W brzuchu mamy się udało

– Ten Adwent był dla nas wyjątkowy. Pokrywał się z oczekiwaniem na narodziny naszej Zosi. Planowany termin porodu to 24 grudnia – uśmiecha się Jarek, głowa rodziny. O takim Adwencie Agnieszka i Jarek Domańscy z Siemianowic Śl. marzyli od 10 lat.

Kłótnia z Bogiem

Jak zmieniło się ich życie, kiedy pojawiła się w nim Magda? – Zaczęło być wesoło – uśmiecha się jej mama. – Ja bym powiedział, że zdecydowanie nabrało sensu – dodaje Jarek. – Nam już we dwójkę zaczęło być wygodnie. Był smutek, była tęsknota, ale było też wygodnie. Dwie osoby, żadnych większych zobowiązań.

– A mi było pusto – nie zgadza się z mężem Agnieszka. – Bardzo późno przychodziliśmy do domu. Mieliśmy tak zorganizowany czas, że niekiedy nawet po pracy mieliśmy jakieś zajęcia. Do domu nie było po co wracać – stwierdza. Domańscy mają też dwa koty. Jeden, Ryszard, w czasie naszej rozmowy wskakuje na stół i wylewa herbatę. – No, mniej więcej tak było, jak w domu pojawiło się dziecko – komentuje z uśmiechem Jarek. – Wielka przygoda. Trzeba było nauczyć się, jak to jest być mamą – wspomina Agnieszka.

– Najpierw byli nieznajoma i nieznajomy, potem ciocia i wujek, a na końcu mama i tata – kończy zadowolona Madzia. Dziewczynka cały czas przysłuchuje się naszej rozmowie. – Jest energiczna, uśmiechnięta, lubi być w centrum, lubi się śmiać i lubi łaskotki – wymienia jej tata. – Madzia to jest żywioł. Ładnie tańczy i śpiewa – dodaje mama. Jej ulubiona zabawka to mały pluszowy miś Łatek. Poznajemy się z nim już na samym początku naszego spotkania. Małżonkowie na co dzień działają w Domowym Kościele. Wcześniej bardzo pomogło im też duszpasterstwo rodzin bezdzietnych.

– Pół roku po naszym ślubie dosłownie zapukał do nas Domowy Kościół – wspomina Jarek. – Po roku pojechaliśmy na pierwsze rekolekcje. Tam poznaliśmy ekipę, z którą trzymamy się do dziś. – Myślę, że gdybyśmy nie byli w Domowym Kościele, to nie rozmawialibyśmy ze sobą o naszych problemach. To było trudne. O wielu rzeczach, np. o naprotechnologii, pewnie byśmy się też nie dowiedzieli – ocenia Agnieszka. A czy małżonkowie mają jakieś rady dla par czekających na dziecko? – Jeśli nie ma dziecka, to dobrze inwestować w małżeństwo – zachęca Jarek.

– Nie odsuwać się od siebie. Myśmy weszli do Domowego Kościoła, do wspólnoty, i chcąc nie chcąc – poprzez rozmowę, modlitwę – musieliśmy się do siebie zbliżyć. Ale trzeba też coś zrobić. Spróbować naprotechnologii, adopcji. – Mąż się śmieje, że ja umiem pokłócić się z Panem Bogiem – stwierdza Agnieszka. – Za każdym razem, jak Panu Bogu powiedziałam szczerze, co o tym wszystkim myślę, że wcale mi się to nie podoba i że jest mi trudno, to czułam się lepiej. Teraz widzę, że Pan Bóg najlepiej to wszystko zaplanował.

– Męża też wymodliłam – uśmiecha się. – Jestem konkretna. Wiedziałam, że chcę mieć blondyna z niebieskimi oczami i najlepiej, żeby nosił okulary. Pamiętam, miałam trudny czas, zależało mi już na tym, żeby mieć męża. Randkowanie mnie męczyło. I dałam Bogu rok. Miesiąc później Pan Bóg zmienił mi pracę, poukładał życie i spotkałam Jarka.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg