Po prostu przychodzą i zaczynają grać. W pomieszczeniu robi się zupełnie inna atmosfera. Pani Gosia po czterech miesiącach chemii pięknie się uśmiecha.
Jest wychudzona i straciła wszystkie włosy. Jednak na dźwięk „Ave Maria” Cacciniego wychodzi z pokoju i siada na kanapie w holu. – Człowiek jakiś inny się robi. Wiadomo, myśli się, co będzie dalej, ale ta muzyka daje trochę spokoju. Bardzo mi się podoba. Za krótko to trwa. Mogliby częściej przychodzić – stwierdza pani Gosia. Studenci z Instytutu Muzyki przy Akademii Pomorskiej, działający przy Duszpasterstwie Akademickim, zaangażowali się w wolontariat. Dają to, co mają – talent muzyczny. Odwiedzają słupskie hospicjum i... koncertują. To jednak koncerty nieco inne. – Nie mamy konferansjera, który by nas zapowiadał, braw nam nikt nie bije – mówi Wojtek Złoch, który grywa tu na pianinie.
Jakie to piękne
Studenci przychodzą do hospicjum w środy wieczorem. Jest ich przynajmniej dwójka. Przeważnie ktoś gra na pianinie, a druga osoba na skrzypcach, wiolonczeli, a nawet na trąbce. Bywa, że są też śpiewacy. Ustawiają się w głównym holu i po prostu grają. W hospicyjnych salach toczy się wtedy normalne życie. Ktoś z kimś rozmawia, wynosi do opróżnienia basen, niesie przygotowane do zażycia leki. Dźwięki jednak rozchodzą się wszędzie i cały dom zmienia się nie do poznania. – Kiedy studenci zaczęli grać, wszedłem do sali, gdzie leży pani Genowefa. Nie ma z nią kontaktu. Na chwilę jakby się ocknęła i powiedziała: „Jakie to piękne” – mówi ks. Łukasz Bikun, duszpasterz akademicki, który zaproponował młodym ten rodzaj wolontariatu.
To działa
Reakcji pacjentki nie dziwi się Izabela Kondracka, psycholog pracująca w słupskim hospicjum. Zdaje sobie sprawę, że muzyka ma dla chorych znaczenie nie tylko estetyczne. Taki koncert to prawdziwa muzykoterapia, która naprawdę działa. – Muzyka pomaga doprowadzić człowieka do stanu równowagi psychicznej. Ludzie, którzy nie są w pełni świadomi, nadal słyszą. Do nich też dociera muzyka i działa uspokajająco. Człowiek, który jest chory, nawet na lekką chorobę, a co dopiero na nowotwór, ma obniżony próg reakcji, dlatego bardzo łatwo wpada w stany lękowe. Jest udowodnione naukowo, że muzyka działa bardzo łagodząco na osoby w takiej sytuacji – mówi specjalistka. – Ból uśmierzamy farmakologicznie, ale żeby zastopować poczucie lęku, można też z powodzeniem zastosować muzykę – dodaje.
Samorozwój, nie egoizm
Z zaangażowania studentów w wolontariat cieszy się ks. Bikun. – Przynosi on dobre owoce także samym studentom. Wyzwala empatię, miłość bliźniego. Innymi słowy – buduje piękne człowieczeństwo – mówi duszpasterz. Chęć zdobycia jak najlepszego wykształcenia za wszelką cenę może bowiem doprowadzić do niezdrowej koncentracji na sobie. Chore ambicje potrafią zamknąć na świat i na drugiego człowieka. Studenci zaangażowani w muzykoterapeutyczny wolontariat muszą się natomiast mocno nagimnastykować, żeby pogodzić swoje zajęcia z zaangażowaniem społecznym. – To się po prostu musi odbyć. Kiedy już naprawdę nie mogliśmy, bo była sesja, prosiliśmy, żeby zastąpili nas uczniowie ze szkoły muzycznej. Chętnie się tego podjęli – opowiada Wojtek Złoch. Poza tym, jak mówią muzykujący w hospicjum studenci, udział w akcji daje satysfakcję, którą trudno porównać z czymś innym. – Czujemy wdzięczność ze strony tych ludzi – przyznaje Wojtek. – Wiemy, że pacjenci nas słuchają. Kiedy przychodzimy, niektórzy bardzo serdecznie nas witają. Dziękują, że jesteśmy. Pytają, kiedy znów będą mogli posłuchać muzyki – mówi Marta Zaborowska, skrzypaczka. W sumie w projekcie muzykoterapeutycznym bierze udział ok. 30 studentów Instytutu Muzyki przy Akademii Pomorskiej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |