wywiązuje się z obietnic?

Dwa światy

Maria, uporządkowana architekt krajobrazu i dziennikarka. Pochodzi z rodziny warszawskich architektów. Rodzice, dwoje rodzeństwa. Wiara i religia w rodzinie zawsze były ważne. Choć podczas okresu buntu i naporu to matka podsuwała swoim dzieciom modlitwy i przypominała, co w życiu najważniejsze. – Wzięłam od mamy modlitwę do św. Józefa o dobrego męża. Modliłam się regularnie, choć przyznam, że nie jest ona najłatwiejsza. Bo trudno powierzyć komuś swoje życie. I trudno przed trzydziestką modlić się słowami: „Dziękuję, że jeszcze nie wyszłam za mąż”…

Przemek, niegdyś żołnierz zawodowy, a wcześniej dusza nieskrępowana, szukająca wrażeń. Odważny. Gdy patrzy na Marysię karmiącą Antoniego Józefa, chyba wciąż stara się uwierzyć, że połączenie ognia i wody, dwóch światów, dusz i doświadczeń, było w ogóle możliwe. – Gdyby po ludzku na to wszystko spojrzeć, nasz związek i cała ta historia nie mogłyby się wydarzyć. Ale nad nami ktoś czuwał i ktoś nas ze sobą poznał.

Przemek bierze na ręce nakarmionego Antoniego Józefa. Antoni ma cztery miesiące i chyba nie do końca zdaje sobie jeszcze sprawę, komu zależało na tym, by przyszedł na świat… – Ja św. Józefa nie znałem. Jak pewnie dla wielu katolików, był dla mnie po prostu świętym z obrazka, towarzyszem Maryi, postacią z szopki betlejemskiej. A to przecież potężny święty. I na szczęście znalazł do mnie drogę. Drogę do nas – poprawia się Przemek. – Połączył dwie tak różne historie, że widzę w nim doskonałego stratega. Dyskretnego.

Przemek rozmyśla: Józef jest zawsze w cieniu, a nie był wybrany przypadkiem. Miał takie cechy, które przydały się w jego misji. Przedstawiony jako mężczyzna cichy i skryty w cieniu, co było jego atutem. Mało mówił, dużo robił. Taki męski wzorzec. Mąż doskonały.

Historia Przemka

Przemek nie zawsze był blisko Boga, nie zawsze wiara była dla niego ważna. – Jednak człowiek dojrzewa, a Pan Bóg nie zapomina. Więc i o mnie zaczął się upominać. Stopniowo, małymi krokami. Święty Józef też miał tu swój wpływ… – dodaje. Bo kiedy zaczął iść ścieżką wiary, święty stanął na jego drodze. Bardzo dosłownie. – Szedłem ulicą Szczecina. Na jednym ze skrzyżowań przyszła nagle myśl: święty Józef. Święty Józef i koniec! Przyszedł do mnie tak po prostu, choć kompletnie nie zrozumiałem przesłania. Tej myśli nie odrzuciłem. Zaczynałem drogę z Kościołem i wiarą, więc najwyraźniej potrzebowałem przewodnika – wspomina Przemek. – Postanowiłem o świętym poczytać.

Ale jak to w życiu bywa, zapomniał. – Dwa miesiące później św. Józef postanowił jeszcze raz o sobie przypomnieć. Poszedłem do spowiedzi. To była jedna z ważniejszych spowiedzi w moim życiu.

Mądry spowiednik pytał i rozmawiał. A na koniec powiedział: „Jest pewien mężczyzna, do którego powinieneś się zwracać. To św. Józef”. – Nie skojarzyłem tego polecenia z wcześniejszym doświadczeniem. Wróciło nagle i wszystko powiązało się w całość, gdy kolejny raz przechodziłem przez tamto szczecińskie skrzyżowanie.

Przemek zaczął o św. Józefie czytać. A im więcej czytał, tym więcej rozumiał i chciał naśladować męża Maryi. – Przyjąłem go jako patrona. Wypowiedziałem akt zawierzenia. Wtedy byłem na początku drogi do pełnego nawrócenia. Święty Józef zaczął go prowadzić i ochraniać. Jak to ma w zwyczaju.

Przemek trafił też do Ruchu Czystych Serc. Zaczął modlić się za wstawiennictwem św. Józefa o dobrą żonę.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg