Superman w przedsionku nieba

O tajemnicy małżeńskiego szczęścia, pracy dla silnych facetów i cudzie za wstawiennictwem św. Jana Pawła II opowiada Jacek Wrona.

A trzeba walczyć?

Zawsze. Jestem człowiekiem, który uważa, że walka sama w sobie już jest wartością.

To Pan wpadł na pomysł modlitewnej walki o uzdrowienie córki za wstawiennictwem Jana Pawła II?

Nie, Asia. Wróciliśmy wtedy do domu po pierwszej diagnozie. Od zajmującego się Asią prof. Sikory wiedzieliśmy, że nasza córeczka przestała się rozwijać. Zdiagnozował u niej dysmorfizm – jej główka zatrzymała się w 21. tygodniu rozwoju, brzuszek w 22., ręce w 23. Nie dość, że rozwój był nierównomierny, to w pewnym momencie całkowicie się zahamował. Żona, jak dobra gospodyni, przed pójściem do szpitala zaczęła sprzątać mieszkanie. Kiedy wyjęła z mojej szafki stare dokumenty ze studiów, wypadł z nich obrazek z wizerunkiem i odręczną dedykacją Jana Pawła II: „Z serca błogosławię. Z myślą o chorych. Wawel 1983 r.”. Ojciec Święty już nie żył, ale jego słowa były jak żywe. Przypomniałem sobie, że dostałem go od o. Bernarda Kulińskiego, sercanina, który dobrze znał papieża.

Od tego momentu moja Asia zaczęła się modlić za wstawiennictwem Ojca Świętego o uzdrowienie córeczki. Obrazek zainspirował ją też do prywatnych rozmów z Janem Pawłem II. „Zawsze byłeś za obroną życia od poczęcia do śmierci. Daj nam sygnał z nieba, pomóż ocalić życie, które noszę pod sercem” – prosiła go. Poza tym mamy blisko Jasną Górę, no to „zaszantażowała” też Matkę Boską. (śmiech) Powiedziała Jej, że jeżeli nasza mała przeżyje, to damy jej imię Gloria Maria – „Chwała Maryi”. A jeśli umrze, wypiszemy na nagrobku: „Chwała Maryi żyła jeden dzień”. A więc będzie obciach! Lekarze dawali córce nikłe szanse na przeżycie. Trzeba było zrobić cesarskie cięcie.

Był Pan wtedy przy żonie?

Zjawiłem się kilka minut po przyjściu córeczki na świat. Usłyszałem od położnej, że mam szczęście, bo zdążyłem ją jeszcze zobaczyć żywą. Miała wiele dolegliwości, ale najtragiczniejsze było to, że z powodu braku płynu owodniowego, który wchłaniał się w macicy, nie wykształciły się u niej nerki. To był moment, w którym moja pycha została ukarana. Pan Bóg mi pokazał, że mimo iż posiadałem broń, wielu przyjaciół, władzę, układy i trochę grosza, nagle poczułem się całkowicie bezradny. Patrzyłem na moje sześciomiesięczne umierające dziecko i nic nie mogłem zrobić. Moja córeczka, mimo że żyła, miała już podpisane przez Asię dokumenty, co zrobić z ciałem dziecka po zgonie. Pielęgniarka poprosiła ją o to przed cesarskim cięciem, tłumacząc, że po wybudzeniu będzie w szoku, więc lepiej wcześniej przygotować dokument.

Płakał Pan wtedy?

I tak, i nie. Nie chciałem płakać, bo wiedziałem, że muszę być oparciem dla żony. A z drugiej strony łzy same mi płynęły, nie mogłem ich powstrzymać. Wcześniej już raz w dorosłym życiu płakałem na pogrzebie mojej niezwykłej, dobrej mamy. W momencie takiej bezradności człowiek zwykł sobie zadawać jakieś dziwne pytania typu: „Dlaczego ja?”. Stwierdziłem, że nie mają sensu, bo dotąd nie słyszałem, żeby ktoś znalazł na nie odpowiedź. Przyjąłem wszystko na klatę.

Po ilu dniach stał się cud?

Od razu, po 10, może 20 minutach… Bo tyle dawali córce lekarze. Jak długo mógł żyć tak mocno zatruty maleńki organizm? Lekarze i pielęgniarki byli przygotowani na zgon. Kiedy przyjechałem do szpitala następnego dnia rano, okazało się, że maleńka żyje. I od tego czasu trwa nasz cud – nasza córka ma 13 lat. Oprócz badań okresowych od 1. roku życia nie była nigdy u lekarza.

Co Pan Bóg powiedział Panu przez tę historię?

Po pierwsze, żebym nie popadał w pychę, która jest grzechem głównym. Po drugie – wielokrotnie słyszałem, że cuda zdarzają się innym, na odległych kontynentach, ale nie sądziłem, że mnie również mogą się przytrafić. Wydawało mi się, że to niemożliwe, żeby Pan Bóg gdzieś w Częstochowie dotknął jakąś tam rodzinę, taką jak nasza. Nie spodziewałem się, że sam usłyszę, jak mi mówi: „Jestem, działam, potrafię robić rzeczy, o których wam się nie śniło”. Czułem się wtedy, jakbym znalazł się nagle w przedsionku nieba.

Superman w przedsionku nieba…

Miałem w głowie potworne, przerażające rzeczy – wojna bałkańska, walki gangów, czystki etniczne, pogarda dla życia, handel kobietami, prostytucja, hazard, narkotyki. 500 dolarów kosztowało wynajęcie zawodowego zabójcy – to była cena ludzkiego życia. Widziałem totalne zniszczenie człowieka. I nagle stanąłem nad moją córeczką – delikatną istotką, ważącą niewiele ponad 700 gramów, w której ledwie tliło się życie. Wobec niej wszystkie tamte okropności poszły w niepamięć, liczyła się tylko ona. Napisaliśmy z żoną cztery książki o tym cudzie. Często do nich zaglądam.

Dlaczego?

Żeby upewnić się, że to się zdarzyło. Człowiek wypiera nie tylko złe, ale i nadprzyrodzone wydarzenia, bo nie umie w nie uwierzyć. Jestem jak św. Tomasz, który chce stale wkładać palec w bok Chrystusa.

Jacek Wrona, specjalista do walki z przestępczością narkotykową, jedyny w kraju ekspert w slangu narkotykowym i przestępczym. Jego córka Gloria Maria została cudownie uzdrowiona za wstawiennictwem św. Jana Pawła II.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg